Usłyszała od syna: "Szkoda, iż nie masz męża, to by cię w mordę bił!". Zabrała go na "Dom dobry"

natemat.pl 2 godzin temu
– Kamil ma skłonność do przemocy, na razie werbalnej. Zaczęłam się martwić, iż po ojcu. "Szkoda, iż nie masz męża, to by cię w mordę bił!" – słyszę od niego, gdy jest na mnie za coś wściekły – opowiada Karolina. Kobieta postanowiła zabrać syna do kina na film "Dom dobry" Wojciecha Smarzowskiego. Nie spodziewała się, iż seans tak wstrząśnie 18-latkiem.


Karolina ma za sobą dwa lata przemocowego związku. – Proszę napisać, iż rozstałam się z mężem, gdy Kamil miał dwa lata. To ważne – mówi.

Dlaczego? Bo pokazuje, iż kobieta może odejść od partnera, choćby jeżeli dziecko jest bardzo małe, zamiast myśleć, iż "najważniejsze, by syn wychował się z ojcem" i łudzić się, iż agresja minie, bo "mąż żałuje i przeprasza".

"Dom dobry" Smarzowskiego – filmoterapia lepsza niż rodzicielskie pogadanki


Syn Karoliny za pół roku skończy 18 lat. Kilka miesięcy temu zauważyła u niego niepokojące zachowania. – Kamil ma skłonność do przemocy, na razie werbalnej. Zaczęłam się martwić, iż po ojcu. "Szkoda, iż nie masz męża, to by cię w mordę bił!" – słyszę od niego, gdy jest na mnie za coś wściekły. Choćby za to, iż proszę, by poszedł spać, bo jest pierwsza w nocy, a jutro rano musi wstać do szkoły, albo gdy mówię, iż nie pójdzie w sobotę na imprezę do kolegi, jeżeli nie napisze rozprawki, którą ma na poniedziałek – opowiada Karolina.

I dodaje: – Coraz częściej z kolegami pogardliwie żartuje z koleżanek. Boję się, iż to dla niego jedyne wzorce i uzna, iż tak zachowuje się każdy mężczyzna.

Dlatego, gdy tylko przeczytała wywiad z Wojciechem Smarzowskim, tuż przed premierą "Domu dobrego", w którym mówił, iż inspirował się prawdziwymi historiami kobiet, wiedziała, iż zabierze syna na film.

– Chciałam, żeby zobaczył, jak wygląda przemoc wobec kobiet, nim stanie się taki, jak jego ojciec. Przyjaciółka przypominała mi, iż byłyśmy razem na "Domu złym" i sugerowała, iż to może być jeszcze większy hardcore. Oczywiście, iż zdawałam sobie z tego sprawę. Ale też uznałam, iż nastolatek, który ma dostęp do internetu, prawdopodobnie nie dozna szoku w kinie, bo naoglądał się nie takich rzeczy. Filmoterapia wydawała się lepsza niż moje rodzicielskie pogadanki – mówi Karolina.

Poszli na „Dom dobry” Smarzowskiego w długi weekend. Kamil w trakcie seansu kilka razy wychodził do toalety.

– Byłam zła. Mieliśmy środkowe miejsca w rzędzie, w górnej części sali i za każdym razem, gdy Kamil wstawał, zwracał na siebie uwagę. Na widowni cisza, jak makiem zasiał, przerywana stukiem jego krzesła, a potem krokami. Czułam, iż przeszkadza innym. I iż to pokazówa wymierzona we mnie, bo dawał mi do zrozumienia, iż robi mi łaskę, iż zabieram go na "nudny, babski film" – wspomina Karolina.

W drodze powrotnej, w samochodzie, zapytała syna, dlaczego co chwilę wychodził do toalety. Odburknął, iż niepotrzebnie uparłam się na kebab przed kinem i iż przez nią się zatruł. Jadła to samo, więc spodziewała się, iż lada chwila i ją dopadną problemy żołądkowe, ale nic takiego się nie stało.

Po powrocie z kina Kamil poszedł od razu do swojego pokoju, ale zostawił uchylone drzwi. Karolina usłyszała, jak rozmawia przez telefon. – Wtedy zrozumiałam, iż niczym się nie zatruł. Dostał biegunki z nerwów albo ją symulował, by móc po niektórych scenach, choć na chwilę wyjść – opowiada Karolina.

