Komentarz Michała Niepytalskiego, pełniącego obowiązki redaktora naczelnego Miesięcznika Okręgowej Izby Lekarskiej „Puls” w Warszawie:
Dzięki obniżeniu standardów, jakie muszą spełniać uczelnie, by prowadzić kierunki lekarskie, takich ofert studiów pojawia się coraz więcej i coraz to nowsze, z lekarskiego punktu widzenia egzotyczne, uczelnie otrzymują państwowe akredytacje. Niższe standardy wymagają rzecz jasna mniejszych nakładów finansowych na działalność dydaktyczną. W takim razie co z uniwersytetami medycznymi, które powstały i działają według znacznie bardziej restrykcyjnych, a więc wiążących się z wyższymi kosztami zasad? Zasad, których nie tylko ze względu na etos, ale też z całkiem praktycznych, logistycznych powodów nie da się zmienić (nie mówiąc o tym, iż się nie powinno) z dnia na dzień? Niewątpliwie sytuacja osłabia ich konkurencyjność. Są to uczelnie publiczne, więc teoretycznie ich władze nie powinny się przejmować działaniem niewidzialnej ręki rynku. Niestety, doskonale wiemy, iż bez szerokiej oferty studiów komercyjnych nie miałyby szans na funkcjonowanie.
W nadchodzącym roku akademickim 2023/2024 pewnie nie będzie to jeszcze problemem. Chętnych na studia lekarskie jest mnóstwo. Kandydatów wystarczy i dla uniwersytetów medycznych, i dla prywatnych szkół wyższych. Koniunktura jednak może się zmienić, a otwarcie nowego kierunku studiów nie jest projektem na rok czy dwa. Inicjatorzy ich powstania będą więc zabiegać o utrzymanie się na powierzchni. Zaoferują konkurencyjne ceny albo obniżą wymagania wobec studentów. Wprawdzie po studiach trzeba jeszcze zdać LEK/LDEK, ale w obecnej formie egzaminy te nie są wiarygodną miarą wiedzy, ale konieczną formalnością. Uniwersytety medyczne znajdują się więc na słabej pozycji. Dlatego albo zaakceptują niższe standardy, albo będą musiały liczyć na zwiększenie finansowania z budżetu państwa...
Tym oczywiście ministrowie się nie przejmują. Za sześć lat już prawdopodobnie rządzić nie będą. A choćby jeśli, to przecież nie oni będą rozliczani z błędów medycznych, tylko ci, którzy wydają prawo wykonywania zawodu. Czyli i tak ostatecznie problem spadnie na samorząd lekarski. Zatem pewnie nie trzeba się martwić, iż zostanie zlikwidowany. Władza zawsze będzie potrzebowała kozła ofiarnego.
Podsumowując – ministrowie obniżający standardy „psują monetę”, co jest bardzo niebezpieczne. W XVIII w. nagminność tego procederu w Rzeczypospolitej Obojga Narodów była jednym z symboli upadku gospodarczego państwa, który przerodził się w upadek polityczny. Te monety nazywano tymfami lub tynfami. Stąd ironiczne powiedzenie „dobry żart tynfa wart”. Może właśnie dlatego, kiedy słyszę, jakie uczelnie starają się o możliwość utworzenia kierunku lekarskiego, muszę sprawdzać, czy nie padłem ofiarą jakiegoś kiepskiego żartownisia.
Komentarz opublikowano w Miesięczniku Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie „Puls” 6/2023.