Nikt nie siada do picia z myślą: o fajnie, teraz zostanę sobie alkoholikiem
Dr Ewa Woydyłło–Osiatyńska – doktor psychologii i terapeutka uzależnień. Od 1987 r. związana z Ośrodkiem Terapii Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Pracuje w Fundacji im. Stefana Batorego, gdzie koordynuje Regionalny Program Przeciwdziałania Uzależnieniom.
Zajmuje się pani kwestią uzależnień od ponad 30 lat, edukowała się pani m.in. na Antioch University w Los Angeles.
– To właśnie ze Stanów Zjednoczonych przywiozłam wiedzę o leczeniu uzależnień, zwłaszcza alkoholizmu. I przez całą karierę zawodową prowadzę ludzi uzależnionych. Alkoholicy to najinteligentniejsi ludzie jakich znam. Mają mnóstwo usprawiedliwień dla swojego nałogu i przy tym ogromną kreatywność. Niestety, to trudna choroba, która dotyka coraz większą liczbę osób. Naraża na straty materialne, wypadki, ciężkie choroby. Ale uzależnieniem jest też obsesja władzy, kłamanie. Mogę zaryzykować twierdzenie, iż kłamca niczym nie różni się od narkomana – ma taką samą słabość i takie samo przyzwyczajenie do czegoś, co jest dla niego destrukcyjne, co mu szkodzi. O ile daliśmy się przekonać, iż depresja jest chorobą, która dopada człowieka bez jego winy, o tyle nałogowe picie, surfowanie po internecie czy patologiczny hazard lub zakupoholizm wciąż uważa się za wynik samowoli.
Na ile genetyka wpływa na nasze uzależnienie? Czy w przypadku, gdy któryś z rodziców był pijący, jesteśmy bardziej podatni?
– Tak, ze względu na to, iż każde uzależnienie ma polietiologiczną naturę. Czyli jest kilka przyczyn, które składają się na chorobę alkoholową. Jedną z trzech przyczyn, chociaż w tej chwili mówi się już o czterech, jest kwestia genetyczna. (…) Chemia naszego orgazmu jest warunkowana poprzez nasze wewnętrzne predyspozycje. Genetyka odgrywa pewną rolę, ale nie decyduje o uzależnieniu.
Co w takim razie decyduje o naszym uzależnieniu?
– Czynnik społeczny – rodzina, przyjaciele, kraj, w którym żyjemy, sklepy, do których uczęszczamy, reklamy, które oglądamy. A jak wiadomo, żyjemy w kulturze alkoholu, dlaczego więc dziwimy się, iż ludzie piją? W Polsce kto nie pije, jest dziwolągiem. Picie jest dla nas formą spędzania wolnego czasu, a nie jak kiedyś, świętowania jakichś okoliczności. Teraz świętem jest dla nas butelka trunku. Drugim czynnikiem jest uczestniczenie w piciu. Jestem, przyglądam się, a ostatecznie dołączam do reszty. Trzeci czynnik odpowiada naszej psychologii, wyobraźmy sobie teraz, iż mamy skłonności do dwóch pierwszych, czyli np. żyjemy w rodzinie alkoholowej, ale w naszym życiu pojawia się jakaś postać, babci, trenera czy sąsiadki, która ma na nas autorytarny wpływ.
Spróbujmy to prześledzić na przykładzie.
– Dziecko uderza się w kolano, normalnie usłyszałoby: „Przestań, nie płacz, nic ci nie jest”. Więc taki chłopczyk dusi w sobie te emocje, bo nie wypada ich uzewnętrzniać. A teraz w domu obok rozgrywa się podobna sytuacja, w której mama mówi: „Ojej, chodź tutaj szybko, pochuchamy, zrobimy opatrunek”. Takie dziecko zostaje prawidłowo zabezpieczone, wie, co musi zrobić, gdy stłucze kolanko, iż jeżeli boli, to musi o tym powiedzieć czy też się wypłakać. Okazanie troski i przyzwolenie dziecku na prawdziwe emocje przyniesie zbawienny wpływ na jego psychikę i przyszłość. Takie dziecko, a w przyszłości mężczyzna, nie będzie musiało szukać ujścia dla swoich emocji, nie będzie zmuszone do próby ich przełknięcia. Reasumując, tłumienie jakichkolwiek emocji, zwłaszcza w momencie ich rozwoju i nauki ich nazewnictwa w przypadku dziecka, sprawi, iż w przyszłości nie będzie ono wiedziało, co czuje.
Większość mężczyzn ma z tym problemy.
– Dokładnie, moi pacjenci nie potrafili spisywać dzienniczka uczuć, a to istotny element wychodzenia z nałogu. Siedzieli nad białą kartką i nie potrafili nazwać swoich emocji. Bo mężczyzna ma dwa uczucia – dobre i złe. Dlatego niezbędnym ćwiczeniem jest spisywanie uczuć i rozmowa o nich, nauka ich nazewnictwa. A mamy ponad 100 stanów emocjonalnych. Niesamowicie patrzy się na to, jak w trakcie terapii ludzie łapią, o co chodzi, a kiedy wiedzą, co się z nimi dzieje, leczenie przychodzi im szybciej i łatwiej.
Pomyślałam sobie, o ile więcej byłoby uratowanych związków i małżeństw, gdyby każdy mężczyzna podjął podobną naukę.
– Zdecydowanie więcej. Nazywanie uczuć jest niezbędnym elementem
Fragmenty rozmowy z książki Moniki Sławeckiej Alkohol. Piekło kobiet, Prószyński i S-ka, Warszawa 2025
Post Uzależnieni gonią za mirażem pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.