"Miałem na policzku ślad palców, bo ojciec z całej siły ścisnął mnie za twarz"


– "Nienawidzę tego mieszkania! Chcę się stąd wyprowadzić! Wszystko mi się przypomniało, babciu…" – powiedział. I zaczął płakać. Struchlałam. Mieszkanie jest piękne, jasne, słoneczne, urządzałam go z pomocą przyjaciółki architektki, gdy byłam jeszcze w ciąży. Pokój syna to było moje oczko w głowie w tym wnętrzu. Kamil też lubił tu być. Po powrocie z każdej dłuższej podróży zawsze padał na swoje łóżko i wykrzykiwał: "Wreszcie w domu!" – opowiada Karolina.

Teraz usłyszała, jak przez 40 minut relacjonował babci, czego doświadczał w tym mieszkaniu, gdy ojciec przychodził do niego w odwiedziny, albo by go gdzieś zabrać:

"Za długo się pakowałem, więc stał nade mną i krzyczał. Potem szarpał mnie przy samochodzie, bo mówiłem, iż nigdzie z nim nie jadę. Wezwał karetkę i policję, mówiąc, iż coś ze mną nie tak. Byłem prawie spokojny, a przypięli mnie pasami w karetce i zawieźli do szpitala...".

Karolina potwierdza, iż była taka sytuacja, wiele lat temu, ale nigdy do niej z Kamilem nie wracali. Teraz zorientowała się, iż syn zapamiętał wszystko z detalami:

"Zabrali mnie na SOR. W podartej bluzie, bo ojciec tak ciągnął mnie za kaptur, jak nie chciałem z nim jechać, iż się naderwał. Miałem na policzku ślad palców, bo ojciec z całej siły ścisnął mnie za twarz. Lekarz na izbie przyjęć wszystko zapisał. I powiedział, iż zawiadomi sąd. Mama powiedziała, iż ojciec się wreszcie doigra, bo sąd się nim zajmie. A tylko zaczęli nachodzić nas kuratorzy".

Karolina mówi, iż faktycznie przychodzili do domu z zaskoczenia, odwiedzali szkołę, wypytywali nauczycieli.

"Sądy nie lubią takich kobiet, jak w filmie Smarzowskiego"


Tego wieczora, po powrocie z kina, Kamil opowiedział babci jeszcze jedną rzecz, która bardzo Karolinę poruszyła:

"Jak nie chciałem chodzić do szkoły, mama zadzwoniła do ojca i powiedziała, iż potrzebuję ojcowskiej ręki. Na drugi dzień wpadł do nas rano. Leżałem w łóżku, zerwał ze mnie kołdrę. Spałem w samych majtkach, więc okładał mnie po gołych plecach. Mama rzuciła się na niego z krzykiem, żeby mnie nie bił, i żeby 'spieprzał z tego domu'. Potem miała siniak, bo ojciec jej nadepnął buciorem na stopę. Nie, babciu. Też byłem pewien, iż to zgłosi, ale powiedziała, iż i tak nic to nie da".

– Po trzech latach od historii z pogotowiem, gdy lekarz zawiadomił sąd i dostaliśmy kuratora, dostałam pismo z Opiniodawczego Zespołu Specjalistów Sądowych, iż ojciec Kamila powinien iść na terapię i z dzieckiem spotykać się pod nadzorem. Ale sędzia powiedział: "Ojciec jest dorosły i wie, co robić". Na terapię nie poszedł – mówi Karolina.

Chciała się wtedy odwołać od wyroku, ale prawnik odradził: "Chętnie wziąłbym tę sprawę, ale nie mam sumienia. Pani poniesie koszy, zaczną grzebać w aktach i nie wiadomo co ustalą. Osoby doświadczające takiej przemocy, jak pani i syn, dla sądu w sumie lekkiej przemocy, niespecjalnie mogą liczyć na pomoc". Cóż, bohaterki Smarzowskiego też pomocy nie dostają. Widocznie sądy nie lubią takich kobiet – mówi Karolina.

Czy uważa, iż jej pomysł, by zabrać syna na film Smarzowskiego, przyniósł jednak pozytywne skutki? – "Żałuję, iż oglądałem ten film, babciu" – płakał syn. Nie spodziewałam się, iż to uruchomi w nim te wspomnienia, iż jest tak wrażliwy – mówi Karolina. I dodaje:

– On żałuje, iż to oglądał, a ja? Chyba też trochę, iż zabrałam go do kina. Choć wciąż mam nadzieję, iż inaczej spojrzy na przemoc wobec kobiet. No, ale chyba jeszcze nie teraz. Może to, co zobaczył, zaprocentuje dopiero w przyszłości?

Idź do oryginalnego materiału