Tylko zdrowy medyk może dobrze leczyć i skutecznie wspierać innych

termedia.pl 5 dni temu
Zdjęcie: 123RF


Podczas konferencji „Zdrowie psychiczne polskich Medyków i Medyczek: dziś i jutro” posłowie, senatorowie oraz przedstawiciele różnych zawodów medycznych dyskutowali o zdrowiu psychicznym osób wykonujących zawody medyczne. – Zdrowie psychiczne nie jest powodem do wstydu, ale częścią profesjonalizmu. Nie ma zdrowego pacjenta bez zdrowego personelu, bezpieczeństwa pacjenta – bez bezpieczeństwa medyka – mówiła Małgorzata Kaczmarek, psycholożka, psychoterapeutka poznawczo-behawioralna.



Kultura medyka nadczłowieka

Jak podkreśliła Małgorzata Kaczmarek, medyk to człowiek zmęczony, pełen emocji, wątpliwości, czasem cierpiący, jak każdy inny. Jednak ciągle obowiązuje mit medyka bohatera, mówiący o tym, że zawsze musi on być silny, opanowany i gotowy do ratowania innych, choćby gdy sam ledwo stoi na nogach.

– A przecież jego praca często odbywa się w warunkach skrajnego stresu, bez wystarczających zasobów i wsparcia, także emocjonalnego, bo nie ma bezpiecznej przestrzeni, gdzie można byłoby czasami powiedzieć o tym, iż ma się po prostu dosyć. Ta kultura nadczłowieka sprawia, iż problemy zdrowia psychicznego są ukrywane, bagatelizowane, wyśmiewane lub, co gorsza, karane milczeniem – stwierdziła ekspertka.

Zwróciła uwagę na to, iż z jednej strony od medyków wymaga się wysokiej empatii, bycia blisko ludzi, wielkiej troskliwości, rozumienia ich trudności, zrozumienia tego, z czym mierzą się ich pacjenci, oczekuje się indywidualnego podejścia. Z drugiej strony jednocześnie wymaga się zamrożenia, stawiania czoła śmierci i stratom bez mrugnięcia okiem, by dalej móc leczyć i opiekować się pacjentami, którzy już oczekują na pomoc w kolejce.

– Wymagana jest wybitna empatia z jednej strony, a z drugiej strony „guziczek” wyłączający uczucia, kiedy tylko sytuacja tego wymaga. A przecież to tak nie działa – podkreśliła Kaczmarek.

Jak wskazała, objawy m.in. depresji, wypalenia zawodowego, zaburzeń lękowych przecież znacząco wpływają na funkcjonowanie każdego człowieka. Osoby cierpiące na różne zaburzenia psychiczne mierzą się ze spadkami, wahaniami nastroju, drażliwością, pogorszonym funkcjonowaniem poznawczym, czyli m.in. pogorszoną pamięcią, obniżoną koncentracją uwagi, której tyle się w zawodzie medyka od nich wymaga.

– Pojawia się zwątpienie w siebie, swoje kwalifikacje, kompetencje. Pojawia się zwątpienie w słuszność swoich decyzji. A w pracy medyka wybory i decyzje muszą być podjęte niezwykle racjonalnie, trafnie, odpowiedzialnie, ale też szybko. Często też objawy kryzysu są maskowane i tłumione. Osoby w kryzysie mogą próbować kompensować swoje deficyty i próbować nadrabiać jeszcze większą ilością pracy, jeszcze większym zaangażowaniem przy ponoszeniu jednocześnie coraz większych kosztów. Nierealizowanie potrzeb, bezsenność, lęk, depresja i wypalenie zawodowe negatywnie wpływają na koncentrację uwagi, może prowadzić do dotkliwych błędów w sztuce – podkreśliła ekspertka.

– Zamiast udawać, iż zdrowie psychiczne medyków to temat tabu, stwórzmy kulturę, w której medyk może zadbać o siebie bez lęku. Stwórzmy system, w którym zdrowie psychiczne nie jest powodem do wstydu, ale jest częścią profesjonalizmu. o ile chcemy mieć zdrową ochronę zdrowia, to musimy zadbać o zdrowie tych, którzy ją tworzą. Nie możemy dłużej udawać, iż ten problem nie istnieje – apelowała psycholożka.

– Musimy przestać karać za słabość, za uczucia i za to, co ludzkie, a zacząć nagradzać za odwagę szukania pomocy. Niech odwaga, by powiedzieć „potrzebuję pomocy”, stała się nowym standardem profesjonalizmu. Niech zawód medyczny nie będzie już synonimem poświęcania własnego zdrowia. Niech będzie synonimem troski, nie tylko o pacjentów, ale także o siebie nawzajem. Dziękuję za to, iż wspólnie łamiemy tę ciszę, która zbyt długo była standardem w medycynie. Niech to będzie początek tej rozmowy, a nie jej koniec – podsumowała swoje wystąpienie Małgorzata Kaczmarek.

