Tylko zintegrowany system pozwoli ratować i leczyć podczas wojny

mzdrowie.pl 2 godzin temu

Tylko zintegrowany łańcuch opieki pozwoli uratować maksymalną liczbę żołnierzy i cywilów podczas wojny – powiedział w wywiadzie dla PAP dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego, gen. broni Grzegorz Gielerak. Dodał, iż państwo musi równolegle modernizować instrumentarium militarne i „tarczę medyczną”.

PAP – Co zadecyduje o skuteczności systemu ochrony zdrowia, gdyby wybuchła wojna?

Gen. broni, prof. Grzegorz Gielerak – O charakterze obrażeń i skali strat sanitarnych wiemy dużo – m.in. na podstawie analiz z Ukrainy. O tym, ilu zdołamy uratować ludzi, decydują trzy czynniki: liczba miejsc intensywnej terapii, liczba dostępnych bloków operacyjnych oraz liczba zespołów operacyjnych i medycznych gotowych do pracy w trybie całodobowym. To one determinują zdolność systemu do zabezpieczenia medycznego w czasie wojny. Są to zasoby, które zawczasu musimy wyodrębnić, ponieważ system ochrony zdrowia będzie równolegle obsługiwał bieżące potrzeby ludności. Dlatego już dziś należy zaplanować rezerwową strukturę – odpowiednio przygotowaną i wyposażoną infrastrukturę obejmującą bloki operacyjne, dobrze wyposażone oddziały intensywnej terapii oraz dostęp do tomografii komputerowej i innych technik obrazowania – utrzymywaną w stałej gotowości i objętą jasno określonymi zasadami uruchamiania, tak, aby w sytuacji kryzysowej można ją było włączyć bez uszczuplania świadczeń codziennych.

PAP – Tylko 8 proc. szpitali ma pełne zaplecze do działania w warunkach zagrożeń. Od czego trzeba zacząć, by to zmienić?

G.G. – Potrzebne jest świadome, w pełni przemyślane połączenie kompetencji i zasobów jakimi dziś dysponują ministerstwa: obrony i zdrowia. Tylko w tym duecie możliwe jest osiągnięcie sukcesu – żadne z tych ministerstw, działając w pojedynkę, nie zbuduje kompletnego systemu bezpieczeństwa medycznego państwa na czas kryzysu. Spotykam niestety decydentów, którzy – jak sądzę – aby uniknąć odpowiedzialności i wymaganego w związku z tym zaangażowania, twierdzą, iż obowiązujące przepisy jednoznacznie określają zadania organów administracji, zwłaszcza wojewodów, a zatem to na ich poziomie w czasie kryzysu będą rozstrzygane wszelkie kwestie związane z przeciwdziałaniem skutkom zagrożeń wojennych. Jako praktyk wiem jednak, iż gdy wojewoda stanie wobec hekatomby – wyzwania zorganizowania zabezpieczenia medycznego w czasie działań militarnych – pierwsze pytanie skieruje do wojska: „Jakimi zasobami, zdolnościami i planami dysponujecie?”. Tego rodzaju pytania należy więc stawiać już dziś – w czasie pokoju, wykorzystując ten czas na przygotowanie, przez adekwatne instytucje, zasobów, zdolności i planów, którymi wojewoda będzie mógł realnie dysponować w sytuacji kryzysowej.

PAP – Czy jest gotowy plan dla systemu ochrony zdrowia, który ktoś wyjmie i zdecyduje: teraz działamy według tego wariantu? Czy jest plan obejmujący koordynację szpitali, kadr medycznych, opiekę nad żołnierzami, ofiarami cywilnymi, zabezpieczenie dostaw leków?

G.G. – Trudno mówić o wiarygodnym planie zabezpieczenia medycznego bez ścisłego odwołania do planów operacyjnych sił zbrojnych, ponieważ straty sanitarne pojawią się tam, gdzie prowadzone są działania, a ich rodzaj, charakter i skala będą zależeć od profilu operacji – innego w piechocie, innego w wojskach zmechanizowanych, jeszcze innego w pancernych – dlatego klauzulowana dostępem do informacji niejawnej wiedza o planach operacyjnych stanowi fundament planowania zabezpieczenia medycznego wojsk oraz ludności cywilnej, zaś warunkiem sine qua non jest ścisła kooperacja Ministerstwa Obrony Narodowej, dysponującego tą wiedzą, z Ministerstwem Zdrowia, które przygotowuje i wydziela niezbędne zasoby do realizacji zadania.

PAP – Tej współpracy nie ma?

