Tylko co trzeci farmaceuta deklaruje znajomość nowoczesnych opatrunków

mgr.farm 3 godzin temu

Z pozoru niewielka rana – po skaleczeniu, oparzeniu lub drobnym zabiegu chirurgicznym – powinna goić się fizjologicznie, bez powikłań. Niestety, coraz częściej proces ten zostaje zaburzony przez oporne bakterie, uniemożliwiające skuteczne leczenie. W miarę utrwalenia infekcji rana zaczyna wykazywać cechy przewlekłości i staje się tzw. raną trudno gojącą się – wymagającą specjalistycznej terapii i interdyscyplinarnej opieki. jeżeli nie uda się zahamować rozwoju zakażenia, dochodzi do rozległych uszkodzeń tkanek, konieczności amputacji, a choćby zagrożenia życia.

– Wielu pacjentów z raną przewlekłą ma za sobą długie miesiące, a niekiedy choćby lata nieskutecznych prób leczenia. Nierzadko są to osoby, które podejmowały samodzielne działania w domu lub otrzymywały nieskuteczne zalecenia, oparte na schematach sprzed dekad. Doskonale wiemy, iż antybiotyk, który kiedyś traktowaliśmy jako cudowne rozwiązanie i przepisywaliśmy zbyt chętnie, nie ma sensu w leczeniu zakażeń miejscowych, coraz częściej, jest też nieskuteczny ze względu na oporność bakterii. Rana się powiększa, obszar infekcji się rozszerza, tkanki ulegają degradacji, a my z wielkimi trudnościami próbujemy odzyskać kontrolę nad sytuacją. To nie tylko trudność medyczna. To także ogromny ciężar dla psychiki pacjenta i jego rodziny, nie mówiąc już o kosztach terapii, które rosną wykładniczo w przypadku zakażeń wywołanych szczepami wielolekoopornymi – mówi prof. dr hab. n. med. Tomasz Banasiewicz, Przewodniczący Rady Ekspertów kampanii „Rany pod kontrolą”.

W Polsce na rany trudno gojące się cierpi choćby do miliona osób. W ponad 70% przypadków infekcja związana z raną jest leczona ogólnoustrojowo – najczęściej poprzez antybiotyk, który nie zawsze jest potrzebny, a często zupełnie nieskuteczny.

Antybiotykoterapia to ostateczność, nie pierwszy wybór

Zgodnie z aktualnymi wytycznymi leczenia ran, decyzja o włączeniu antybiotyku powinna być poprzedzona kilkoma kluczowymi krokami: oceną mikrobiologiczną rany, adekwatnym przygotowaniem jej łożyska, wdrożeniem leczenia miejscowego (najczęściej poprzez antyseptykę) oraz obserwacją cech infekcji miejscowej. Regularne stosowanie antyseptyków pozwala skutecznie ograniczyć namnażanie się bakterii w ranie i zmniejsza ryzyko rozwinięcia się infekcji opornych na antybiotyki. Tymczasem wielu pacjentów, jeszcze zanim konsultuje się z lekarzem, przyjmuje antybiotyki samodzielnie – lub otrzymuje je już podczas pierwszej wizyty, bez wykonania niezbędnych badań. Efekt? Rośnie liczba drobnoustrojów opornych na leczenie, a ich eliminacja staje się niemal niewykonalna.

– Leczenie zakażenia rany nie zaczyna się od antybiotyku – ono powinno zaczynać się od decyzji świadomej, osadzonej w klinice i w biologii rany. Każdą ranę trzeba ocenić klinicznie, poszukać objawów infekcji, ocenić jej zasięg i stopień zaawansowania, wziąć pod uwagę nie tylko sytuację miejscową ale również stan ogólny pacjenta i dopiero wtedy zdecydować o leczeniu. Tymczasem wciąż zbyt często obserwujemy sytuację, w której pacjent z raną trafia do lekarza POZ i otrzymuje od razu receptę na antybiotyk – to schemat, który trzeba zatrzymać. Każda niepotrzebna antybiotykoterapia to nie tylko błąd w dokumentacji – to realne ryzyko dla kolejnych pacjentów. To przyczynianie się do selekcji opornych drobnoustrojów, które, jak już dziś wiemy, potrafią wymknąć się spod kontroli – mówi dr n. med. Przemysław Lipiński, Prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Ran, ekspert kampanii „Rany pod kontrolą”.

