Urząd Lotnictwa Cywilnego (ULC) podsumował w najnowszym biuletynie liczbę interwencji związanych z niewłaściwym zachowaniem pasażerów na lotniskach. Chodziło przede wszystkim o żartownisiów twierdzących, iż mają bomby w bagażu, czy agresywnych podróżnych. Ponieważ liczba takich zachowań stale rośnie, podjęto starania, których celem jest zmiana przepisów. To może zaboleć niesfornych pasażerów.
Prawie dwa incydenty dziennie na polskich lotniskach. Sytuacja wymyka się spod kontroli
Jak podkreśla Anna Jankowska z Departamentu Ochrony w Lotnictwie Cywilnym w artykule "Houston, mamy problem…" skala negatywnych zachowań pasażerów w ostatnich latach rośnie na całym świecie. Polska niestety nie jest wyjątkiem. Sytuacja zaczęła się u nas wręcz lawinowo pogarszać podczas pandemii COVID-19.
Wówczas pasażerowie sprzeciwiali się głównie noszeniu maseczek, wypełnianiu dokumentów lokalizacyjnych, czy przedstawianiu dowodu szczepienia na COVID-19. Choć na szczęście wszystkie te punkty są już tylko wspomnieniem, to jednak pasażerowie przez cały czas sprawiają wiele problemów.
Z danych ULC wynika, iż tylko do 11 grudnia 2024 roku Straż Graniczna zanotowała na polskich lotniskach aż 589 zdarzeń z udziałem niezdyscyplinowanych pasażerów. Dla porównania w 2023 roku było to 555 zdarzeń, a w 2022 roku tylko 340. Różnice są zatem bardzo wyraźne.
Statystycznie każdego dnia na polskich lotniskach dochodzi do prawie dwóch incydentów. A liczba ta będzie jeszcze wyższa, warto bowiem pamiętać, iż okres świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku to jeden z najgorętszych czasów w portach na całym świecie.
Najgorsi pasażerowie na polskich lotniskach to żartownisie i agresorzy
Jak pisaliśmy już na łamach naTemat, jednym z największych problemów polskich lotnisk są pasażerowie-żartownisie. Nieśmieszne dowcipy o bombie w bagażu stały się niemalże codziennością na polskich lotniskach. Jak podaje ULC, tylko do końca listopada 2024 roku odnotowano aż 214 przypadków zadeklarowania przez pasażerów, iż posiadają w bagażu niebezpieczne przedmioty.
Konsekwencje? Natychmiastowa ewakuacja terminala lub jego części, wstrzymanie odprawy lub kontroli bezpieczeństwa (w zależności od tego, gdzie pasażer rzucił żartem), a następnie dokładne przeszukanie bagażu. W efekcie takiego nieprzemyślanego zachowania dochodzi do ogromnego zamieszania, a w niektórych przypadkach także do opóźnień lotów.
Drugim problemem są agresywni pasażerowie. I chodzi tu zarówno o stosowanie przemocy słownej i fizycznej w stosunku do załóg lotniczych lub współpasażerów, jak i odmowę stosowania się do poleceń załogi, nadmierne spożycie alkoholu i innych środków odurzających, czy niszczenie i kradzież wyposażenia samolotu. Z takimi osobami w ostatnim czasie próbuje rozprawić się także Ryanair.
500 zł mandatu to słaby żart. Ruszyły prace nad zmianą przepisów
Za wszystkie wymienione powyżej wykroczenia pasażerowie mogli dotychczas zostać ukarani mandatem w wysokości co najwyżej 500 zł. Taka kara nie robiła wrażenia na Polakach, a co dopiero na obcokrajowcach. Jednak ULC podjął już działania, których celem jest zmiana obowiązujących regulacji.
W przygotowanych propozycjach nowelizacji ustawy o Prawie Lotniczym uwzględniono podwyższenie kwot mandatów. Jednak ważniejszą kwestią będzie możliwość znacznie surowszego karania agresywnych pasażerów.
"Projektowana nowelizacja prawa lotniczego wprowadzi przepisy obejmujące ochronę prawną załóg lotniczych, przewidzianą dla funkcjonariusza publicznego. Dzięki temu, w przypadku naruszenia ich nietykalności cielesnej, czynnej napaści lub znieważenia, w trakcie wykonywania przez nich obowiązków służbowych, zaostrzona zostanie odpowiedzialność karna osób dopuszczających się tych czynów" – przekazano w najnowszym biuletynie.
Jeżeli zmiany zostaną uchwalone, żartownisie, a zwłaszcza agresywni pasażerowie mogą się mocno zdziwić. Przypomnijmy bowiem, iż za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego grozi grzywna, ograniczenie wolności, a choćby do 3 lat więzienia. Być może to sprawi, iż podróżni na polskich lotniskach zaczną się zachowywać odpowiedzialnie.