Ratownicy nie chcą kamizelek nożoodpornych, są niewygodne. Mają inny pomysł na swoje bezpieczeństwo

natemat.pl 6 godzin temu
Po śmierci ratownika medycznego z Siedlec, którego zginął po ataku pacjenta nożownika, rząd obiecał, iż zwiększy bezpieczeństwo ratowników w całej Polsce. Kamizelki nożoodporne dla wszystkich od 1 lipca tego roku, to był najważniejszy pomysł. Jednak ratownicy, którzy już przetestowali kamizelki, nie chcą ich. Uważają, iż są niewygodne, utrudniają akcję ratowniczą, bo krępują ruchy, nie chronią twarzy, a do tego straszą pacjentów. Ogólnopolski Związek Zawodowy Ratowników Medycznych oczekuje innych rozwiązań od rządu. Ma na nie kilka własnych pomysłów.


Kamizelka nożoodporna dla wszystkich ratownika medycznego, więcej niż dwie osoby w zespole karetki – w pierwszej chwili wydawało się, iż pomysły, jakie Ministerstwo Zdrowia miało krótko po śmierci ratownika z Siedlec, który zginął po ataku pacjenta nożownika, to dobre pomysły.

Jednak ratownicy, który mieli już okazję przetestować kamizelki, a do tego znają świetnie zagrożenia i specyfikę swojej pracy, mają inne zdanie.

W ich imieniu wypowiedział się właśnie Ogólnopolski Związek Zawodowy Ratowników Medycznych. Uważa, iż kamizelki nożoodporne nie są najlepszym sposobem na zapewnienie bezpieczeństwa.

Kamizelka nożoodporna dla ratownika medycznego. Krępuje ruchy i trudniej ratować pacjenta


Ratownicy, którzy przetestowali już kamizelki, uważają, iż te uniemożliwiają im swobodę ruchów, co jest ogromną przeszkodą, bo ratując komuś życie i zdrowie, często w trudnym terenie, trzeba działać szybko.

Kolejna wada kamizelek to ich ciężar. Ratownicy, nosząc je na sobie, szybciej się męczą. Bo nie są to modele dedykowane ratownikom. Są oni zmuszeni do korzystania ze sprzętu, który może sprawdza się w akcjach bojowych, ale nie ratowniczych.

Poza tym kamizelki nie zabezpieczają żadnego obszaru ciała oprócz tułowia. A to właśnie na głowie, rękach i nogach najczęściej skupia się atak agresywnych pacjentów.

Kolejny problem to kwestia dbania o sprzęt. Kamizelki na jednej zmianie stosuje kilka osób, które jeżdżą także do pacjentów z chorobami zakaźnymi, więc wymagają dezynfekcji. To zajmuje czas i generuje dodatkowe koszty, poza tym nie bardzo wiadomo, kto ma zajmować się amortyzacją kamizelek i ewentualną ich wymianą.

Obecność ratownika w kamizelce buduje również barierę psychologiczną pomiędzy pacjentem a ratownikiem. Pacjent może mieć wrażenie, iż ratownik udzielający pomocy uważa go za osobę niebezpieczną i potencjalnie agresywną.

Ratownicy chcą tego, co sprawdza się w policji. Czy Ministerstwo Zdrowia im to zapewni?


Swoje postulaty przedstawiciele Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych przekazali minister zdrowia Izabeli Leszczynie i ministrowi sprawiedliwości Adamowi Bodnarowi. Czego się domagają?

Przede wszystkim większych pieniędzy na edukację i kampanie społeczne, które promowałyby odpowiednie zachowania pacjentów wobec ratowników medycznych. A także uczyłyby rozwiązywania konfliktów, oceny ryzyka i samoobrony.

Chcą też wprowadzenia konkretnych rozwiązań technicznych i praktycznych, np. wyposażenia ratowników w przycisk wezwania pomocy, taki jakim dysponuje od dawna policja. A także kamer rejestrujących obraz i dźwięk oraz lokalizatorów GPS. I powrotu trzyosobowych zespołów ratunkowych, ale to akurat ratownicy mają od rządu obiecane.

Oczekują też zmian w prawie. Chodzi o przyznanie ratownikowi w trakcie pracy statusu funkcjonariusza publicznego, a także o ukrycie danych ratownika medycznego w dokumentacji medycznej, przekazywanej pacjentowi.

Zamiast nazwiska, widniałby tam jedynie służbowy numer telefonu. To uniemożliwiłoby pacjentowi ewentualny odwet na ratowniku w życiu prywatnym.

Idź do oryginalnego materiału