Trzy lata temu talibowie zajęli Kabul. Dziś Afganistan walczy o przetrwanie. „Płakał, opowiadając o tym, co przeżył”

news.5v.pl 1 miesiąc temu

Zakurzona płyta lotniska jest rozgrzana nie tylko od sierpniowego upału, ale też strachu, niepewności i desperacji tysięcy czekających na ewakuację. Część osób próbuje uczepić się przedzierającego się przez pas amerykańskiego samolotu, część zaczyna mocniej ściskać dłonie dzieci, by nie zgubić ich w tłumie.

To tylko jedno z wielu nagrań, które odzwierciedlają lęk, który trzy lata temu wywołało przejęcie władzy w Afganistanie przez talibów.

Panikę z sierpnia 2021 r. doskonale pamięta Nilofar Ayoubi, Afganka, która ewakuowała się z kraju polskim samolotem. – To koszmar, który będzie nawiedzał mnie przez resztę życia — mówi afgańska aktywistka, działaczka na rzecz praw kobiet, dziennikarka i przedsiębiorczyni.

Jej działalność sprawiła, iż niemal natychmiast znalazła się na celowniku talibów. Nilofar bała się, iż ją zabiją. Przez kilka dni razem z rodziną musiała się ukrywać. W międzyczasie zaczęła opowiadać swoją historię dziennikarzom. W ten sposób, dzięki reporterowi z Polski, Michałowi Żakowskiemu, ona, jej mąż i dzieci dostali miejsca w polskim samolocie ewakuacyjnym. Udali się na lotnisko z dwoma plecakami. Za pierwszym razem się nie udało. Gdy pojechali na lotnisko po raz drugi, dostali się na pokład samolotu. Dziś rodzina mieszka w Warszawie.

15 sierpnia 2021 r. stał się symbolem końców i początków. Końca wojny i amerykańskiej obecności, początkiem nowych rządów i ogromnego kryzysu.

– Pierwszą zmianą po 15 sierpnia jest fakt, iż skończyła się wojna i wycofały się międzynarodowe wojska, a talibowie ustanowili Islamski Emirat Afganistanu. Wielu Afgańczyków, którzy byli dotknięci działaniami zbrojnymi, ciągłymi bombardowaniami, nalotami dronów, docenia ten aspekt – bez względu na to, czy popierają talibów, czy nie – mówi Jagoda Grondecka, dziennikarka i iranistka, która specjalizuje się w tematyce Afganistanu i przez kilka lat mieszkała w Kabulu.

– Chodzi m.in. o bezpieczeństwo i swobodę przemieszczania. Wcześniej podróże zwykłą drogą między prowincjami były zbyt niebezpieczne, samochody stawały się celem ostrzałów. Pamiętam rozmowę z jednym z ulicznych sprzedawców, który powiedział mi, iż to pierwszy raz okres w jego życiu, kiedy nie ma wojny – dodaje.

Zmiana rządów przyniosła też zmianę w zakresie korupcji. – Znajomi i bliscy w Afganistanie mówią, iż jej poziom zmalał. Być może jest to związane z czynnikiem strachu – urzędnicy boją się konsekwencji: natychmiastowej utraty stanowiska lub więzienia. Wcześniej poziom korupcji był niesłychanie wysoki we wszystkich instytucjach. Ludzie „kupowali” sobie korzystne dla siebie wyroki – mówi Liza Sherzai, pół Polka, pół Afganka. Spora część jej rodziny wciąż mieszka w Afganistanie. Ofiarą korupcji padła także bliska jej osoba, która pomimo niewinności wylądowała w więzieniu.

Choć rodzina Lizy to w większości prawnicy, nie mogli nic zrobić.

Dorota Skowrońska / Archwium prywatne

Liza Sherzai

W Afganistanie bycie kobietą nabiera nowego znaczenia

Wrzesień 2021 r.: nowi rządzący wydają nakaz, by pracujące zawodowo kobiety pozostały w domu do odwołania.

