To nie był dobry rok.

posmiertnik-doktora-bruneta.blogspot.com 5 lat temu
To nie był dobry rok. Nastrojem, wbijający się poniżej poziomu jakiejkolwiek ziemskiej depresji, poprzecinany wąwozami nagłych zwrotów akcji, pustymi korytami rzek, które okazały się być jedynie fatamorganą, wytworem chorego umysłu - od początków martwych i nie płynących choćby do nikąd. To było kilkaset dni pozlepianych, niespójnych, kilka przenikających się wzajemnie inkoherentnych czasoprzestrzeni - miast uskuteczniać, zgodnych z prawami fizyki oddziaływania, pomimo nawoływań Dopplera, zza grobu - obrzydliwie, obleśnie, niczym dwa rodzaje gówna w jednym klozecie, przenikały się wzajemnie, tworząc wielokrotnego użytku czarne dziury - przejścia czasowe - pozwalające bezkarnie powtarzać wciąż te same błędy z przeszłości. Przysłowiowa ręka w nocniku lądowała wręcz nie raz, nie dwa, zaprzeczając twierdzeniu, jakoby Homo sapiens posiadał jakąkolwiek zdolność uczenia się na własnych błędach. Otóż - nie posiada, a owe błędy popełnia wciąż i za każdym razem z porównywalną lubością i całkowitym brakiem samozachowawczego instynktu.

To nie był dobry rok. Kilku przyjaciół odeszło, kilku się skurwiło. O tych drugich - nie napiszę - postanowiłem bowiem milczeć - ot taka profilaktyka wymiotów. Co do tych nieodżałowanych - muszę wspomnieć wspaniałego Druha mego Klaterka - Andrzeja Skupińskiego, który tak niedawno temu nas opuścił. Będzie mi brakować naszych długich telefonicznych rozmów, maili z tekstami piosenek, wspólnych imaginacji dotyczących koncertów, występów i kabaretowych tournee. Będę tęsknił za bajaniem, ślonskom godkom, dystansem i poczuciem humoru Tolusia, podobnie jak za starym Bytomiem, za czasami, gdy - po paru głębszych i kilkugodzinnym literackim szaleństwie - wysyłaliśmy ortodoksyjny sygnał dla świata, ze śpiewem obdarzając uryną centralny punkt Rynku mego rodzinnego miasta.

Ten rok przesączał się powoli, szumiał, zlepiał, ciągnąwszy ze sobą kaszel i ból. Tak, to dla mnie dwa symbole odchodzącego czasu - ale i dowody na nieuchronność tego, co przede mną. Nie mam zielonego pojęcia jak to wszystko się skończy. Jedyny mój plan na nadchodzący rok, to pójść zagłosować w wyborach po to, by więcej nie musieć oglądać w telewizji tych złodziejskich i debilnych pysków w tej chwili nam panujących. Kiedyś, kiedy uważałem ich jedynie za zabawnych i niegroźnych kretynów - pisałem na blogu co tydzień. Dziś, patrząc na to, co robią z moim krajem - najzwyczajniej się ich brzydzę, przestali być powodem, dla którego chciałbym usiąść przed klawiaturą.

Był czas, gdy pisałem też dla kobiet. Pod koniec tego roku, uważam, iż to całkowita strata czasu - ani nie zostanie to nigdy odpowiednio docenione, a zawsze przecież może znaleźć się kolega, posiadający większe pióro. Na jego niekorzyść jednak działa fakt, iż, jakkolwiek nie starałby się, ilekolwiek by nie zainwestował - pióro - nigdy nie będzie wiecznym.
Czy popełniłem błędy? Oczywiście, iż tak! Przekraczałem granice? Bezwzględnie, przyznaję. Czy odbijałem się od dna? jeżeli odcięcie od stryczka jest rodzajem ruchu - to i owszem. Jakiś czas temu napisany post, przeszedł bez echa - może to i dobrze, bo był w stu procentach autobiograficzny. Gdybyście naprawdę zrozumieli wówczas jego przesłanie, to dopiero byłby ubaw, niemalże na poziomie Pudelka. Na szczęście doskonale wiedziałem, iż większość z Was będzie miała to w dupach - stąd moja ekspiacyjna odwaga.

Obiecuję, iż w przyszłości na takie blogowe osobliwości sobie już nie pozwolę. Bo najgorsze - już za mną. Nie będzie więcej samotnych, zbrukanych cytostatycznymi wymiotami, poranków. Ani dręczącego oczekiwania na wynik komputerowej tomografii. Głupiej wiary w ludzi, uczucia, sens szukania dobrej strony patologicznych egoistów. Nadstawiania drugiego policzka. Never ever. Będzie, co ma być.



Wierzę, iż będzie dobrze, bo zamiast słowa przepraszam, usłyszałem dziękuję, gdy - przy okazji kolacji dla samotnych i bezdomnych - udało mi się zgromadzić wokół jednej idei KODziarzy i PiSowców, ateistów i mohery, młodych i starych. To doprawdy cudowne doświadczenie widzieć ich wszystkich, bez kretyńskich bagaży i obciążeń. Takiego świata właśnie życzę wszystkim na nadchodzący rok.
Cytując uczestnika:
Dziękuję, iż dzięki Panu człowiek może poczuć się lepszy i potrzebny.
Bądźmy lepsi i potrzebni na co dzień.

Wierzę, iż będzie dobrze. Przecież musi być stół i dobre oczy nad stołem - śpiewała kiedyś Budka Suflera. Ja to mam. A, dzięki mojemu niedopatrzeniu - pod nieobecność gospodarza, KoKo nauczyła się wchodzić na meble i świeci tymi pełnymi miłości oczami od rana do samego wieczora, a w nocy - wtulona w mój grzbiet - śni szczęśliwe psie sny, zarażając mnie nimi.

Będzie dobrze, bo odzyskałem spokój. I jestem gotowy. Jest, jak to mawia nieoceniona Qrooliq Bencz - benczowsko.

Wierzę, iż będzie dobrze, bo - cytując plugawego klasyka - mnie się to po prostu należy.


Idź do oryginalnego materiału