Ostatni występ przed zakończeniem kariery to dla sportowców okazja, by mówić o swoich sukcesach, zdobytych medalach i mistrzowskich tytułach. Andrzej Wrona takiego podsumowania swoich osiągnięć nie zrobił. Podczas ostatniego meczu, który był zwieńczeniem jego trwającej niemal 35 lat przygody z siatkówką, postanowił opowiedzieć o swoich słabościach i momentach, w których chciał zrezygnować ze sportu, bo uważał, iż się do tego nie nadaje.
Odważne wyznanie mistrza
Po co to zrobił? Dlaczego zamiast się chwalić i pochwał słuchać, mówił o braku wiary w siebie? Ano dlatego, iż jest uważnym obserwatorem i widzi, iż podobny problem z samoakceptacją ma dzisiaj wiele dzieci. Niektóre się przez to poddają, rezygnują ze swoich pasji i marzeń.
To właśnie do takich zakompleksionych dzieciaków chciał dotrzeć. – jeżeli słuchają mnie młodzi ludzie, którzy są na początku swojej drogi, to chciałbym wam powiedzieć, iż stoi przed wami chłopak, który przez większość dzieciństwa był dużo niższy i dużo słabszy od swoich kolegów z drużyny. Któremu zdarzało się na obozach po cichu płakać w nocy w poduszkę, bo starsi mu z tego powodu dokuczali – wyznał na początku swojego pożegnalnego przemówienia.
Potem wyznał, iż gra w siatkówkę, była z jednej strony jego pasję, ale też męczarnią. Właśnie dlatego, iż nie wierzył w siebie i ciągle porównywał się z innymi. A iż już jako nastolatek grał w jednej drużynie ze swoimi idolami z dzieciństwa, to w tych porównaniach nie wypadał zbyt korzystnie.
– Każdego dnia byłem zestresowany każdym kolejnym treningiem, bo wiedziałem, iż odstaję od reszty swoimi umiejętnościami. (…) I mówię o tym dlatego, iż zajęło mi parę lat, żeby pokonać samemu "swoją głowę" i wspiąć się na wyższy poziom. A było kilka momentów, w których mogłem zrezygnować – wyznał.
Nie wstydźcie się prosić o pomoc
Większość ludzi w wypełnionej po brzegi Hali Torwaru miała już wtedy łzy w oczach. Także rodzice Andrzeja Wrony, jego żona i koledzy z drużyny. Ale siatkarz dopiero wtedy przeszedł do sedna swojego przemówienia. Zaapelował do dzieci. Tych mało przebojowych, wątpiących w swoje umiejętności, wyszydzanych przez kolegów z klasy czy boiska. – jeżeli więc wy, dzieciaki, przeżywacie coś podobnego, to nie bójcie się poprosić o pomoc rodziców, trenera, którzy pewnie przekierują was do psychologa czy innej osoby. Mi 18 lat było wstyd poprosić o pomoc i to jedyna rzecz z mojej kariery, której tak naprawdę żałuję. Wy się nie wstydźcie – powiedział.
Za te słowa Wrona zebrał burzliwe brawa. A pod umieszczonym na Instagramie filmikiem z tą przemową aż roi się od komentarzy. "O jeny, ale mi się wzruszyło" – napisał Dawid Podsiadło. "Dziękuję za te słowa. Dziękuję jako pedagog pracujący od 15 lat w szkole, jako mama najniższej dziewczynki w klasie pierwszej, jako neurologopeda. Piękne świadectwo, które pomoże innym. Tym słabszym i tym wykluczonym. Niestety mimo wielu prób pomocy często powstaje trauma, która przez lata sieje zamęt. A to wszystko przez drugiego człowieka. Mam nadzieję, iż za Pana przykładem pójdą też inni sportowcy, idole dzieci i nastolatków. Słowa ranią. Bierna i czynna agresja rani" – dodała neurologopedka Katarzyna Knapp-Idziak.
Cała przemowa Wrony jest na Instagramie. Warto ją obejrzeć razem z dzieckiem. Bo Wrona to idol dla młodego pokolenia, więc jest szansa, iż jego opowieść o walce z własnymi słabościami naprawdę komuś pomoże. Zwłaszcza iż efektem tej walki jest jeden tytuł mistrza świata, trzy tytuły mistrza Polski, dwa Puchary Polski i jeden Superpuchar Polski. Sporo jak na kogoś, kto płakał w poduszkę, bo uważał, iż nie jest tak dobry, jak koledzy.