Szkoły na to sobie pozwalają, dzieci płacą najwyższa cenę. Wstrząsający wpis mamy

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Dzieci, które nie mieszczą się w normach systemu szkolnictwa, mają problemy psychiczne. Unsplash


Szkoła może być powodem depresji dziecka. Szczególnie jeżeli kilkulatek lub nastolatek nie mieści się w sztywnych ramach systemu: ma zaburzenia rozwojowe, problemy psychiczne czy po prostu jego zachowania odbiegają od sztywnych norm. jeżeli w takiej sytuacji określa się je mianem "niegrzecznego" to jeszcze nic. Dzieci, które "nie są takie jak wszyscy" kończą na kozetce psychologa i psychiatry, bo doświadczają przemocy psychicznej i fizycznej.


Dzieci, które w jakiś sposób odbiegają od przyjętych norm, a w szkole nie wpisują się w sztywny system szkolnictwa, mają problemy psychiczne.

Najgorzej jest z dziećmi, które mają problemy psychiczne i emocjonalne oraz różnego rodzaju zaburzenia - często bywa, iż traktuje się je jako "niegrzeczne".

Chociaż mamy coraz większą świadomość, to przez cały czas zdarza się, iż szkoła winę za zachowanie dziecka zrzuca na rodziców, przez co i dziecko, i rodzic często kończy z depresją.


Sztywny system szkolnictwa nie pozwala na odchylenia od normy u dzieci


"Zabije się, nie chcę żyć, oddajcie mnie do psychiatryka, jestem debilem" – to słowa, które wypowiedział w obecności mamy 10-letni chłopiec, który doprowadzony został do takiego stanu, przez... szkołę. Wszystko przez to, iż system szkolnictwa wciąż jest w opcji, iż dziecko w szkole ma być grzeczne. Nie uznaje zachowań, które odbiegają od przyjętych sztywnych norm społecznych. Sam system, ale i niestety wielu nauczycieli, nie mają zrozumienia dla dzieci wrażliwych, z zaburzeniami rozwoju, w spektrum autyzmu czy z ADHD.

A to, jak niektórzy nauczyciele, dyrektorzy i wszelkie przepisy z Prawa oświatowego traktują osoby, które nie potrafią wpisać się w ramy, jest szokujące i karygodne. Napisała o tym wpis na Facebooku pewna mama, której list anonimowo opublikowano na profilu Znachorka.pl. Post jest obszerny, wstrząsający i wywołujący skrajne emocje – pokazuje, jak bardzo w polskim systemie szkolnictwa cierpią dzieci i ich rodzice. Co szczególnie jest widoczne, gdy dziecko w jakiś sposób "odbiega od normy". Jego mama tak zaczęła swoją wiadomość (pisownia oryginalna - przyp.red.):

"Mój Syn mówił takie straszne rzeczy: zabije się, nie chce żyć, oddajcie mnie do psychiatryka, jestem debilem...

Mówił to jak miał 9-10 lat.

To było straszne.

Bałam się każdego dnia.

Chodziłam na terapię z do psychiatry, żeby nic nie przegapić.

A to ciągle wracało, mówił to w rozpaczy, cały zalany łzami, czasami wykrzykiwał w złości, czasami tylko krzyczał.

Od kwietnia nie chodzi do szkoły.

Ma 11 lat i już chce żyć, tych wszystkich okropnych zdań nie wypowiadał już 5 miesięcy.

Zaczął sobie choćby nucić po nosem, gdy jest sam.

Jest spokojniejszy, pewniejszy siebie.

Zaliczył dwa obozy i wychowawcy go chwalili!!!!


Jego psychiatra mówiła iż takiemu dziecku jak on (wrażliwemu, z ADHD, w spektrum) można dawać kolejne leki, żeby "był grzeczny" w szkole, ale to tak jak kazać alergikowi spać na sianie, leki nie pomogą" – pisze mama 11-letniego chłopca.



Dziecko się chce zabić, bo szkoła uważa go za „niegrzecznego”


Kobieta daje do zrozumienia, iż szkoła wykończyła psychicznie jej dziecko, które nie umiało, nie mogło wpisać się w sztywne ramy systemu. I nie otrzymało od nikogo z zewnątrz pomocy, bo "system jest dla niego za ciasny", jak pisze kobieta w dalszej części wiadomości. Dziecko doznało w szkole wykluczenia, ale również przemocy psychicznej i fizycznej, która doprowadziła go na skraj. Chłopiec musiał leczyć depresję z pomocą psychologa i psychiatry:

"Przeszliśmy razem przez piekło, on miał dwa epizody depresyjne i ja później też.

Tak bardzo chciałam żeby chodził do szkoły, żeby był z dziećmi...

Dzisiaj już wiem iż się myliłam.

Poprostu to nie on nie pasuje do systemu, to system jest dla niego za ciasny, dla mnie z resztą chyba też...

Tylko tak się zastanawiam co to jest za system (szkolnictwo), który doprowadza dzieci na skraj wytrzymałości, który pozwala na przemoc psychiczna i fizyczną?

A wiecie co robiła szkoła gdy Młody miał swoje napady? Zwalała wszytko na mnie. Oskarżała mnie i mojego męża... Wmawiali nam uzależnienia od elektroniki, zarzucali brak zasad ...

Dziwnym trafem, wszytko minęło jak do szkoły przestał chodzić.

To gdzie jest problem?


W Nim, w Nas czy może w szkole?".

Mama 11-latka z problemami rozwojowymi i emocjonalnym i przyznaje, iż to w szkole upatruje pogorszenia stanu swojego syna. Bo wcześniej zdiagnozowane problemy dało się wspomagać u specjalistów, próbować z pozytywnymi efektami pomóc dziecku. I w takiej sytuacji nie pomoże to, iż w szkole jest pedagog specjalny czy psycholog zatrudniony z rządowego obowiązku oświatowego.

Bo jeżeli winę za zachowanie dziecka zrzuca się na rodziców i samego kilkulatka, zamiast mu pomóc i spróbować dopasować ramy do niego, to nikt nie sprawi, iż nagle dziecko, które jest "niegrzeczne", rozwija się inaczej lub wolniej niż rówieśnicy, nagle stanie przed problemami psychicznymi, które biorą się z niezrozumienia i wykluczenia.

A jakie są wasze doświadczenia ze sztywnym systemem szkolnym? My znamy przypadki, iż psychologowie i pedagodzy specjalni naprawdę bardzo dzieciom w szkołach pomagają, wspierają ich i pomagają w codzienności. Ale trzeba pamiętać, iż są właśnie również takie przypadki, jak opisany powyżej, który ewidentnie pokazuje, iż cały system nadaje się do zmiany, szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy mamy coraz większą świadomość różnic emocjonalnych, psychicznych i rozwojowych u dzieci.

Idź do oryginalnego materiału