Refundacja apteczna może zaszkodzić zwiększeniu wyszczepialności? „To blokuje inne rozwiązania…”

mgr.farm 2 dni temu

Pod koniec lutego w Centrum Prasowym PAP odbył się briefing interwencyjny pt. „Grypa w natarciu”. Podczas wydarzenia omówiono temat spadku wyszczepialności przeciw grypie. Ponadto skomentowano raport danych epidemiologicznych oraz ścieżkę pacjenta do szczepień w placówkach medycznych. W spotkaniu uczestniczyli następujący eksperci:

  • prof. dr hab. n. med. Adam Antczak, przewodniczący Rady Naukowej Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Chorób Infekcyjnych
  • dr hab. n. med. Agnieszka Mastalerz-Migas, konsultant krajowa w dziedzinie medycyny rodzinnej
  • dr hab. n. med. Tomasz Targowski, konsultant krajowy ds. geriatrii.

Jednym z wątków poruszonych w trakcie briefingu była refundacja apteczna szczepień przeciwko grypie. Zaproszeni goście pokusili się o komentarz wraz z oceną wprowadzenia tego rozwiązania.

To była długa walka

Jak podkreślił profesor Antczak, Ogólnopolski Program Zwalczania Chorób Infekcyjnych już od kilku lat stał na stanowisku, by udostępnić możliwość szczepień na poziomie aptek. Jednocześnie organizacja postulowała, by taka opcja miała akceptowalną przez pacjentów odpłatność. Czyli by można było poradę farmaceutyczną zamienić w poradę szczepieniową, a szczepionka mogła zostać przepisana w ramach preskrypcji farmaceutycznej ze zniżką.

To był długi proces. Druga organizacja, czyli Koalicja na Rzecz Szczepień w Aptekach, też się tym zajmowała […] Więc oprócz ruchów antyszczepionkowych są jeszcze ruchy proszczepionkowe – komentował przewodniczący Rady Naukowej OPZCI.

Walka ta zakończyła się zwycięstwem – postulaty zostały zrealizowane. I co dalej?

Jesteśmy kiepskimi organizatorami…

Od 2 tygodni farmaceuta może wystawić receptę refundowaną – czyli jedna z barier dostępności została zlikwidowana. Pacjent, który przychodzi do apteki i mówi: „chcę być zaszczepiony”, otrzymuje szczepionkę refundowaną, a akt szczepienia odbywa się w aptece. Ta usługa medyczna jest płacona ze środków publicznych. Czy to rozwiązuje problem niskiej wyszczepialności polskiego społeczeństwa? Profesor Adam Antczak odpowiada przecząco.

Polacy nie ufają nikomu i niczemu. I nie ufają także szczepieniom. A do tego wszystkiego nie jesteśmy mistrzami organizacji. W związku z czym mamy szereg różnych trudności organizacyjnych w zorganizowaniu szczepień – mówił podczas czwartkowego briefingu.

Wskazał on na utrudnienia na poziomie podstawowej opieki zdrowotnej. Według profesora to właśnie POZ-y są od tego, żeby szczepić i prowadzić profilaktykę.

Wprowadzenie refundacji aptecznej spowodowało szereg utrudnień. Dlatego iż w ramach POZ dotychczas nie można zrefundować szczepionki. Mamy dwoistość prawa. Pacjent, któremu się należą pewne usługi i świadczenia, idzie do POZ-u, a tam nie może dostać szczepionki, tylko musi za nią zapłacić 100% […] To, co się udało zrobić na poziomie aptek, nie udaje się na poziomie ZOZ-ów, co jest niezrozumiałe, niespójne i mam nadzieję, iż gwałtownie zostanie naprawione – tłumaczył Antczak.

Zbudowaliśmy mur dostępności

Zdanie profesora Antczaka podziela Agnieszka Mastalerz-Migas, konsultant krajowa w dziedzinie medycyny rodzinnej.

To nie jest trend stabilizacji, my mamy trend spadkowy w tych szczepieniach. Czyli coś jest nie tak. To nie bariera finansowa – mówiła podczas briefingu.

Jak więc tłumaczy spadek liczby zaszczepionych przeciwko grypie?

– Zlikwidowaliśmy barierę finansową, ale zbudowaliśmy mur dostępności […] Dużo się wydarzyło dobrego, żeby szczepienia odbywały się w aptekach, ale ja mam niestety wrażenie, iż my chcemy doprowadzić do sytuacji, żeby one były wyłącznie w aptekach – oceniła ekspertka.

