Śmierć w blasku słońca

tygodnikprzeglad.pl 11 miesięcy temu

Piękno natury było dla van Gogha kontrapunktem dla jego własnych cierpień

Przytłoczony był chorobą psychiczną, lękami i poczuciem odrzucenia. „Kim jestem w oczach większości ludzi? Nonsensem, ekscentrykiem lub nieprzyjemną osobą – kimś, kto nie ma pozycji w społeczeństwie i nigdy nie będzie mieć; w skrócie, najniższy z najniższych – uskarżał się Vincent van Gogh, za życia niedoceniany, a dziś uznany za jednego z największych malarzy w dziejach ludzkości.

Jego znakiem szczególnym stały się słoneczniki. Ten dziwny kwiat wydaje się obrazować syntezę prawdy o stanie ducha artysty: ponure wnętrze otoczone pozorną słoneczną radością. Rozmyślam o tym po odwiedzeniu głośnej multimedialnej wystawy prac tego wyjątkowego twórcy: „Van Gogh & Friends” w Soho Art Center w Warszawie.

Dzięki nowoczesnym technikom dziesiątki maksymalnie powiększonych obrazów van Gogha pojawiają się tam w ruchu, jednocześnie na wszystkich okalających widzów ścianach, na podłodze, a choćby wdzierają się na sylwetki oglądających. To prawdziwe – zgodne z podtytułem wystawy, „Immersive Experience” – zanurzenie. Czy jednak dotyka sensu tych dzieł? Może tak, może nie – to warte przemyślenia.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 49/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

Wystawa „Van Gogh & Friends”, Soho Art Center, Warszawa, ul. Mińska 63, do 14 stycznia 2024

Fot. materiały prasowe

Idź do oryginalnego materiału