Co czwarty medyk ma zaburzenia psychiczne

Jak mówiła dr Magdalena Flaga-Łuczkiewicz z Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, współpracująca między innymi z fundacją „Nie Widać Po Mnie”, według danych statystycznych w populacji osób między 18. a 64. rokiem życia co czwarta osoba ma przynajmniej jedno zaburzenie psychiczne, a wśród medyków, ze względu na specyficzne uwarunkowania tego zawodu, można założyć, iż takich osób będzie więcej.

– Była taka kampania Naczelnej Izby Lekarskiej „Jestem lekarzem, jestem człowiekiem”, jakby to było coś, co należy ogłaszać, iż lekarz też jest człowiekiem, bo w świadomości społecznej lekarz ma być idealny, co gorsza – my siebie też tak postrzegamy. Nie wolno nam mieć niechęci do życia, nie mieć ochoty by wstać z łóżka, bo to jest słabość. To żadna choroba i trzeba się wziąć w garść. Na szczęście w społeczeństwie coraz częściej jednak się mówi o tym, iż można mieć depresję i różne znane osoby do tego się przyznają. W tym gronie jest mało lekarzy. To są pojedyncze osoby. Ci, którzy zdecydowali się opowiedzieć o tym w mediach, z jednej strony chcieli się tym podzielić, mają świadomość, że to może pomóc wielu osobom. Z drugiej strony lęk, co się wydarzy, jak się ujawnią, jest gigantyczny. Dużo trudniej jest się przyznać do tego, iż się ma depresję, jeżeli jest się lekarzem, niż w innym zawodzie. choćby jeżeli się do tego przyznamy, to też jest kłopot – do kogo się ze swoim problemem zgłosić? – oceniła dr Flaga-Łuczkiewicz.

Jak podkreśliła, spośród wszystkich zawodów we wszystkich statystykach lekarze mają najwyższe ryzyko samobójcze. Mężczyzna lekarz ma 1,6 raza większe ryzyko, iż zginie śmiercią samobójczą niż mężczyzna w tym samym wieku, który nie jest lekarzem. Dla kobiet to ryzyko pozostało większe, bo wynosi aż 2,5, szczególnie dla młodych kobiet medyczek, mimo iż generalnie młode kobiety w populacji ogólnej nie mają dużego ryzyka samobójczego.

– Samobójstwo to nie jest coś, co się pojawia nagle, co ma jedną przyczynę. To zawsze jest bardzo złożony proces. Można się nauczyć interweniować. Zawsze lepiej jest interweniować, niż nie interweniować. Absolutnym mitem jest, iż zapytanie kogoś o myśl samobójczą może podsunąć pomysł. To jest totalna bzdura. Wręcz przeciwnie, zapytanie może być tym czymś, co przeważy szalę, iż ktoś postanowi po pomoc sięgnąć, a pomoc jest możliwa – podkreśliła dr Flaga-Łuczkiewicz.

Tajemnica poliszynela

Jak mówiła Jagoda Hofman-Hutna, przedstawiając w czasie konferencji przygotowany przez fundację „Polki w medycynie” raport pt. „Zdrowie psychiczne medyczek i medyków”, to zdrowie jest w Polsce tematem stygmatyzowanym.

– Jest to zjawisko paradoksalne, bo wydawać by się mogło, iż my jako pracownicy ochrony zdrowia o profilaktyce i o tym, jak o zdrowie dbać, powinniśmy wiedzieć najwięcej i powinniśmy się tym dobrym zdrowiem cieszyć. Niestety tak to nie wygląda. Jako osoby, które są związane z ochroną zdrowia, jesteśmy każdego dnia narażeni na ogromny stres, na ogromne napięcie. Nasz zawód jest związany z przeogromną odpowiedzialnością i wszystkie te czynniki są tymi, które w znaczny sposób wpływają na nasze zdrowie psychiczne. Jako członkinie fundacji „Polki w medycynie”, czynne zawodowo medyczki, zauważałyśmy ten problem – podkreśliła.

– Zdrowie psychiczne i związane z tym problemy medyków to tajemnica poliszynela. Teoretycznie wszyscy o tym wiemy, ale nie do końca mówi się o tym głośno. I dlatego, żeby nie pozostawać tylko w sferze dowodów anegdotycznych, postanowiłyśmy zbadać skalę tego problemu, zrozumieć przyczyny, sprawdzić, jakie czynniki wpływają na pogorszenie tego stanu zdrowia psychicznego w polskiej ochronie zdrowia. Przede wszystkim jednak chciałyśmy zwrócić uwagę na ten problem opinii publicznej i decydentów, aby przedstawione w nim dane stały się inspiracją i przyczynkiem do faktycznych rozmów i wprowadzania konkretnych, realnych zmian systemowych, które sprawią, iż zdrowie psychiczne medyków będzie wyglądało lepiej. A w konsekwencji cały system ochrony zdrowia i jakość pomocy, jaką niesiemy pacjentom, również będą na wyższym poziomie – dodała współautorka raportu.

