Trzy zdania każdego dnia. Tyle wystarczyło, bym uniknęła poważnego problemu z córką

mamadu.pl 8 miesięcy temu
Zdjęcie: Jestem przy tobie, słyszę, że jest ci trudno. Możesz mi wszystko powiedzieć. Cokolwiek teraz czujesz, to minie. Fot. Pexels.com


Moja córka przez ostatni miesiąc dużo chorowała, nic wielkiego, zwykłe infekcje. Katar, brzuszek, naprzemiennie. W domu czuła się stabilnie, do placówki uczęszczać nie mogła. Klasyk gatunku.


Niemal każdy rodzic wie, iż po tak długiej przerwie powrót do grupy przedszkolnej jest porównywalny z procesem adaptacji. Byłam więc na to przygotowana.

Córka nie ma problemów z rówieśnikami, z socjalizacją, więc mój niepokój nie był duży. A jednak pojawiły się jej łzy. Tydzień przed planowanym powrotem i dzień przed planowanym powrotem. Rozmawiałyśmy. Płakała, mówiła, iż nie chce wracać, iż źle czuje się z dziećmi, iż nikt jej nie rozumie w grupie, nie chce się z nią bawić i iż to najgłupsze miejsce na ziemi.

Cóż, skłonność do przerysowywania rzeczywistości w emocjach jest ludzka.

Zajęłam się tym


Poprosiłam partnera, by pozwolił mi się tym zająć. Wprowadziłam w moje życie rady psychologów i nie bagatelizowałam słów dziecka.

Rozmawiałam z nią, tak długo, jak tego potrzebowała i nie mówiłam: "Daj spokój, na pewno nie jest tak źle. Co ty wymyślasz" etc.

Zamiast tego słuchałam, słuchałam, słuchałam, a kiedy mogłam się odezwać, starałam się, by słyszała: "Jestem przy tobie, słyszę, iż jest ci trudno. Możesz mi wszystko powiedzieć. Cokolwiek teraz czujesz, to minie".

I wiecie państwo, co mi ta empatia dała?


Brak nerwów, jej łez i trudności z zostaniem w placówce następnego ranka. Poranek poprowadziłam w zgodzie z nią. Obudziłam wcześniej, by nie wyrywać z łóżka do samochodu. Podałam ciepłą wodę, by zaspokoić pierwszy głód i chłód na zewnątrz.

Animowałam ulubioną maskotką, by wiernie jej towarzyszyła w trudnych emocjach. Małymi rzeczami zaspokoiłam jej potrzeby fizyczne i psychiczne.

I tak moja córka, dzień wcześniej płacząca, wyszła z domu bez uronienia łzy. Wyszła z domu z cieniem uśmiechu na małej twarzyczce.

Da się, drodzy państwo. I nie piszę tego z poziomu matki, która wie już wszystko. Wręcz przeciwnie, nie wiem jeszcze prawie nic. Piszę to, byśmy ufali bardziej nauce. Psychologii dziecięcej, psychologom. Byśmy nie traktowali kolejnego posta, ich słów czy wiedzy na temat psychiki dziecka jako fanaberii, fraszek.

To ważne, życiowe rzeczy, które mogą zmienić nie tylko wybrany przez was moment, ale również przyszłość waszych dzieci. Na lepszą.

Idź do oryginalnego materiału