Do zdarzenia doszło w nocy z poniedziałku na wtorek 15 sierpnia. Boeing 787 południowoamerykańskich linii Latam wystartował z Miami w USA do Santiago de Chile. Na pokładzie było 271 pasażerów.
Po około trzech godzinach lotu jeden z pilotów miał pójść do toalety. Długo jednak nie wracał na swoje miejsce, aż w końcu został odnaleziony nieprzytomny w WC przez jednego z członków załogi.
Dwóch pozostałych pilotów natychmiast podjęło decyzję o zmianie kursu. Skierowano się w stronę Panamy w celu awaryjnego lądowania, by poszkodowany mógł jak najszybciej dostać fachową pomoc medyczną. Maszynę udało się bezpiecznie sprowadzić na ziemię w niecałe 30 minut.
Niestety, było już za późno. Po przybyciu na miejsce stwierdzono zgon pilota. Linie lotnice Latam wydały oświadczenie w związku z tragedią, jaka miała miejsce na pokładzie boeinga.
"Samolot LA505 na trasie Miami – Santiago de Chile, musiał wylądować na międzynarodowym lotnisku Tocumen w Panamie z powodu nagłej potrzeby medycznej jednego z trzech członków załogi dowódczej. Kiedy samolot wylądował, służby ratownicze udzieliły pomocy ratującej życie, ale pilot niestety zmarł" – potwierdzono.
W dalszej części przedstawiciele firmy złożyli kondolencje rodzinie. "Jesteśmy głęboko wdzięczni za jego 25-letnią karierę i jego cenny wkład, który zawsze wyróżniał się poświęceniem, profesjonalizmem i poświęceniem. Podczas lotu przeprowadzono wszystkie niezbędne protokoły bezpieczeństwa, aby chronić życie poszkodowanego pilota" – czytamy.
Z nieoficjalnych doniesień wynika, iż przyczyną śmierci pilota mógł być atak serca. Mężczyzna miał źle się czuć już w momencie, kiedy wychodził z kabiny pilotów do toalety.
Samolot ostatecznie opuścił Panamę 15 sierpnia o godzinie 17:24 czasu lokalnego i ostatecznie wylądował na lotnisku docelowym o godz. 23:55 – około 5 godzin i 31 minut później.