Społeczna epoka lodowcowa

tygodnikprzeglad.pl 11 miesięcy temu

Mężczyźni, zacznijmy być ludźmi, a nie mężczyznami


Prof. Wojciech Kulesza – psycholog


Święta, wspólny stół, noworoczne nadzieje. Czy wtedy nie odczuwa się samotności szczególniej?
– Nie znam żadnych badań mówiących o tym, jak święta zmieniają poczucie samotności. Pojawia się pytanie, co to znaczy spędzić z kimś święta. Z pijanym ojcem czy mężem, zapracowaną matką – to jest z kimś czy nie?

Przygląda się pan zjawisku samotności i mówi o epidemii samotności, społecznej epoce lodowcowej. Czy jesteśmy w momencie krańcowym, musimy się ratować?
– Przekroczyliśmy go, bo zaczynamy na potęgę chorować. A o ile chodzi o samotność, to raport fundacji Martyny Wojciechowskiej UNAWEZA o zdrowiu psychicznym młodych ludzi mówi, iż ok. 38% nastolatków czuje się samotnych w dobie internetu, telefonów i mediów społecznościowych. Te dane robią wrażenie, przecież teoretycznie to oni są bardziej „społeczni” niż inne pokolenia, przyszli po nas, a ile ich dzieci będzie się czuło samotnych?

Co to znaczy czuć się samotnym?
– To trochę jak z bólem. Jest subiektywny, nie ma obiektywnego bólu, człowiek sam musi go oszacować. Samotność kwantyfikowali Amerykanie, badając, ilu masz przyjaciół. W latach 90. byli tacy, którzy mieli zero przyjaciół, nie mają ich też 30 lat później. Przy czym osób bez przyjaciół jest około trzech razy więcej. Tych, którzy mają powyżej 10 przyjaciół, jest dwukrotnie mniej. To już jest kwantyfikowalne: nie mam przyjaciół albo spada liczba przyjaciół. No i prof. Jean Twenge w książce „Generations” („Pokolenia”) pokazuje wprost, iż ludzie skarżą się na pogorszenie relacji społecznych po długiej ekspozycji na media społecznościowe. To majstersztyk nazwać media społecznościowe społecznościowymi, trochę jak papierosy prozdrowotnymi albo broń palną pro-life.

Ta społecznościowość to także robienie sobie selfie, czyli ja, samotny, w niekończących się odsłonach. Pamiętamy jednak trud samotności wymuszonej podczas pandemii, jest też systemowe przymuszanie do samotności.
– W więzieniach zadajemy komuś samotność w imię naprawy tego człowieka, a tak naprawdę torturujemy go, zabijamy, mścimy się na nim. To stary koncept z początków XX w. Amerykanie wpadli na to, iż zamykanie człowieka z Biblią spowoduje, iż się zbawi, będzie miał czas na kontemplację Boga, swojej grzeszności. Te odpryski widać w filmie „Skazani na Shawshank”. Naczelnik mówi słowami z Biblii, w tym więzieniu jest tylko Bóg i on. Od lat 70. w Ameryce następuje erupcja samotności, potem do władzy dochodzą Ronald Reagan i konserwatyści i mają mało socjalne podejście do ludzi. Skazanego trzeba zgnoić, a nie resocjalizować, dlatego izolacja więzienna gwałtownie przyśpiesza. W Polsce też to trwa, trudno znaleźć wiarygodne dane, ale podejście do osadzonych nie napawa optymizmem.

Samotność w wymuszonej izolacji jest okrucieństwem.
– Izolacją można „się cieszyć” przez dwa tygodnie, ale to Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, iż izolacja powyżej 15 dni zamienia się w torturę. Światło jest zapalone non stop, nie wydziela się melatonina, spanie jest możliwe, ale bez fazy głębokiej – prozdrowotnej – po 15 dniach człowiek jest wykończony. Badania psychiatryczne pokazują, iż ludzie doświadczają omamów, mózg szuka stymulacji i dlatego tak rośnie liczba prób samobójczych oraz ryzyko demencji. Osadzeni niczego nie doświadczają. W bardzo wąskim procencie, kiedy człowiek jest zagrożeniem dla siebie lub innych, jest to oczywiście zasadne, ale w żadnym innym nie.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 52/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym


Wojciech Kulesza – doktor habilitowany, profesor Uniwersytetu SWPS, kierownik Katedry Psychologii Społecznej. Zajmuje się zjawiskiem mimikry, nierealistycznym optymizmem oraz medycznym fake newsem. Pasjonuje go psychologia miłości. Autor m.in. książki „Efekt kameleona”. Członek Rady Festiwalu Nauki. Ojciec dwóch prawie dorosłych córek.


[email protected]

Fot. Nikodem Szymański/USWPS

Idź do oryginalnego materiału