W badaniu, którego wyniki przedstawiono w raporcie, wzięto pod uwagę ankiety wypełnione przed 2164 osoby (90 proc. kobiet i 10 proc. mężczyzn).

– Nasza fundacja z założenia jest organizacją prokobiecą i w związku z czym grono odbiorców to przede wszystkim kobiety. Starałyśmy się nieco zniwelować ten potencjalny błąd, który mógłby się pojawić poprzez wysyłanie formularza do przeróżnych instytucji, organizacji, które nie są tak stricte ukierunkowane płciowo. Mimo to dysproporcja była znaczna, co naszym zdaniem może też poniekąd świadczyć o pewnej stygmie społecznej, którą są obarczeni mężczyźni w kontekście zdrowia psychicznego, bo mimo wszystko przez cały czas pokutuje obraz mężczyzny, który powinien być niezniszczalny, który nie powinien okazywać uczuć, słabości i który do tej słabości nie ma prawa – oceniła Hofman-Hutna.

Jak wyjaśniła, lekarze byli najliczniejszą grupą, która wzięła udział w badaniu. Drugą pod względem liczebności była grupa pielęgniarzy i pielęgniarek, zebrano także odpowiedzi od położnych, elektroradiologów, fizjoterapeutów, farmaceutów.

Co siódma osoba z myślami samobójczymi

Pierwsza część badania dotyczyła ogólnego zdrowia psychicznego badanych i była oparta na kwestionariuszu SRQ-20 WHO.

– Okazało się, iż niemal 75 proc. naszych respondentów w ciągu ostatnich 30 dni, poprzedzających wypełnienie formularza, czuło się smutnymi lub nieszczęśliwymi. Niemal 60 proc. doświadczyło pogorszenia jakości snu. Prawie 50 proc. miało poczucie bycia bezwartościowym. To, co nas zaskoczyło i przeraziło, to to, iż myśli o zakończeniu swojego życia miało 15 proc. respondentów. To znaczy, iż co siódma osoba wypełniająca formularz miała myśli samobójcze – podkreśliła.

Jak stwierdziła współautorka raportu, dane wykazały istotną statystycznie zależność pomiędzy wynikiem w formularzu SRQ-20 a etapem rozwoju zawodowego. Wyższe wyniki osiągały osoby pracujące bez specjalizacji lub będące w jej trakcie, a także osoby, które są w czasie swoich pierwszych pięciu lat pracy.

– To nam pokazało, iż okres rozpoczynania ścieżki zawodowej, okres specjalizowania się, wchodzenia, wdrażania się w zawód medyczny jest tym punktem najbardziej newralgicznym dla zdrowia psychicznego. Zauważalna jest także progresja wyników SRQ-20 wśród osób, które pracują powyżej 48 godzin tygodniowo, także tych, które pracują zmianowo – podała Hofman-Hutna.

W drugiej części ankiety zawarto pytanie o to, jak medycy i medyczki korzystają z pomocy specjalistów z zakresu zdrowia psychicznego. Mimo iż medycy są grupą, która teoretycznie powinna o tych problemach wiedzieć najwięcej, bo uczy się tego na studiach, zaledwie połowa ankietowanych potwierdziła, iż korzystała lub korzysta z różnego rodzaju wsparcia.

– Rodzi to pytanie, co dzieje się z drugą połową? Tym bardziej iż wśród najczęstszych motywacji pojawiało się doświadczenie kryzysu psychicznego i negatywny wpływ objawów na życie prywatne. To pokazuje, iż medycy i medyczki nie sięgają po pomoc wtedy, kiedy pojawiają się pierwsze objawy, kiedy odczuwają jakieś pierwsze symptomy, ale dopiero wtedy, kiedy stają pod ścianą, dopiero wtedy, kiedy doświadczają kryzysu psychicznego wpływającego na ich życie prywatne, uniemożliwiającego dalsze funkcjonowanie – mówiła ekspertka, dodając, iż osoby, które z tej pomocy nie korzystały, najczęściej odpowiadały, iż powodem było poczucie, iż poradzą sobie same.

– Zawarte w raporcie dane mówią same za siebie. Chciałabym tylko podkreślić, żeby te wyniki nie pozostały tylko pustymi słowami i liczbami, o których zapomina się następnego dnia. Chciałabym, żeby ten raport przyniósł faktyczne zmiany i żeby on faktycznie wpłynął na poprawę jakości życia, zdrowia i pracy polskich medyków – podumowała.

Po prezentacjach odbyła się burzliwa dyskusja, w której wzięły udział między innymi wiceminister Urszula Demkow, senator Beata Małecka-Libera, posłanka Joanna Wicha oraz przedstawiciele izb lekarskich i uczelni medycznych, którzy dzielili się swoimi zawodowymi doświadczeniami i przemyśleniami w zakresie zdrowia psychicznego osób wykonujących zawody medyczne.

Idź do oryginalnego materiału