Grudzień 2021 r.: talibowie ogłaszają, iż Afganki nie mogą odbywać dalszych podróży bez męskiego opiekuna.

Styczeń 2022 r.: kobiety w prowincji Herat nie mają wstępu do kawiarni bez męskiego opiekuna.

Marzec 2022 r.: talibowie uniemożliwiają dziewczętom powyżej szóstej klasy długo wyczekiwany powrót do szkoły.

Maj 2022 r.: ministerstwo promowania cnót i zapobiegania występkom (które zastąpiło ministerstwo ds. kobiet) zapowiada, iż kobiety w Afganistanie mają nakaz zakrywania całego ciała, w tym twarzy, w miejscach publicznych.

Listopad 2022 r.: Afganki nie mogą chodzić do parków i siłowni.

Grudzień 2022 r.: ministerstwo szkolnictwa wyższego informuje, iż kobiety nie mają wstępu na uczelnie wyższe aż do odwołania. Pojawia się też zakaz pracy dla kobiet pracujących w międzynarodowych organizacjach pozarządowych.

Listopad 2022 r.: talibowie zabraniają afgańskim kobietom wstępu do parków publicznych i wesołych miasteczek w Kabulu.

Lipiec 2023 r.: ministerstwo promowania cnót i zapobiegania występkom ogłasza zakaz działalności salonów kosmetycznych, prowadzonych przez kobiety dla kobiet, ponieważ świadczone usługi są „zakazane przez islam”.

Sierpień 2023 r.: rząd talibów zakazuje kobietom odwiedzania parku narodowego Band-e-Amir w prowincji Bamian.

Po 15 sierpnia 2021 r. Islamski Emirat wydał ok. 80 dekretów wymierzonych w kobiety. Walka o prawa kobiet jest dziś znacznie utrudniona. We wrześniu 2021 r. talibowie ogłosili, iż Afganki, które nie otrzymają zgody rządu, mają zakaz organizowania protestów. Działaczki i działacze w kraju, choć wciąż podejmują próby sprzeciwu, mają związane ręce.

— Odkąd talibowie wrócili do władzy w sierpniu 2021 r., kobiety protestujące przeciwko radykalnej polityce zostają poddawane wymuszonym zaginięciom (tajne uprowadzenie lub uwięzienie osoby przez państwo, po którym następuje odmowa określenia losu tej osoby. Zjawisko wymuszonych zaginięć jest uznawane za jedno z najważniejszych zagadnień w tematyce praw człowieka i ich naruszeń — red.), aresztowaniom oraz torturom. Od września do listopada 2023 r. aresztowane zostały cztery wybitne obrończynie praw człowieka: Parisa Azada, Neda Parwani, Zholia Parsi i Manizha Seddiqi. Nie miały dostępu do prawników ani możliwości odbywania zwykłych wizyt rodzinnych podczas pobytu w areszcie. Były narażone na tortury i inne formy złego traktowania. We wrześniu 2023 r. Misja Wsparcia Narodów Zjednoczonych w Afganistanie wypuściła obszerny raport o stosowaniu tortur m.in. jako „narzędzia” przesłuchań — opowiada Jakub Szymczak z Amnesty International.

Bicie na różne sposoby, w tym kolbami karabinów, kablami i rurami, często do utraty przytomności, kopanie, wstrząsy elektryczne, duszenie lub podduszanie, w tym przez założenie plastikowego worka na twarz, zimą przetrzymywanie na zewnątrz w niskich temperaturach — czytamy w raporcie.

— Ponadto ludzie są często poniżani, przetrzymywani w niegodnych warunkach i bez dostępu do niezbędnej opieki medycznej. Choć cztery aktywistki zostały zwolnione po kilku miesiącach, nigdy nie postawiono im żadnych zarzutów. Członkowie rodzin Nedy i Zholii również zostali aresztowani – kontynuuje Jakub Szymczak. Ekspert zwraca też uwagę na to, iż z podobną dyskryminacją mierzą się także społeczność LGBTQ, mniejszości religijne czy etniczne.

