W lubelskim szpitalu klinicznym przeprowadzono pierwsze zabiegi krioablacji raka nerki

termedia.pl 1 rok temu
Zdjęcie: SPSK nr 4 w Lublinie


Operacja polega na nakłuciu guza przez skórę dzięki specjalnej igły i jego zamrożeniu. W Szpitalu Klinicznym nr 4 w Lublinie lekarze przeprowadzili pierwsze dwa zabiegi krioablacji raka nerki.

Rzecznik Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie Alina Pospischil poinformowała, iż zabiegi przeprowadzono u dwóch pacjentów. Jednym z nich jest 52-letni mężczyzna, który urodził się bez jednej nerki. W jedynej funkcjonującej wykryto guza położonego głęboko w miąższu.

Zabieg przeprowadzono także u 56-latka, który miał dwa guzy prawej nerki znajdujące się w górnym i dolnym biegunie. Pacjent był po operacyjnym usunięciu guza lewej nerki w innym ośrodku i preferował leczenie małoinwazyjne.

Opisując przebieg zabiegów, Pospischil wyjaśniła, iż krioablacja jest nowym, małoinwazyjnym kierunkiem usuwania małych guzów nerki. Polega na niszczeniu guza poprzez jego nakłucie przez skórę dzięki specjalnej igły, na końcu której wytwarzana jest bardzo niska temperatura.

Zabieg krioablacji może być wykonany z wykorzystaniem kriosond śródoperacyjnych pod kontrolą obrazu laparoskopowego lub torakoskopowego, a także przezskórnie pod kontrolą USG lub tomografii komputerowej.

Urolog z Klinicznego Oddziału Urologii i Onkologii Urologicznej SPSK nr 4 w Lublinie lek. Paweł Buraczyński wyjaśnił, iż najpierw pod kontrolą USG lekarze odnajdują zmianę w nerce, po czym nakłuwają ją igłami służącymi do krioablacji. – Kontrolnie wykonywana jest tomografia komputerowa bez kontrastu pozwalająca sprawdzić precyzyjność położenia igieł. W momencie, gdy stwierdzimy, iż jest ona poprawna, rozpoczynamy krioablację – wskazał, cytowany w komunikacie prasowym.

Specjalista wyjaśnił, iż temperatura w strefie krioablacji sięga –40 st. Celsjusza dzięki wykorzystaniu zamrożonego gazu szlachetnego – argonu. Powstaje tzw. kula lodu, której formowanie można kontrolować stale dzięki tomografii. – Samo zamrażanie guza trwa około pół godziny. Po zakończonym zabiegu wykonywana jest kontrolna tomografia. Pozwala ona stwierdzić, czy nie doszło do krwawienia. Po dobie obserwacji w szpitalu pacjent może być wypisany do domu – stwierdził w komunikacie.

Radiolog, prof. Uniwersytetu Medycznego w Lublinie Krzysztof Pyra stwierdził, iż nowy kierunek leczenia raka nerki istnieje dzięki możliwościom, jakie daje radiologia zabiegowa.

– Jest to niezwykle prężnie rozwijająca się dziedzina medycyny. W Polsce szczególnie duży nacisk kładzie się na rozwój onkologii zabiegowej. Chcemy, aby ten rozwój obejmował także nasz szpital, stąd m.in. krioablacje, które w tym roku zostały objęte refundacją Narodowego Funduszu Zdrowia. Tego typu nowoczesne, małoinwazyjne metody chcemy wprowadzać z myślą o naszych pacjentach. Gwarantują one większe bezpieczeństwo, mniejszą możliwość powikłań, a po zabiegu także szybszy powrót do normalnego funkcjonowania – wskazał Pyra.

Jak podano, krioablacja minimalizuje ryzyko powikłań, które w tym przypadku występują znacznie rzadziej niż przy klasycznych operacjach. Zabieg może być preferowaną metodą leczenia u pacjentów starszych, obciążonych oraz tych, u których istnieje duże ryzyko istotnej klinicznie progresji przewlekłej choroby nerek w związku z klasyczną operacją. Kolejną grupę stanowią chorzy, u których istnieją przesłanki, iż klasyczny zabieg operacyjny mógłby być trudny technicznie, np. z uwagi na wcześniej przebyte operacje.

W skład zespołu, który wykonał oba zabiegi, weszli radiolodzy, urolodzy, anestezjolog i technicy RTG.

Poinformowano, iż w Polsce co roku odnotowuje się ok. 5 tys. przypadków raka nerkowokomórkowego. W ostatnich latach obserwowany jest znaczny wzrost liczby chorych, co ma związek z większą niż dawniej liczbą wykonywanych badań obrazowych oraz wydłużeniem życia społeczeństwa.

Idź do oryginalnego materiału