G.G. – Mam wrażenie, iż brakuje łącznika.

PAP – Ile czasu potrzebujemy na to, żeby przygotować system ochrony zdrowia na ewentualność wojny, biorąc za punkt wyjścia dane przedstawione w raporcie “Bezpieczni w czasie kryzysu” Wojskowego Instytutu Medycznego-PIB, Rynku Zdrowia oraz WNP Economic Trends?

G.G. – Raport precyzyjnie wskazuje cztery filary budowy efektywnego systemu bezpieczeństwa medycznego państwa: logistykę medyczną, zasoby i kompetencje kadrowe, systemy łączności i informatyczne wraz z przepływem wiedzy oraz wzmocnienie infrastruktury szpitalnej na czas wojny. Każdy z tych obszarów ma odmienny horyzont wdrożenia – a tempo całego programu wyznaczy jego najwolniejszy element. Nie może to jednak wstrzymywać działań, które da się uruchomić natychmiast. Dlatego rekomenduję bezzwłoczne rozpoczęcie ogólnokrajowego programu szkolenia personelu medycznego, przygotowanego przez Wojskowy Instytut Medyczny, opartego na istniejących ośrodkach symulacji. W perspektywie 18-24 miesięcy pozwoli on zbudować kompletny, standaryzowany system kształcenia i recertyfikacji – od poziomu przedszpitalnego, przez medycynę ostrą, po opiekę intensywną – wzmacniając realną gotowość operacyjną.

Równolegle należy zaplanować i rozpocząć w horyzoncie najbliższych dwóch lat program budowy oraz modernizacji infrastruktury szpitalnej odpornej na zagrożenia wojenne. Obejmuje to przystosowanie kluczowych oddziałów do pracy w warunkach zakłóceń, tworzenie utwardzonych, osłoniętych stref medycznych, budowę schronów, zapewnienie niezależnych źródeł zasilania i gazów medycznych. Analogiczny horyzont dotyczy rozwoju infrastruktury komunikacji kryzysowej – wdrożenia alternatywnych środków łączności na wypadek awarii sieci cywilnych, interoperacyjnych z systemami wojskowymi i szpitalnymi, a także ustanowienia standardów wymiany danych klinicznych w czasie rzeczywistym. Skoordynowanie tych czterech osi działania przełoży się na realną odporność państwa oraz skuteczność „tarczy medycznej”.

PAP – Cywile giną w Strefie Gazy, w Ukrainie. Czy we współczesnych konfliktach ofiarami są przede wszystkim cywile? Co charakteryzuje współczesną wojnę?

G.G. – Wojna XXI wieku zasadniczo różni się od wojen totalnych ubiegłego stulecia. O sukcesie na współczesnym polu walki decydują trzy czynniki: prędkość, zasięg i precyzja. Kto dysponuje systemami rażenia spełniającymi te kryteria, uzyskuje przewagę operacyjną, co przekłada się na mniejsze liczebnie armie i relatywnie niższe straty osobowe. Rosja, rozpoczynając agresję na Ukrainę, skoncentrowała przy granicy ok. 180 tys. żołnierzy; dla porównania Niemcy, atakując Związek Radziecki w 1941 r., rzucili do natarcia ok. 3 mln żołnierzy jednego dnia. Ta różnica skali dobrze ilustruje zmianę paradygmatu, jaką mam na myśli.

Nie oznacza to jednak, iż cierpienie znika. Skala ofiar cywilnych zależy od charakteru działań. Gdy celem staje się sianie strachu i łamanie morale poprzez ataki na infrastrukturę oraz ludność, liczba zabitych i rannych rośnie. Państwo musi więc równolegle modernizować instrumentarium militarne i „tarczę medyczną”. Te same zasady – prędkość, zasięg, precyzja – powinny definiować system zabezpieczenia medycznego: prędkość to szybka ewakuacja z pola walki i sprawna segregacja medyczna, zasięg to sieć współpracujących wojskowych i cywilnych ośrodków wsparcia oraz telemedycyna, a precyzja to standaryzacja procedur, wysokie kompetencje personelu i dostęp do nowoczesnych technologii. Tylko zintegrowany, odporny na zakłócenia łańcuch opieki – od miejsca urazu po blok operacyjny i oddział intensywnej terapii – pozwoli uratować maksymalną liczbę żołnierzy i cywilów. To istota odstraszania i odporności państwa: przygotowana służba zdrowia, która nie tylko leczy skutki wojny, ale także realnie ogranicza jej koszt społeczny i strategiczny.

(rozmawiała Katarzyna Nocuń, PAP)

Idź do oryginalnego materiału