Brody i umyte ręce

Odkąd talibowie doszli do władzy, zakazali m.in. muzyki i różnych form rozrywki. Internet obiegły zdjęcia stosów podpalonych przez przedstawicieli nowego rządu instrumentów muzycznych, które płoną na pustyni.

Jak podaje BBC, Ahmad Sarmast, założyciel Afgańskiego Narodowego Instytutu Muzyki, porównał te działania do „ludobójstwa kulturowego i muzycznego wandalizmu”. – Dzisiejsze wesela to ceremonie bez muzyki i tańca. Te, które realizowane są w domach weselnych, są narażone na kontrole policji religijnej. Na bardziej kameralnych uroczystościach można jeszcze czasem usłyszeć muzykę odtwarzaną na domowym sprzęcie lub dźwięki dafu, tradycyjnego instrumentu. Nie istnieje życie kulturalne: kina i instytucje są zamknięte, nie ma koncertów i wystaw – wyjaśnia Liza Sherzai.

Dekrety nowego rządu to nie tylko zakazy. W marcu 2023 r. talibowie nakazali wszystkim pracownikom rządowym noszenie brody, co ma być wyrazem naśladowania proroka Mahometa. Jak pisze Wojciech Jagielski w „Modlitwie o deszcz”, nigdzie na świecie męski zarost nie nabrał aż takiego politycznego znaczenia jak w Afganistanie, nie urósł do rangi wyznania wiary.

– Jeden z moich wujków próbuje odzyskać ziemię, trwa sprawa w sądzie. Znalazł odpowiednich świadków. Ale zdaniem sądu jego świadkowie mieli zbyt krótkie brody, by ich zeznania mogły zostać uznane – opowiada Liza Sherzai. Teraz zapuszczają zarost, by pójść do sądu jeszcze raz.

– Kuzyn złapał na gorącym uczynku złodziei w swoim mieszkaniu. Rozpoczął się proces. Sędzia kazał oskarżonym umyć ręce i przysiąc na Koran, czy dokonali kradzieży. Powiedzieli, iż nie, w życiu. Dowody wujka w starciu z przysięgą na Koran straciły na znaczeniu. Sędzia powiedział: „dobrze, choćby jeżeli tak było, jeżeli pana okradli, to oni odpowiadają przed Bogiem. jeżeli popełnili przestępstwo, to Bóg ich ukarze” – dodaje Liza Sherzai.

Nowa polityka, która – zdaniem talibów – opiera się na zasadach islamu, wpływa na wszystkie aspekty życia w Afganistanie.

Humanitarna katastrofa

Afganistan był jednym z najbiedniejszych państw świata jeszcze przed nastaniem rządów talibów. – Ok. 75 proc. wydatków tego kraju było finansowane przez społeczność międzynarodową. Afganistan przypominał bańkę wojennej ekonomii. Wiele przedsiębiorstw mogło działać tylko dlatego, iż w kraju stacjonowały zagraniczne wojska. Ich bazy przypominały małe miasteczka, które trzeba było obsłużyć. Rząd, który upadł, był jednym z głównych afgańskich pracodawców – tłumaczy Jagoda Grondecka.

Kiedy republika upadła, kurek z pieniędzmi, został zakręcony, a projekty pomocy rozwojowej – w tym te na rzecz katastrofy klimatycznej – wstrzymane. – Część przedsiębiorstw upadła, bo straciły klientów. Międzynarodowe sankcje na członków ruchu talibów, którzy zajmują stanowiska w rządzie, sprawiają, iż inwestorzy nie palą się do działania w Afganistanie. Pojawiły się też problemy z przekazami pieniężnymi – mówi ekspertka.

