– System opieki zdrowotnej jest niezwykle skomplikowany. Być może taka jest natura rzeczy i tak musi być, choć chciałoby się dostrzegać w jego kształtach proste prawidłowości, a w jego rozwoju wyrazisty kierunek. Przy podejmowaniu raczej doraźnych i fragmentarycznych decyzji jest to niezwykle trudne. interesujące jest w nim usytuowanie naszej roli lekarskiej i jej ewolucja, której doświadczamy – komentuje Szczepan Cofta.
Choćbyśmy nie wiadomo jak byli zdegustowani – żyjemy w kraju, w którym system opieki zdrowotnej faktycznie działa. Nie tylko nie wyklucza istotnej części społeczeństwa – zasadniczo niemalże nikogo – to jeszcze działa w sposób dość sprawny w bardzo wielu obszarach, na przykład w stanach wymagających nagłej pomocy, mimo naszych frustracji związanych z niedoskonałymi SOR-ami, odległymi terminami wizyt specjalistycznych czy opieką rodzinną. Jesteśmy jednakże niezadowoleni z tej skuteczności.
Trzeba bardzo wyraźnie zaznaczyć, iż niezbędne jest nieustanne „systemowe lekarskie zamyślenie” nad pożądanymi i niezbędnymi zmianami, modyfikacjami, a być może choćby pewnymi przemianami rewolucyjnymi. Doświadczamy na pewno tego, iż jako lekarze jesteśmy coraz bardziej marginalizowani w wiodącym nurcie i działalności, i sugerowanych zmian. Oznaką tego jest nie tylko to, iż odsetek lekarzy na stanowiskach kierowniczych znacząco się zmniejszył. choćby wśród zarządzających szpitalami klinicznymi dyrektorzylekarze są już w zdecydowanej mniejszości.
Warto przypomnieć istotną koncepcję filarów integralności lekarskiego przywództwa w opiece zdrowotnej R. Shepparda (R. Sheppard, Is medicine a profession or a business?, Pol. Arch. Med. Wewn. 2014; 124: 285-289). Zakłada ona i podkreśla trzy elementy integralności działań lekarskich w kontekście przywódczym: 1. Jako lekarze dysponujemy w sposób chyba najbardziej kompetentny wiedzą – danymi naukowymi; 2. To właśnie my mamy bliski kontakt z codziennością opieki, faktyczny kontakt z pacjentem, który wytwarza realne rozeznanie i wrażliwość, oraz 3. Obowiązuje nas przysięga Hipokratesa, z której też wypływają inne lekarskie akty prawne (Kodeks etyki lekarskiej), wzmacniające i uwiarygadniające nasz przekaz.
Jakie są kierunki niezbędnych i pożądanych zmian? choćby w naszym lekarskim środowisku możemy się bardzo różnić nie tylko ze względu na konflikty interesu nas doświadczające i związane z naszą różnorodnością, ale pewnie też i z uwagi na różne wizje świata i rzeczywistości.
Może dominować punkt spojrzenia szpitalnika bądź lekarza rodzinnego czy ambulatoryjnego specjalisty. Może dominować spojrzenie fiskalne, korporacyjne czy też – przy poszanowaniu reguł prawnych, finansowych i organizacyjnych – spojrzenie ukazujące większą wrażliwość i (nie wstydźmy się tego kluczowego słowa) współczucie.
Podstawowe powinno być jednakże spojrzenie biorące pod uwagę przede wszystkim perspektywę pacjenta. choćby jako lekarze, pozbywając się swoich partykularnych interesów i przyjmując perspektywę pacjenta, zawsze będziemy zyskiwali, przede wszystkim w strategii długofalowej. Możemy wygrywać – choćby w w tej chwili tak wyrażonej konkurencji zawodów medycznych i przekraczania ich tradycyjnych ról (patrz: pielęgniarki, farmaceuci – to do refleksji i dyskusji), przyjmując postawy i dążenia bardzo wyraziście wskazujące pacjenta jako oś i cel pomocy systemu opieki zdrowotnej.
