To one wybrały nową władzę. Ale nie obudziły się w nowej, lepszej Polsce

krytykapolityczna.pl 1 rok temu

W drodze na wywiad z jedną z moich rozmówczyń podjęłam decyzję, by nie pozwolić sobie na choćby sekundę scrollowania. Żadnych postów na Instagramie, żadnych relacji od znajomych, żadnych prześmiewczych tiktoków. Przez pierwsze kilka godzin jeszcze się trzymałam. Przeczytałam tylko na gwałtownie umowę koalicyjną – na zdjęciu wszyscy zadowoleni, od ucha do ucha uśmiechnięci. Rozczarowana? Tak. Zaskoczona? Nic a nic.

Ale… one po ciebie przyjdą. Posty, relacje, tweety, nagłówki. Nagle spłynęła cała ich lawina. Nie zagłębiając się w problem handlu emocjami, które wciąż pozostają najcenniejszą cyfrową walutą, chcę się wsłuchać w tę feministyczną energię mobilizującego gniewu. Od lat wypomina się nam, iż jesteśmy „radykalne”, ale co to adekwatnie znaczy?

Kilka osób – najmłodsza ma lat 18, a najstarsza 24 – opowiedziało mi, na jaką Polskę głosowały i jak czują się w nowej rzeczywistości politycznej. I czy na pewno nazwałyby ją „nową”? Wiedząc, iż prywatne jest polityczne, protestują i działają od nastoletniości, a mimo to nikt się nimi szczególnie nie interesuje. No, chyba iż publicyści. „Płatki śniegu”, bez pracy i na utrzymaniu rodziców, wciąż są świetnym pretekstem, by pokazać naiwność czy miałkość lewicowych postulatów, bo przecież to tylko głos uprzywilejowanej, niereprezentatywnej społecznie grupy.

Wszystko o nas bez nas

Największe oburzenie wywołuje to, czego w umowie koalicyjnej nie ma. Słowo „aborcja” nie pada tam ani razu. Jest eufemistyczne „decydowanie o sobie” i obietnica powrotu do zakazu wpisanego do jednej z najsurowszych w Europie ustaw, tej z 1993 roku. Nie ma mowy o liberalizacji prawa do aborcji, choć to ten postulat wyprowadził Polki na ulice w 2020 roku; nie ma choćby słowa o dekryminalizacji, czyli o zniesieniu artykułu 152 Kodeksu karnego, który karze za pomocnictwo w przerwaniu ciąży.

Jeśli unieważnienie wyroku Trybunału Konstytucyjnego sprzed trzech lat jest jedynym, na co politycy, mężczyźni u władzy, są w stanie się zgodzić, dowodzi to jedynie, iż wciąż są głusi i ślepi na rzeczywistość: każdego roku kobiety w Polsce przerywają ciążę od 100 do 200 tysięcy razy (dane Guttmacher Institute i Federy). To zmiana wyłącznie symboliczna. Przywraca stary, patriarchalny porządek. Dzieli Polki na te dobre i te złe, Polki katoliczki i Polki lewaczki, Polki w potrzebie i Polki nieodpowiedzialne.

W podcaście Marty Nowak i Magdaleny Malińskiej Czułe punkty Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu mówi: „Sama niezgoda na tę sytuację, to, iż ty czujesz, iż to nie jest coś, czego ty chcesz, co planujesz, z czego się cieszysz wtedy zaczyna się aborcja. […] Ważne są statystyki, które mówią o tym, iż jedna na trzy kobiety w Polsce miała aborcję, z CBOS-u, z 2013 roku, ale tak naprawdę nas jest więcej. Te wszystkie kobiety, które doczekały się okresu, też, w jakimś sensie, jednak myślały o tym, co zrobią. To jest doświadczenie, które nas bardzo wszystkie łączy, ten strach”.

Zło czai się gdzieś za rogiem, dlatego nie chodź sama po nocach, zmień bluzkę, nie pij, nie pal, nie tańcz. Ostrożnie dobieraj słowa, uważaj na to, co robisz. jeżeli coś ci się stanie, najpewniej mogłaś zrobić coś lepiej. Dziewczynki socjalizuje się do życia w strachu. Kto oglądał zoomerski serial Netflixa Sex Education, piękne, feministyczne sceny dziewczyńskich rozmów, pojednań, wzajemnego wsparcia, ten wie, o czym mówię.