Upadek gospodarki w połączeniu z kryzysem klimatycznym i wykluczeniem kobiet, które bardzo często były jedynymi żywicielkami rodziny, sprawiły, iż w tej chwili ok. 23,7 mln ludzi — nieco ponad połowa populacji — pilnie potrzebuje pomocy humanitarnej – podaje Międzynarodowy Komitet Ratunkowy. To wzrost o ponad 480 proc. w ciągu zaledwie pięciu lat. Niedożywienie, brak dostępu do leczenia, skrajna bieda, a co za tym idzie praca dzieci i małżeństwa nieletnich – lista afgańskich problemów jest długa.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Według Światowego Programu Żywnościowego 12,4 mln Afgańczyków ma poważny problem z bezpieczeństwem żywnościowym. Co czwarta osoba w Afganistanie nie wie, czy zje następny posiłek.

W 2023 r. ponad jedna trzecia ankietowanych przez organizację Save The Children dzieci w Afganistanie została zmuszona do podjęcia pracy, aby rodzina miała co jeść. Skalę problemu widać na afgańskich ulicach. Liza Sherzai wspomina swój ostatni pobyt w kraju. – Pamiętam zwłaszcza jednego chłopca. Krążył po rynsztoku, zbierając resztki arbuzów. Chciał nakarmić zwierzęta. Miał jakieś siedem czy osiem lat. Nigdy nie widziałam tak smutnych oczu – dodaje.

Z pogłębiającym się ubóstwem powiązany jest też problem ślubów nieletnich – zwłaszcza dziewcząt. Choć aranżacja małżeństw, choćby we wczesnym wieku, jest w Afganistanie głęboko zakorzenioną praktyką, dziś dla wielu rodzin staje się ostatnią deską ratunku. w tej chwili posag lub mahr, czyli dar ślubny – powszechne tradycje związane z zaślubinami – pomagają przetrwać trudne czasy.

„Luksus” w postaci leczenia

Z głodem i ubóstwem związany jest też kryzys opieki zdrowia. – Jako Lekarze Bez Granic z niepokojem patrzymy na sytuację w Afganistanie. Bieda i dysfunkcyjny system sprawiają, iż dostęp do opieki medycznej jest ograniczony, zwłaszcza na obszarach wiejskich. Za sprawą wzrostu poziomu bezpieczeństwa w 2023 r. wzrosła liczba osób, które mogły dotrzeć do naszych placówek i skorzystać z pomocy – mówi Draginja Nadażdin, dyrektorka Lekarzy bez Granic w Polsce.

Jednocześnie dziś wielu Afgańczyków nie stać na dojazd do szpitala. Z raportu Lekarzy Bez Granic wydanego na początku 2023 r. wynika, iż ponad 90 proc. pacjentów tej organizacji deklarowało spadek dochodów. Wiele osób przyznawało, iż miały problem z zakupem podstawowych produktów żywnościowych. W szpitalach brakuje pieniędzy na leczenie i jedzenie, ale też łóżek i choćby podstawowych środków medycznych.

– Kiedy chory idzie do szpitala państwowego, musi zapłacić za każdy zużyty na leczenie wacik, tampon, igłę do strzykawki, leki znieczulające. Ludzi na to nie stać, rezygnują, nie ma czegoś takiego jak ubezpieczenie. Moja ciocia, która zachorowała na raka piersi, musiała zacząć leczenie w Pakistanie. Dziś kursuje między dwoma państwami – opowiada Liza Sherzai.

Coraz więcej Afgańczyków cierpi na niedożywienie lub gruźlicę. – Afganistan jest też krajem, w którym wskaźnik umieralności matek w okresie okołoporodowym osiąga rekordowo wysoki poziom (Światowa Organizacja Zdrowia podaje, iż każdego dnia w Afganistanie umiera ok. 24 matek i 167 niemowląt z przyczyn, którym można zapobiec – red.). Wiele kobiet rodzi w domu, bo szpital jest za daleko lub rodzina nie ma pieniędzy na dojazd. W 2023 r. byliśmy przy 45 tys. porodów, także tych przy pomocy cesarskiego cięcia – mówi Draginja Nadażdin.