Często zarządzający szpitalami nie lubią lekarzy – to z obserwacji i relacji innych. Wydaje im się, iż uda się korzystnie reformować system i poszczególne jego jednostki bez nich czy wbrew nim. Nie jest niezauważana nieraz pewna buta organizacyjna. Staje się jednak tym bardziej dramatyczna, im bardziej pozbawiona jest medycznych kompetencji i wyczucia. Podejmowanie decyzji zarządczych bez takiej kompetencji i wyczucia nie tylko często psuje naszą rzeczywistość, ale także generuje problemy, które sami musimy następnie rozwiązywać.
Obserwuje się też tendencje do przeregulowywania naszej działalności lekarskiej, wpływania – często bezsensownego – na jej szczegóły, z pozbawieniem pola niezbędnego w praktyce codziennej ofiarowanego zaufania. Wbrew sugestiom zarządzających próbujących wpływać zbyt detalicznie na każdą aktywność lekarską, zaufanie także mieści się w logice zarządzania i przynosi pozytywne efekty.
Przy całym szacunku dla zarządzających w tej chwili czy w ostatnich latach – jeden z kolegów lekarzy, który zna nasz system od podszewki i doświadcza go w realizmie mozolnej codzienności, wyraził opinię, iż będzie spokojny, gdy ministrem zdrowia będzie ktoś, kto spędził co najmniej rok na SOR w Lubuskiem czy Podlaskiem. Ktoś, kto dotknął swą kompetencją i doświadczeniem najbardziej wrażliwych elementów systemu.
Powinniśmy kontynuować nasze lekarskie systemowe zamyślenie. Nie tylko w postaci dyskusji podczas codziennej pracy w naszych małych środowiskach, ale także publikując, prowokując szerszą refleksję, czynnie uczestnicząc w życiu społecznym, tworząc tradycję dysputy akademickiej czy think-tanków. Jako lekarze nie powinniśmy wycofywać się – zachowując harmonię zawodów medycznych – z możliwości wpływania na kształt naszej opieki zdrowotnej, mimo iż jest ona dość skomplikowana.
Toczy się pewna batalia o to, jak mają wyglądać nasze szpitale i ambulatoria. Dobrze by było, gdyby dominował nurt – głęboko lekarsko osadzony – współczucia i wrażliwości skierowanych na pacjenta, przy zachowaniu porządku prawnego, finansowego (zdrowie ekonomiczne) i organizacyjnego (kultura organizacyjna). Jaki będzie wizerunek faktyczny i społeczny (niekoniecznie medialny – ze względu na jego dominującą powierzchowność i wyrywkowość) naszych szpitali, pracowni i poradni?
Czy będzie nas, lekarzy, za dużo? Raczej tak – to moja opinia, też przez innych coraz częściej wyrażana. Czy doświadczymy pauperyzacji naszego zawodu – podobnie do innych? Musimy w tym względzie sami wpływać na system opieki i temu przeciwdziałać. Czy zabraknie kadry uczącej i wychowującej kolejne pokolenia medyków? Z odpowiedzią na to związana jest z kolei odpowiedź na pytanie, czy uda się zatrzymać masowość kształcenia.
Sądzę, iż tylko dzięki naszemu realnemu wpływowi uda się określić kierunek rozwoju systemu. Przede wszystkim znalezienie utraconej równowagi między segmentem leczenia a opieki (tak zaniedbanej), a także przywrócenie równowagi między szpitalnictwem, podstawową opieką zdrowotną oraz specjalistycznym lecznictwem ambulatoryjnym, nie zapominając o segmencie opieki domowej – home care, przed którym stają szczególne wyzwania.
Tekst Szczepana Cofty, wiceprzewodniczącego Polskiej Unii Szpitali
Klinicznych, naczelny lekarz Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w
Poznaniu.
Artykuł opublikowano w Biuletynie Wielkopolskiej Izby Lekarskiej 7–8/2024.
Przeczytaj także: „Nie każdy jest Rolling Stonesem, ale prawie każdego można wyleczyć z WZW typu C”.