Bastka nie dało się nie lubić. – Zawsze wesoły, bardzo empatyczny, nigdy nie odmówił pomocy, był naszą podporą – mówi Izabela Rusik, kierownik Środowiskowego Domu Samopomocy w Lucynowie, do którego Sebastian Kosiński od prawie 20 lat przyjeżdżał. Nikt w ŚDSie nie może pogodzić się z tym, iż już się nie zobaczą.
Wczoraj wieczorem informowaliśmy o tragedii w Rozalinie. Pod kołami samochodu zginął tam mężczyzna. To 47-letni Sebastian Kosiński. Pochodził z Cienina Kościelnego, ale od lat mieszkał właśnie w Rozalinie, blisko miejsca tragedii.
– Jesteśmy w szoku, nie możemy uwierzyć w to, co się stało – mówi Izabela Rusik, kierownik Środowiskowego Domu Samopomocy w Lucynowie, którego Bastek – bo tak się zwracało do niego większość znajomych – był uczestnikiem. Do Lucynowa przyjeżdżał prawie od 20 lat, niemal od początku istnienia placówki. Wczoraj uczestniczył w zajęciach, planował przyjazd też dziś. Cieszył się, bo na zajęciach kulinarnych miał robić swoje ulubione tosty. – To był człowiek, którego nie dało się nie lubić. Zawsze wiedział, jak się odezwać, zawsze miał uśmiech na twarzy, zarażał pozytywną energią. Bardzo empatyczny, chętnie pomagał innym uczestnikom, bardzo dobry człowiek. Wiedział wszystko, co się u nas działo. Był naszą podporą – wspomina pani kierownik.
– Był wolnym człowiekiem, żył tak, jak chciał. Zdarzało się, iż pewien czas do nas nie przyjeżdżał, ale zawsze wracał. Wiedział, iż tu ma swoją przystań, tu ma swój dom, w którym zawsze spotka swoich przyjaciół – dodaje.
Wszyscy uczestnicy i kadra ŚDSu mocno przeżywa śmierć swojego przyjaciela. Kierownik przygotowuje dla nich pomoc psychologiczną.