Na przełomie 2023 i 2024 r. Katarzyna Skłodowska, ginekolożka i położnik z Polski, przez dwa miesiące pracowała w szpitalu położniczym w miejscowości Chost, niedaleko granicy z Pakistanem. – Wielokrotnie patrzyłam na to, jak kobiety nie mogą o sobie decydować. Mężczyźni nie mają wstępu do szpitala położniczego. Kiedy dochodzi do porodu i wymagana jest jakakolwiek procedura na bloku operacyjnym, cięcie cesarskie czy inny zabieg w znieczuleniu, to potrzebna jest zgoda męża. W praktyce często wyglądało to tak, iż mężczyzna zostawiał odcisk palca na dokumencie in blanco – wspomina lekarka.

Pamięta zwłaszcza przypadek pacjentki w donoszonej ciąży, która skarżyła się na bóle brzucha. – Zrobiłam USG i stwierdziłam, iż na dużej powierzchni łożysko było oddzielone, pojawił się krwiak założyskowy, ale dziecko było żywe – opowiada Katarzyna Skłodowska. Zarówno ze względu na nie, jak i matkę, trzeba było wykonać cesarskie cięcie. I to w trybie pilnym.

– Afgańska lekarka pobiegła po dokument ze zgodą, ja poszłam na blok operacyjny, dostałyśmy informację, iż mąż się zgadza. Kiedy pacjentka była już znieczulona, a ja gotowa do operacji, ktoś zapukał i powiedział, iż małżonek się rozmyślił i nie wyraża zgody na cięcie – relacjonuje ginekolożka. Ostatecznie lekarz, który nadzorował cały szpital, „jako facet” zadzwonił do męża pacjentki i wytłumaczył mu całą sytuację. A ten zmienił zdanie. – Chwilę potem zrobiłam cięcie cesarskie, z matką i dzieckiem było wszystko w porządku. Gdybyśmy go nie przeprowadziły, dziecko zmarłoby na 100 proc., a zdrowie matki byłoby poważnie zagrożone – dodaje lekarka.

Kobra Akbari / AFP

Afganka w szpitalu położniczym Lekarzy Bez Granic w mieście Chost, grudzień 2023 r.

Afganistan mierzy się z epidemią zaburzeń psychicznych, depresji i PTSD. – A jednocześnie nie ma możliwości leczenia, to temat tabu. Wskaźniki samobójstw są ogromne. Wiele Afganek decyduje się na ten krok, bo nie widzi już dla siebie żadnej przyszłości i nadziei. 80 proc. samobójstw jest popełnianych właśnie przez kobiety – twierdzi Liza Sherzai.

Taki przypadek zdarzył się też wśród sąsiadów jej rodziny. Para młodych ludzi chciała wziąć ślub. Ojciec dziewczyny zgodził się na małżeństwo, ale chłopak nie miał pieniędzy na dar ślubny, bo stracił pracę po przejęciu władzy przez talibów. Popełnił samobójstwo. A potem zabiła się dziewczyna.

O życiu z PTSD i atakami paniki wie coś sama Liza. Jej historia to również historia wojny. – W 1979 r. Afganistan został zaatakowany przez Związek Radziecki, a po zakończeniu radzieckiej okupacji w 1989 r. rozpoczęła się krwawa wojna domowa. Ze względu na wojnę i presję władzy komunistycznej moja rodzina została zmuszona do ucieczki. Moja mama jest Polką, tata Afgańczykiem, mieszkaliśmy wtedy w Mazar-e-Szarif. Dzięki znajomościom udało nam się wydostać z Afganistanu. Drogę do Warszawy przez Moskwę pamiętam jak przez mgłę, byłam tak zestresowana, iż wymiotowałam przez całą drogę, trzymałam w rękach ulubioną zabawkę. To trauma, która została ze mną do dziś. Koszmary męczyły mnie przez bardzo długi czas – opowiada Liza Sherzai. Traumatyczne wspomnienia wracały regularnie, m.in. gdy wybuchła wojna w Ukrainie.

