Przyjechałem tu jednak nadaremno, bo nic nie załatwiłem, ale nie chcę się tu na ten temat rozpisywać. Muszę robić to wszystko, tylko po to, by dostać najniższy stopień orzeczenia o niepełnosprawności - lekki, który tak naprawdę mi nic nie daje, a wręcz utrudnia.
Tylko, iż posiadanie takiego orzeczenia to konflikt tragiczny. Upoważnia mnie do bezpłatnego odbierania wkłuć i zestawów infuzyjnych. I to by było na tyle z pozytywów. Wszakże cena tych cudów medycznej techniki oscyluje wokół co najmniej 300 złotych miesięcznie, co może mocno nadwyrężyć mój budżet.
Z orzeczeniem lekkim jednak nie przysługują mi żadne ulgi, chociażby w komunikacji publicznej. A z pracą jest ciężko. Potencjalny pracodawca jak dowiaduje się, iż mam orzeczenie o niepełnosprawności, wie, iż nie mogę brać nadgodzin, ani zmian nocnych, mimo iż osobiście uważam, iż dałbym radę. Jak mieszkałem w 2021 roku w Łodzi, prawie dostałem umowę o pracę z całkiem fajnymi zarobkami. Na przeszkodzie stanął lekarz medycyny pracy, który dowiedziawszy się, iż mam cukrzycę zabronił ewentualnych (bo nie obowiązkowych) zmian nocnych.
Źródło |
Nie dziwi zatem, iż w Polsce rodzi się dramatycznie mało dzieci, skoro państwo zmusza kobiety do rodzenia osób z wadami letalnymi, a potem te zostają same na lodzie. A jeszcze gorsze jest to, iż jak państwo zawodzi i ktoś chce zrobić zrzutkę na ratowanie życia/zdrowia, to będzie musiał zapłacić od tego podatek. Nie zasługujemy na wasze miłosierdzie. Dziękujemy za życie.