W tej chwili pacjent przychodzący do swojej placówki POZ musi uzyskać receptę, pójść do apteki, by zakupić szczepionkę i wrócić do POZ-u. jeżeli chce się zaszczepić w aptece, to wystarczy, iż do tej apteki przyjdzie tylko raz. Jednak aptecznych punktów szczepień jest relatywnie mało na mapie Polski – to zaledwie 1 500 spośród 11 000 aptek. Zdaniem Mastalerz-Migas zaszczepienie przeciwko grypie wymaga od pacjenta dużej determinacji – by wrócić do POZ-u lub by znaleźć odpowiednią aptekę.

Kto ma jakiś pomysł?

Postulowanym – ale póki co nie mającym siły przebicia – pomysłem na usprawnienie ścieżki pacjenta jest usługa świadczenia zdrowotnego w postaci wykonania szczepienia. Taką usługę oferujemy w tej chwili w przypadku szczepienia przeciwko HPV.

Wprowadźmy usługę szczepienia, ale ze szczepionką dostępną w podmiocie leczniczym. Czyli w lodówce w placówce podstawowej opieki zdrowotnej. Czy to będzie szczepionka, która będzie brana z Sanepidu, tak jak inne szczepionki. Czy to będzie szczepionka, która musi być zakupiona przez podmiot leczniczy. I będzie wycena w postaci: preparat+usługa – proponowała konsultant krajowa w dziedzinie medycyny rodzinnej.

Dr hab. n. med. Mastalerz-Migas uważa, iż aktualnie nie mamy lidera, który chce odpowiadać za ten proces.

Komu powinno zależeć, żeby pacjent się zaszczepił? Ja jestem lekarzem rodzinnym, więc mnie powinno zależeć. Ale ja widzę, iż system, jaki jest tworzony, robi wszystko, żeby mi nie zależało – powiedziała podczas briefingu interwencyjnego.

Weźmy się za to wspólnie

Ze strony moderatora wydarzenia padło pytanie o to, czy pomysł ten zgłoszono do odpowiednich organów. Agnieszka Mastalerz-Migas poinformowała, iż przedstawiono go Ministerstwu Zdrowia. Jednak póki co nie otrzymała ona pozytywnej informacji zwrotnej.

Jest raczej przekonywanie o tym, iż mamy przecież refundację receptową. Ja muszę gorzko stwierdzić, iż pomimo, iż kiedyś cieszyliśmy się z tego, iż szczepionki weszły na tę refundację receptową, to moim zdaniem to nie była dobra droga. Bo ona nam wcale nie zwiększa wyszczepialności. A wręcz, jak widać w tej chwili, blokuje nam inne rozwiązania – stwierdziła.

Wyłożenie procesu szczepień w POZ-ach będzie katastrofą epidemiologiczną naszego kraju. I powinniśmy wszystkie ręce na pokład położyć, żeby to się nie stało. o ile kością niezgody jest kwestia organizacji finansowania takiego procesu, to nie informujmy Ministerstwa, tylko zróbmy coś […] Skoro pewne rzeczy udało się wypracować na poziomie aptek, co wydawało się jakimś kosmosem. To nie ma żadnego powodu, żeby nie uporządkować tej kwestii w sposób taki, który jest korzystny na poziomie POZ – odniósł się profesor Antczak.

Dodał, iż nie można upatrywać winy w refundacji aptecznej.

To jest wielki sukces społeczny – powiedział przewodniczący Rady Naukowej OPZCI.

Zadeklarował też w imieniu OPZCI wsparcie środowiska lekarzy rodzinnych w swoich postulatach.

Albo POZ-y, albo refundacja apteczna

Mastalerz-Migas przypomniała, iż podstawowa opieka zdrowotna to prawie 10 000 miejsc udzielania świadczeń, które mają punkty szczepień – bo muszą je mieć. Ponad 6 000 świadczeniodawców bez dodatkowych umów jest gotowych, żeby te szczepienia wykonywać.

Natomiast musimy też mieć świadomość, iż jeżeli będziemy rozmawiać o świadczeniu zdrowotnym, to będziemy musieli zdecydować „albo-albo”. Bo refundacja receptowa zamyka nam trochę droge do innych rozwiązań – wyjaśniła zaproszona ekspertka.

Co do wypowiedzi profesor Mastalerz-Migas, rozumiem, iż zagrożeniem w zakresie organizacji szczepień w POZ mogą rzeczywiście być sprzeczności z refundacją apteczną. Ale od czegóż mamy ludzi, którzy się takimi rzeczami zajmują? […] Ja myślę, iż w tym kraju jesteśmy w stanie znaleźć kilku ekspertów, którzy by nam powiedzieli, jak z tego labiryntu przepisów, trudności czy ograniczeń wybrnąć – podsumował Adam Antczak.

©MGR.FARM

Idź do oryginalnego materiału