System no fault a śmierć pacjenta

termedia.pl 1 rok temu
Zdjęcie: iStock


Zgodnie z założeniami systemu no fault lekarz nie poniesie odpowiedzialności karnej, chyba iż popełni poważne błędy w sztuce – wątpliwości mogą budzić jednak przypadki prowadzące do śmierci pacjenta.

Artykuł dr. hab. Mikołaja Małeckiego, nauczyciela akademickiego w Katedrze Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, prezesa Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego, twórca portalu i bloga Dogmaty Karnisty:
Odpowiedzialność karną lekarza za potocznie rozumiany „błąd w sztuce” przewiduje kilka przepisów Kodeksu karnego. Są to tzw. przestępstwa skutkowe: lekarz odpowiada za lekki, średni lub ciężki uszczerbek na zdrowiu, za śmierć pacjenta bądź za spowodowanie bezpośredniego niebezpieczeństwa dla jego życia lub zdrowia. Mówią o tym – odpowiednio – art. 157 § 3 k.k., art. 156 § 2 k.k., art. 155 k.k. i art. 160 § 3 k.k.

Ocenie prawnej podlegają więc z jednej strony zachowania sprawców (np. błąd diagnostyczny, niewłaściwe użycie aparatury, podanie nieodpowiedniego leku), z drugiej strony wywołane nimi skutki. Każda sytuacja jest nieco inna, każdy pacjent jest inny, świadczenia medyczne udzielane są w rozmaitych warunkach, również lokalowych, sprzętowych, kompetencyjnych itd. Dlatego w prawie karnym wypracowano wiele kryteriów, które muszą zostać spełnione, by skutek można było przypisać sprawcy czynu, który dał ów skutek. Karniści nazywają tę procedurę obiektywnym przypisaniem skutku.

Jedną z podstawowych zasad przypisania skutku jest niedopuszczalność rozumowania „ze skutku na przyczynę”. Zaistnienie skutku nie przesądza, kto i czy w ogóle ktokolwiek do niego doprowadził. Reguła ta sprawdza się w szpitalu i poza nim: fakt, iż kierowca pojazdu odniósł poważne obrażenia ciała, nie oznacza, iż inny uczestnik ruchu drogowego jest sprawcą wypadku. Być może nikt nie popełnił błędu, a następstwa są wynikiem nieprzewidywalnych okoliczności.

Ocena, czy i w jakim stopniu doszło do naruszenia reguł ostrożności, musi bazować na realiach danej sytuacji postrzeganej ex ante, to znaczy w momencie podejmowania danych czynności medycznych (przed faktem). O skutkach, jakie nastąpią, dowiemy się ex post (po fakcie). Stopień naruszenia reguł ostrożności może być mniejszy lub większy, podobnie finalne skutki niewłaściwego postępowania mogą ograniczyć się do stworzenia zagrożenia, uszczerbków na zdrowiu bądź skończyć się śmiercią pacjenta.

W tym kontekście należy postawić pytanie: czy odpowiedzialność karna lekarza w ramach systemu no fault powinna być wyłączana w zależności od stopnia pokrzywdzenia pacjenta, mierzonego rodzajem skutku? Czy działanie systemu no fault w sferze prawa karnego można uzależniać od tego, do jakiego skutku doprowadziły niewłaściwe działania lecznicze? Nie jest łatwo odpowiedzieć na te pytania. Niewątpliwie śmierć człowieka jest tak poważną okolicznością, iż wyłączenie odpowiedzialności karnej za nią lekarza mogłoby się spotkać ze społecznym niezrozumieniem. Jednak uzależnianie odpowiedzialności bądź bezkarności medyków od rodzaju następstw podjętych działań przypomina nieco rozumowanie „ze skutku na przyczynę”. A przecież naruszenia reguł ostrożności są ex ante identyczne – albo niewielkie, albo poważniejsze, albo rażące itd., niezależnie od tego, jaki przyniosły skutek.

Różnicowanie wskazanych sytuacji rodzi kolejne problemy. Przykładowo, z jak bardzo rażącymi następstwami jesteśmy się w stanie pogodzić? Czy godzimy się, by lekarz nie odpowiadał karnie również za ciężki uszczerbek wywołany niewłaściwym leczeniem? Wśród ciężkich uszczerbków na zdrowiu, opisanych w art. 156 k.k., można wyróżnić bardzo poważne, ale też mniej drastyczne: z jednej strony ciężkie kalectwa, paraliż ciała, pozbawienie kończyn, z drugiej np. „tylko” niezdolność człowieka do pracy w zawodzie. Rozstrzyganie omawianej kwestii w sposób typologiczny – według podziałów znanych Kodeksowi karnemu – może wydawać się arbitralne i nie korespondować z odbiorem społecznym konkretnego pokrzywdzenia.

Zróżnicowanie odpowiedzialności karnej lekarza w zależności od skutków jest ryzykowne z jeszcze innego powodu. Uznanie, iż medyk odpowiada za śmierć, ale nie za uszczerbek lub narażenie pacjenta, może wymiernie wpłynąć na praktykę stosowania prawa. W przypadkach, w których w tej chwili nie stawia się zarzutów obejmujących skutek śmiertelny (art. 155 k.k.), jedynie sprowadzenie niebezpieczeństwa (art. 160 k.k.), po wejściu w życie omawianej reguły mogą być stawiane zarzuty sprawstwa najpoważniejszego skutku, byle tylko nie wpaść w regulację wykluczającą odpowiedzialność karną medyka. W rezultacie, w praktyce to nie popełnienie rażącego lub mniej poważnego błędu lekarza będzie decydowało o jego odpowiedzialności za skutek, ale zakwalifikowanie działania jako sprawstwa poważniejszego, a nie lżejszego skutku. Tym bardziej iż reguły obiektywnego przypisania (elastyczne i nie do końca opracowane przez doktrynę i orzecznictwo) dają organom ścigania dużą swobodę, która nie zawsze idzie w parze ze skrupulatną wykładnią przepisów.

Tekst opublikowano w Miesięczniku Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie „Puls” 12/2022.

Idź do oryginalnego materiału