Farmaceuci i pielęgniarki są na pierwszej linii. Ale czy przygotowani?

Z badań przeprowadzonych w ramach kampanii „Rany pod kontrolą” wśród pielęgniarek i farmaceutów wynika, iż mimo ogromnej motywacji do działania i zaangażowania w pomoc pacjentom, wielu z nich nie czuje się w pełni przygotowanych do zarządzania terapią ran. Tylko co trzeci farmaceuta deklaruje znajomość nowoczesnych opatrunków, a jeszcze mniej produktów do lawaseptyki i zasad przeciwdrobnoustrojowego leczenia miejscowego. W przypadku pielęgniarek, mimo dostępności licznych szkoleń, wiedza w zakresie rozpoznawania cech infekcji miejscowej wciąż wymaga poszerzenia. A przecież to właśnie ci profesjonaliści są najbliżej pacjenta i to oni mogą zatrzymać rozwój infekcji, zanim stanie się groźna.

  • Czytaj również: Rusza ogólnopolskie badanie potrzeb farmaceutów, dotyczące ich roli w terapii ran w ramach kampanii „Rany pod kontrolą”

– Zanim pacjent trafi do wyspecjalizowanej placówki, często przez wiele tygodni leczy się sam, szuka pomocy w aptece, wśród opiekunów lub wręcz w Internecie. Zwykle leczenie zaczyna od swojej poradni Podstawowej Opieki Zdrowotnej – u lekarza rodzinnego albo pielęgniarki środowiskowej, a czasem od razu udaje się na SOR. Oni wszyscy starają się działać profesjonalnie, ale nie zawsze mają do dyspozycji to, czego potrzebują – albo brakuje wiedzy, albo umiejętności praktycznych, albo narzędzi diagnostycznych i leczniczych. Dlatego potrzebne jest wprowadzenie jasnych procedur, obowiązkowych ścieżek terapeutycznych oraz zaleceń w formie prostych algorytmów, popartych odpowiednimi szkoleniami – to są kroki, które mogą zrewolucjonizować model leczenia chorych z raną. Polskie Towarzystwo Leczenia Ran opowiada się również za wprowadzeniem systemu certyfikacji pracowników ochrony zdrowia zajmujących się leczeniem ranwyjaśnia dr n. med. Przemysław Lipiński, Prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Ran, ekspert kampanii „Rany pod kontrolą”.

Eksperci ostrzegają: musimy zmienić system, zanim będzie za późno

W Polsce leczenie ran wciąż bywa traktowane jako proces dodatkowy – uzupełnienie głównej terapii podstawowej choroby. Brakuje wyspecjalizowanych zespołów interdyscyplinarnych, które pracowałyby tylko z pacjentami z ranami, a duża liczba działań – jak oczyszczanie rany, ocena mikrobiologiczna czy stosowanie preparatów przeciwdrobnoustrojowych – nie jest refundowana lub realizowana w sposób regularny. Eksperci zgodnie podkreślają: bez zmian systemowych nie uda się uzyskać trwałych efektów.

– Musimy przemyśleć na nowo sposób postępowania w leczeniu ran. Dziś wiemy już, iż antybiotykoodporność nie jest zjawiskiem teoretycznym. Ona się dzieje każdego dnia, w każdej placówce. Zakażenie w obrębie rany, proces początkowo miejscowy, musi być skutecznie i efektywnie leczone, w początkowej fazie jak najbardziej bez użycia antybiotyków. Nieprawidłowe, nieefektywne leczenie rany może skutkować szerzeniem się infekcji, w pewnych sytuacjach może prowadzić do sepsy, a nierzadko kończy się amputacją, która zmienia życie pacjenta na zawsze. Dlatego bez względu na stanowisko i miejsce pracy, każdy profesjonalista ochrony zdrowia powinien zdobyć wiedzę na temat tego, jak zatrzymać rozwój infekcji lokalnie – zanim stanie się ona infekcją ogólnoustrojową. To element fundamentalny, a dziś – niestety systemowo zaniedbany – mówi prof. dr hab. n. med. Tomasz Banasiewicz, Przewodniczący Rady Ekspertów kampanii „Rany pod kontrolą”.

Źródło: Rany pod kontrolą

Idź do oryginalnego materiału