– Wpadłam w panikę. Spakowałam plecak, dokumenty rodzinne, rzeczy kota, abyśmy w razie czego byli gotowi do ucieczki. Na twardym dysku naszykowałam także zdjęcia. Pamiętam opowieści babci, która musiała zakopać wszystkie fotografie przed talibami. Dlatego ja praktycznie nie mam zdjęć z dzieciństwa. W razie sytuacji awaryjnej nie chcę powtórki takiego scenariusza – dodaje Liza Sherzai.

Walka z naturą

Sytuację Afgańczyków pogarsza nie tylko radykalna polityka nowych rządzących. Na ich życiu odciskają piętno także zmiany klimatu. W Afganistanie kryzys klimatyczny przyspiesza w niewyobrażalnym tempie.

Kraj walczy z najgorszą od kilku dekad suszą. Co najmniej 60 proc. populacji Afganistanu pozostaje uzależniona od rolnictwa i własnych plonów czy hodowli. Rosnące temperatury i zmieniająca się w pył ziemia w połączeniu z kryzysem humanitarnym to przepis na katastrofę.

W obliczu zmian klimatu Afganistan walczy z ekstremalnymi zjawiskami, takimi jak pustynnienie czy poważne powodzie. W maju Światowy Program Żywnościowy poinformował, iż w wyniku gwałtownych powodzi, które w tamtym czasie nawiedziły północny Afganistan, zginęło co najmniej 300 osób, a ok. 1 tys. domów zostało zniszczonych.

Gdy coraz trudniej o nadzieję

Według UNHCR w 2023 r. na całym świecie żyło 5,8 mln afgańskich uchodźców. Wiele osób zostało przesiedlonych wewnątrz kraju, 90 proc. afgańskich uchodźców uciekło do sąsiedniego Pakistanu lub Iranu. Inni wyruszyli dalej, na przykład do Europy, często pokonując niebezpieczne szlaki migracyjne.

Trudną decyzję o ucieczce w pewnym momencie podjęli także bliscy Lizy Sherzai. – Ciocia i jej rodzina od jesieni ubiegłego roku są w Toronto. Moi bliscy to w większości prawnicy. Gdy talibowie doszli do władzy, wymienili całą kadrę, zaczęli prześladować część osób z poprzedniej administracji, a oni stracili możliwość wykonywania zawodu. Ponadto jedna z córek cioci cierpi na chorobę, której w tej chwili w Afganistanie nie da się leczyć. Rodzina usłyszała wyrok: bez leczenia dziewczyna nie będzie chodziła. Ciocia myślała też o przyszłości córek. To nie było tak, iż bardzo chciała wyjechać. Ale wiedziała, iż młode kobiety nie mają w kraju szans – dodaje.

Po wielu procedurach bliscy Lizy otrzymali azyl polityczny w Kanadzie. Duża część rodziny wciąż jest w Afganistanie, podjęcie decyzji o wyjeździe nie zawsze jest możliwe i łatwe.

Wspólna sprawa

Dane z Afganistanu to znacznie więcej niż kolejne liczby i podniosłe hasła o kryzysie humanitarnym. To sprawa społeczności międzynarodowej.