Dla zetek postulat legalizacji aborcji jest czymś, czego ze sobą przegadywać nie trzeba, a niekończące się oczekiwanie na wolność i podmiotowość kobiet jest potwornie frustrujące.

To, iż jakikolwiek polityk z partii demokratycznych może teraz myśleć sobie o koalicjach, o nowej władzy, o nowych stanowiskach, to jest nasza zasługa. o ile ktokolwiek w Polsce uratował demokrację, to właśnie my. mówi Dominika Lasota, aktywistka klimatyczna reprezentująca Inicjatywę Wschód. Ta sama organizacja stoi za głośnym spotem „Cicho już byłyśmy”, który zachęcał kobiety do oddania swojego głosu w wyborach parlamentarnych.

Inicjatywa Wschód umowę koalicyjną ocenia miernie. Docenia za wyłączenie 20 proc. najcenniejszych lasów z wycinek, pojawienie się zapisów o zielonej transformacji i wsparciu budżetówki. Wypomina brak konkretów w sprawie mieszkań, brak konkretnych procentów PKB na naukę i ochronę zdrowia, brak deklaracji o depenalizacji aborcji. Lasota idzie o krok dalej: wszystkie zaniechania umowy nazywa politycznym tchórzostwem.

To politycy nie są gotowi na zmianę, nie ich wyborcy i wyborczynie. Ludzie w Polsce są gotowi na wiele zmian: na przeprowadzenie sprawiedliwej, zielonej transformacji w gospodarce, na legalizację aborcji na żądanie. jeżeli komuś mielibyśmy zarzucać radykalność, to właśnie mężczyznom u władzy, radykalność w swoim konserwatyzmie mówi.

Tę gotowość też należało sobie wypracować. Przeszłyśmy długą i trudną drogę. Maszerując po prawa kobiet, prawa społeczności LGBT+, w obronie demokracji, wolnych sądów, europejskich wartości. Protestowaliśmy, protestowałyśmy latami. Odnajdując w sobie solidarność, stworzyliśmy silne społeczeństwo obywatelskie. Oburza nas świat, który zgotowali nam politycy, a ich oburza tylko to, iż się na taki świat nie godzimy. Że nie godzimy się na uciszanie, na automatyzm wydawanych ex cathedra ocen i na patriarchalny schemat, w którym racjonalny mężczyzna wyjaśnia kobietom, dlaczego ich emocjonalność jest nie na miejscu. Dla Lasoty wszystko to jest absurdalne.

Pewne rzeczy powinny być, po prostu, jakąś absolutną normalnością. To nie jest normalne, iż w 2023 roku mamy jedno z najostrzejszych praw aborcyjnych na świecie. To nie jest normalne, iż w Polsce, w 75 proc. opieramy gospodarkę na paliwach kopalnych, na węglu, i nic z tym nie robimy. To, co jest normalne, to wzbudzanie alarmu wobec totalnie kryzysowych, tragicznych problemów, które mamy w Polsce. o ile ktoś narzeka, iż śmiemy żądać konkretów, i to na już, chyba za dużo tych problemów w życiu nie ma. Bo gdy pewne sprawy dotyczą cię bezpośrednio, nie jesteś na uprzywilejowanej pozycji, to rozumiesz ten gniew i zniecierpliwienie.

Częścią tej zmiany są młodzi ludzie, których aktywności politycznej, jak przekonuje Justyna Suchecka, z prostych powodów demograficznych czasem po prostu nie widać. Pytanie „gdzie byli, gdzie są młodzi?” zadają starsi na swoich „poważnych” protestach. Młodzi są, ale czy chcecie ich usłyszeć? Zrozumieć? Wymijające, ni to afirmatywne, ni to krzepiące frazesy o sprzeciwie wobec „wchodzenia nam do łóżek” nie wystarczą, nic nie znaczą. Stanowią tylko dowód na to, iż nie dorośliśmy do dojrzałej rozmowy o seksualności, tożsamości, ciele i wolności sprawach ogromnie ważnych dla pokolenia Z.

