Przypomnę punkt wyjścia – pod koniec grudnia 2022 roku zaczęły napływać do mnie sygnały od ekspertów i rodzin pacjentów dotyczące pojawiających się problemów zdrowotnych po zabiegach z użyciem robota. Od razu zapaliła mi się czerwona lampka. Jestem dziennikarką niemal 30 lat, doskonale pamiętam grudzień 2015 roku i pierwszego robota da Vinci, który dzięki prof. Wojciechowi Witkiewiczowi, dyrektorowi Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu, znalazł się w Polsce.
Profesor podkreślał wówczas, iż „to nie robot operuje, ale chirurg, który go używa”. Wskazywał również, iż „wrocławski robot medyczny pozwoli polskim chirurgom na zdobycie szerokich kompetencji”. Celowi temu miało służyć Polskie Towarzystwo Chirurgii Robotowej oraz w przyszłości centrum szkolenia we wrocławskim Ośrodku Badawczo-Rozwojowym.
Od 2022 roku roboty medyczne zaczęły pojawiać się jak grzyby po deszczu, gwałtownie jednak okazało się, iż sam zakup to dopiero początek drogi. Kiedy zaczęłam rozmawiać na temat szkolenia i edukacji z ekspertami, okazało się, iż coś poszło nie tak. Stąd mój tekst „Uwaga! Robot”.
Eksperci zabrali głos
Prof. Dawid Murawa z Katedry Chirurgii i Onkologii Collegium Medicum Uniwersytetu Zielonogórskiego, z którym rozmawiałam wielokrotnie, podkreślał, iż „boom na roboty, to nie jest polska specjalność, bowiem cały świat zmierza w kierunku małoinwazyjności”.
– Przez ostatnie trzy dekady dominowały zabiegi laparoskopowe, w tej chwili laparoskopia jest krok po kroku zastępowana przez roboty – podkreślił w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”, zaznaczając jednak, iż „jest bardzo sceptyczny wobec niekontrolowanego rozwoju rynku robotycznego w Polsce”.
– W prowadzonej przeze mnie klinice miałem w minionym roku dwóch pacjentów po usunięciu – z użyciem robota – nowotworów jelita grubego, których przyjmowano na ostro. Oba zabiegi skończyły się powikłaniami i dość poważnymi operacjami naprawczymi – mówił.
Problem powikłań potwierdził również jeden z najlepiej wyszkolonych i działających na polskim rynku operatorów robota medycznego dr Paweł Salwa, twórca i dyrektor Polskiego Centrum Urologii Robotycznej w Szpitalu Medicover w Warszawie.
Stwierdził on w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”, iż „kurs, który rozpoczął w 2013 r., był wzorcowy”. Odbywał się pod auspicjami Europejskiego Towarzystwa Urologicznego, trwał rok i miał wysokospecjalistyczny charakter. Co więcej, sam kurs nie wystarcza, aby uzyskać najlepsze rezultaty podczas przeprowadzania zabiegów. Potrzebne jest ogromne doświadczenie. Powołując się na badania opublikowane w prestiżowym czasopiśmie urologicznym „European Urology”, zaznaczył, iż „operator osiągający bardzo dobre wyniki operacyjne to ten, który wykonał od 500 do 2000 zabiegów robotem da Vinci”.
Tymczasem, jak się okazało, w Polsce operatorem robota medycznego może zostać każdy chirurg, a jedyne wymogi, jakie są stawiane, to warunki NFZ i autoryzowanego sprzedawcy robotów. Kryteria ustanowione przez płatnika dotyczą jedynie osób wykonujących zabiegi refundowane i dopuszczają do zabiegów operatora, który ma ich na swoim koncie 50 w roku.
Do dyskusji włączyli się prawnicy i decydenci
Tak się zaczęło. Potem napłynęły do nas kolejne głosy. Daniel Rutkowski, zastępca dyrektora w Departamencie Świadczeń Opieki Zdrowotnej Narodowego Funduszu Zdrowia, przekonywał na łamach „Menedżera Zdrowia”, iż wartość graniczna 50 zabiegów wykonanych z użyciem robota w prostatektomii to pewien kompromis – ma z jednej strony zapewnić bezpieczeństwo pacjentom, a z drugiej nie blokować dostępności do procedury.
Z kolei dr n. ekon. Greta Kanownik, dyrektor do spraw pielęgniarstwa w Warszawskim Szpitalu Południowym oraz była dyrektor Departamentu Pielęgniarek i Położnych w Ministerstwie Zdrowia, podkreślała, iż temat dyskusji, którą – jak stwierdziła – słusznie rozpoczyna „Menedżer Zdrowia”, przypomina trochę historię z przesuwaniem kompetencji z lekarzy na pielęgniarki, z pielęgniarek na ratowników itd. – Wrzawa z tym związana, iż pielęgniarki wystawiają recepty, a opiekunowie robią iniekcje, z czasem w końcu ucichła. Potrzebne jest jednak odpowiednie przygotowanie się, gwarancja bezpieczeństwa i procedury – tak było w przypadku personelu medycznego, tak powinno być w sprawie nowoczesnego sprzętu – wskazywała.
Był też głos prawniczki Anety Sieradzkiej z Kancelarii Prawnej Sieradzka & Partners, która zwracała uwagę na fakt, iż nowe technologie nie tylko niosą za sobą szanse i wymierne korzyści, ale także zagrożenia. – Niewątpliwą bolączką w obszarze korzystania z dobrodziejstwa danych medycznych z użyciem nowych technologii jest brak dostatecznej współpracy pomiędzy szpitalami, dostępności i wymiany danych czy tworzenia ujednoliconych tzw. dobrych praktyk w procesie szkoleniowym z użyciem robotów medycznych w aspektach teoretycznych, praktycznych i prawnych (cyberbezpieczeństwo i RODO) – podkreśliła.
Przemyśleń i głosów eksperckich pojawiło się o wiele więcej. Można się z nimi, zapoznać sięgając do poniższych tekstów. Publikować będziemy kolejne głosy.
.