Kilka dni temu, bezmyślnie przeglądając Instagrama, natknęłam się na post Fundacji Ocalenie. „Niebawem miną trzy lata od ewakuacji z Kabulu oraz naszej interwencji w Usnarzu Górnym. W lesie wciąż spotykamy osoby z Afganistanu, uciekające przed talibami. Tego samotnego mężczyznę znalazłyśmy dwa tygodnie temu w okolicach Narewki. Miał doszczętnie wyładowany telefon, poranione ręce i nogi, był odwodniony i bardzo słaby. Nie miał butów, plecaka ani żadnych rzeczy. Nie był w stanie iść ani wezwać pomocy. Gdy spotkałyśmy go, płakał, opowiadając o tym, co przeżył. Opowiadał o przemocy w Afganistanie i po białoruskiej stronie granicy. Musiałyśmy wynosić go z lasu do samochodu SG na noszach”.

Afganistan, przez który przewinęły się różne zagraniczne wojska, dziś jest pozostawiony sam sobie. Afgańczycy, którzy ze strachu o własne życie i z powodu niezgody na porządki talibów uciekli z kraju, znów walczą o przetrwanie, także w podlaskich lasach. Stają się narzędziem w rękach kolejnych rządów, tym razem na Zachodzie. Przykładów nie trzeba szukać daleko – wystarczy obejrzeć kilka spotów z minionej kampanii wyborczej w Polsce.

Afganistan to też dowód na to, czym jest katastrofa klimatyczna, której kolejni chojracy z Facebooka i wujkowie przy świątecznym stole wciąż zaprzeczają.

Czy możemy coś zrobić? – Oprócz pomocy humanitarnej najważniejszym w mojej opinii działaniem jest teraz walka o prawa osób uciśnionych przez rządy talibów – mówi Jakub Szymczak z Amnesty International.

Jak zauważa Liza Sherzai, najlepszym wsparciem dla Afgańczyków byłoby stworzenie przez nowych rządzących miejsc pracy i zapewnienie możliwości edukacji dla wszystkich, ponieważ uzależnienie się od organizacji pomocowych na lata nie jest rozwiązaniem.

Jagoda Grondecka mówi, iż dziś priorytetem jest to, by afgański sektor prywatny mógł stanąć na własnych nogach.

Jednak w tej chwili choćby ta podstawowa pomoc będzie na wagę złota.

W obliczu kolejnych trudnych wiadomości z Afganistanu pytam Nilofar, czy ma jeszcze nadzieję. – Te trzy lata bardzo mnie zmieniły. Zmieniły to, jak postrzegam świat i międzynarodową politykę. Mam wrażenie, jakbym postarzała się o 30 lat. To historia na dobry serial, z wieloma odcinkami. Horror. W Afganistanie zostali moja mama i bracia. Brak wsparcia ze strony społeczności międzynarodowej mnie załamuje. Jestem kolejnym pokoleniem, któremu przyszło żyć w czasie wojny. Ale nie tracę nadziei. Afgańczycy nie są gotowi, by się poddać. Walczę. O naszą wolność i godność. O życie w naszej ojczyźnie – mówi Afganka. Wierzę jej.

Archwium prywatne

Nilofar Ayoubi w Kabulu

Jako dziecko Nilofar musiała przebierać się za chłopca, aby mieć dostęp do edukacji. Od lat jest prominentną działaczką na rzecz praw człowieka i kobiet. Dziś reprezentuje głos Afganek na arenie międzynarodowej – przewodzi protestom, kontaktuje się z międzynarodowymi organizacjami i inicjatywami, jak UE, ONZ czy TED. Swoją działalność kontynuowała choćby tuż po tym, jak znalazła się w ośrodku dla uchodźców w Polsce.

– Dziś moim jedynym życzeniem jest to, by Afganistan był wolnym i sprawiedliwym krajem, w którym jest miejsce dla wszystkich – mówi Nilofar Ayoubi.

W końcu, jak pisze Wojciech Jagielski w „Modlitwie o deszcz”, „pozostaje tylko pokora, nadzieja i wiara. Że wszystko będzie dobrze. Musi być”.

Idź do oryginalnego materiału