Nie wystarcza mi, iż nie macie nic przeciwko, chcę aktywnego wsparcia

Boję się, bo czuję, iż stoimy w miejscu albo robimy małe kroczki do tyłu. Bo czym innym jest powrót do rzeczywistości sprzed 2020 roku? Ja choćby nie wiem, dlaczego tak surowe prawo nazwano kompromisem. I tak nikt nie patrzy na ciebie jak na dorosłą osobę, zdolną podejmować samodzielne decyzje, zamiast tego jesteś kontrolowana, karcona i oceniana odpowiada mi Lex, gdy pytam o pierwsze wrażenie z lektury umowy koalicyjnej.

Lex jest niebinarną osobą aktywistyczną. Studiuje psychologię, śpiewa w uniwersyteckim chórze. Należy do Stowarzyszenia Tęczowy Białystok, które stanowi część Koalicji Miast Maszerujących oraz Otwartego Parasola, lokalnej „równościówki”. Uczestnik I Białostockiego Marszu Równości z 2019 roku, brutalnie zaatakowanego przez tzw. kiboli i narodowców, zjeżdżających z całej Polski dla, samozwańczo wówczas przez nich zarządzonego, widowiska przemocy i nienawiści.

W tym roku współorganizowała marsz w grupie osób, w której średnia wieku to jakieś 20 lat. Stara ekipa zrezygnowała z powodu wypalenia aktywistycznego – opowiada. – 2019 rok był bardzo ciężki, to czas homofobicznej kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy, przemocy policyjnej towarzyszącej zatrzymaniu Margot, nagonki w mediach publicznych i pierwszego marszu w moim mieście, podczas którego rzucano w nas petardami i butelkami.

Należała do młodzieżówki i dwóch stowarzyszeń pozarządowych. Przygoda z polityką to już dla niej przeszłość, większą satysfakcję czerpie teraz z aktywizmu. Współorganizuje marsze równości, prowadzi Klub Książki Queerowej, a lato spędza na warsztatach aktywistycznych.

Miała nadzieję, iż w Sejmie będzie więcej posłanek, młodych polityków i polityczek. Trudno jej sobie wyobrazić, iż mężczyzna po pięćdziesiątce rozumie jej problemy. Może co najwyżej sklecić parę ładnych zdań o tym, iż przyszłość jest w naszych rękach.

Podobają się jej zapisy gwarantujące kompleksową opiekę okołoporodową, rozbudowę sieci żłobków. Łatwo jednak zauważyć, iż cały szósty punkt umowy skupia się na Polce, która na pewno tą matką chce być: prawo do bycia w ciąży, prawo do zapisania dziecka do dobrego żłobka, prawo do egzekwowania alimentów na dziecko. Ma się wrażenie, iż dla mężczyzn w polityce nie istnieje kobieta, która do tej tradycyjnej układanki nie pasuje. Kobiety queerowe, kobiety z doświadczeniem przemocy, kobiety redefiniujące pojęcie rodziny i płci nie są kimś, kim ci mężczyźni chcą się zajmować, komu chcą dać platformę.

Są ważniejsze sprawy. Inflacja! Drożyzna! Dziura budżetowa!

Dziewczyny, które boją się wypowiadać na tematy związane z gospodarką, wiedzą o niej więcej, niż im się wydaje. Wiele mówią o równych szansach, kwestionują kapitalistyczne reguły gry, głośno zastanawiają się nad tym, jaką wizję świata kreślą zwolennicy wolnego rynku i stanowczo przyznają, iż właśnie w takim żyć nie chcą. Ktoś im musiał powiedzieć, iż wybieranie polityki bliskiej człowiekowi, ich wrażliwość, ciekawość i pragnienie wolności tracą na znaczeniu wobec rozmowy o pieniądzach.

Jest w nich niepokój o inflację, o sprawy mieszkaniowe, o brak oszczędności. Bezczelna szczerość, gdy mówią: tak, lubię pójść z koleżanką do kawiarni, tak, lubię wydać pieniądze na głupoty, tak, wiem, iż one nie są moje, ale nie będę zaharowywać się od najmłodszych lat, bo Marcin Matczak mówi, że tak trzeba. Nie, nie zgadzam się na sądzenie ludzi względem tego, jakiej słuchają muzyki i czy pracują wystarczająco ciężko, by socjal im się należał. Zdarza im się krytykować „rozdawnictwo”, za to jest w nich niezgoda na to, by polskiej wsi dorabiać brzydką gębę.

W naszej kampanii profrekwencyjnej było dla mnie bardzo ważne, żeby mówić o inflacji, wychodzić z konkretnymi żądaniami i konkretnymi rozwiązaniami, jak chociażby podatek od nadmiarowych zysków od spółek skarbu państwa czy transformacja energetyczna, która odetnie nas od drogich paliw, windujących inflację. To jest trochę o przechwytywaniu tematów, przechwytywaniu Polek. Nie damy się zamknąć w tematach, które są dla starszych gości wygodne mówi Dominika Lasota.

Lex dodaje: Czasem tak się strofujemy, wypominamy sobie niedostatki w wiedzy, zamawiamy kolejne książki o ekonomii w pigułce. Mam uwierzyć, iż nastoletni chłopcy głosujący na Konfederację znają się na gospodarce?

Natalia, absolwentka studiów kulturoznawczych, mówi mi, iż to niewyobrażalnie śmieszne, gdy lider rzekomo „najbardziej wyspecjalizowanej w naukach ekonomicznych”, partii politycznej, Sławomir Mentzen, oferuje swoim pracownikom mniej niż najniższa krajowa. Sprawa trafiła do Państwowej Inspekcji Pracy. Biegła w politycznym żarcie, z aktywistyczną przeszłością i anarchistycznym serduchem Natalia nie kryguje się specjalnie, gdy mówi o swoich poglądach. Jest stanowcza, język ma cięty.

Poznałam kiedyś gościa na imprezie tematycznej, przebrał się za dziurę budżetową. I był jak: Powiedz do lustra trzy razy „dziura budżetowa, dziura budżetowa, dziura budżetowa”. Wiesz, co się stało? Ona dalej nie istnieje. Potem to całą noc guglowałam, wkręciłam się.

Najbardziej zależy jej na dofinansowaniu ochrony zdrowia, szczególnie jeżeli chodzi o psychiatrię młodzieży, podwyżki dla budżetówki, nauczycieli, osób pielęgniarskich, osób sprzątających w szkołach.

Polityka mnie wkurwia, bo jest tam za dużo mężczyzn myślących wyłącznie o tym, co będą z tego mieli. Nie obchodzi ich nic poza własnym biznesem i kontrolą społeczeństwa. A ja się z tym nie zgadzam, wychodzę z założenia, iż ludzie nie są tak źli.

– Twarda polityka, czyli finanse, gospodarka, podatki, aktywa państwowe, to są rzeczy, którymi my, dziewczyny, nie powinniśmy się zajmować. Tak nam się wmawia. A mnie w aktywizmie klimatycznym najbardziej ekscytuje to, iż wpychamy się w te miejsca, do których blokuje nam się dostępmówi Lasota.

Chcę odważnych i bezkompromisowych ekonomistek XXI wieku, dziewczyn i kobiet, mówiących o gospodarce, które nie będą Izabelą Leszczyną. Pomyślmy o tym, jak gospodarka może chronić planetę i ludzi, polskich pracowników, polskie kobiety. Do dziewczyn, które wywróciły stolik, idąc tłumnie do wyborów: chciałabym, żebyście wiedziały, iż następny krok jest o tym, iż my naprawdę będziemy redefiniować różne obszary życia politycznego i społecznego.

W tę zdroworozsądkowość, zimny osąd i pragmatyzm mężczyzn u władzy jakoś nie wierzymy, to im łatwo przychodzi, nie mają nic do stracenia. Kontrolują nasz gniew, nasz lęk, nasze zakochania i naszą cielesność, decydując, co jest sprawą ważną, a co ma marginalne znaczenie.

Gdy pytałam dziewczyny o Polskę, w jakiej mogłyby zostać, najczęściej odpowiadały: w takiej, w której będą mogły kochać. Mieć razem psa, może obrączkę na palcu, całować się na ulicy. Do queerowych dziewczyn, które do wyborów poszły lub nie: następny krok to iż będziemy mówić za siebie i nikt nas już nie przekrzyczy. Chciałabym, żebyście to wiedziały.

**
Aleksandra Prętka
– absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Łódzkim. Studentka kultury współczesnej w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej Uniwersytecie Humanistycznospołecznym w Warszawie. Lewica tożsamościowa, kawiorowa lub kawiarniana. Queerowa, feministyczna i w dodatku gardzi polskim schabowym.

Idź do oryginalnego materiału