Ratował dom, doznał koszmarnych oparzeń. Trwa walka o życie 19-latka

polsatnews.pl 3 godzin temu

19-letni Jakub chwycił za garnek z olejem, który zapalił się na kuchni i chciał go wynieść z domu. Niestety potknął się i koszmarnie poparzył. Lekarze wprowadzili go w śpiączkę farmakologiczną, wykonali przeszczep skóry. Niestety, później opieka nad Jakubem nie wyglądała już tak, jak powinna. Chłopak wożony jest od szpitala do szpitala, a jego stan się pogarsza. Materiał "Interwencji".

"Interwencja"
Jakub poparzył się olejem. Rodzice walczą o zdrowie syna

Jakub jeszcze kilka miesięcy temu był zdrowym, pracującym chłopakiem. Niestety dziś przykuty jest do łóżka i walczy o życie.

Mieszka z rodzicami i 12-letnim bratem Mateuszem w małej miejscowości koło Gdyni. Wynajmują mieszkanie. 21 lipca tego roku chłopcy chcieli zrobić obiad i włączyli na kuchence garnek z olejem.

Ratował dom, doznał koszmarnych oparzeń

- Postawił garnek z olejem, żeby sobie zrobić przed pracą na popołudnie jedzenie. Usiadł przed komputerem i zapomniało mu się - powiedział dziennikarzom "Interwencji" Robert Krawczyk.

W końcu olej zapalił się.

- Zaczęliśmy krzyczeć, otwieraliśmy okna, żeby dym wyleciał - wspominał Mateusz, brat Jakuba.

Jakub chciał jak najszybciej płonący garnek wynieść z mieszkania. Niestety poślizgnął się i gorący, płonący olej wylał na siebie.

- Strasznie z bólu krzyczał, OSP przyjechało po 7 minutach. W karetce go zaintubowani i wprowadzili w śpiączkę - opowiedzieli rodzice.

ZOBACZ: Auto nie przejdzie przeglądu, więc biegły nim nie pojedzie. Pat w sądzie

Jakub helikopterem został przetransportowany do odległego o prawie 300 kilometrów szpitala w Gryficach. Po paru dniach miał przeszczepioną skórę. Pomógł pan Marcin, brat pani Agnieszki.

- Wierzyłem, iż go uratuję. choćby inni lekarze stwierdzili, iż ten przeszczep mojej skóry uratował mu życie - powiedział.

- Szok, niedowierzanie. Jak go zobaczyłam, to łzy same się cisnęły do oczu. Lekarze prosili, by przy nim nie płakać - wspomina pani Dorota, ciocia Jakuba.

- Od łopatek do pośladków miał jedną wielką ropiejącą ranę. Po czterech tygodniach syn się ruszał, bo zginał nogi, podwijał. Byliśmy w środę, a w sobotę przestał. Zaczęli go wybudzać ze śpiączki, bo powiedzieli, iż nie znają przyczyny, dlaczego przestał się ruszać. Potem mi powiedzieli, iż niby to są powikłania po sepsie - dodała Agnieszka Krawczyk, mama Jakuba.

Dramatyczna walka o życie syna. "Był w opłakanym stanie"

Leczenie poparzonego chłopaka początkowo przebiegało dobrze. Po trzech miesiącach lekarze postanowili go choćby ze szpitala wypisać. Na to jednak nie zgodziła się matka, bo widziała, iż syn potrzebuje natychmiastowej rehabilitacji.

- Była mowa, iż syn jest wyleczony, iż ma tylko mały plasterek na klatce piersiowej. Powiedzieli, iż chcą go do ZOL-u oddać, ale ja się nie zgodziłam. I przez dwa-trzy tygodnie sama obdzwaniałam ośrodki, żeby go gdzieś przyjęli - relacjonowała.

Pani Agnieszka znalazła ośrodek w Krakowie, który zgodził się przyjąć Kubę na rehabilitację. Kiedy jednak tam trafił, okazało się, iż jest w bardzo złym stanie.

- Był w stanie opłakanym, przyjechał z gorączką, odwodniony i w worku. Wręcz ugotowany - powiedziała pani Agnieszka.

- Dziecko było odwodnione i miało 40 stopni gorączki i wkłucia, które zaczęły ropieć, kiedy te wenflony były wyciągane. To jest koszmar dla nas jako rodziny, a co dopiero mówić o mamie – dodaje pani Teresa, krewna Jakuba.

ZOBACZ: Kupili nowy dom. Niebywałe, co zastali po otwarciu drzwi

Jakub z ośrodka rehabilitacyjnego natychmiast trafił na oddział intensywnej terapii w szpitalu w Krakowie. A po trzech tygodniach znów odesłano go do szpitala w Gryficach.

- Jak szedłem za tymi noszami, jak syna wieźli, to mi się łzy lały. Odesłać tam, skąd przywieziony… - opowiedział dziennikarzom "Interwencji" Robert Krawczyk.

- Jest coraz gorzej, przestał się ruszać, teraz jest opuchnięty, odsyłają go od szpitala do szpitala – dodał pan Adam, brat pani Agnieszki.

Dziennikarze "Interwencji" zadali szpitalowi w Gryficach wiele pytań. Rzecznik napisał w mailu: "Nie jesteśmy uprawnieni do udzielania jakichkolwiek informacji w zakresie, o który zawnioskowano ani w formie wypowiedzi przed kamerą, ani w innej formie".

Lekarz: Pewnie na OIOM-ie nie dbali o ten opatrunek

Niedawną rozmowę z lekarzem ze szpitala w Gryficach rodzice zarejestrowali:

- Uzyskaliśmy poprawę, jeżeli chodzi o stan miejscowy rany, bo ona była zaniedbaną raną opatrunkową. Pewnie na OIOM-ie nie dbali o to jakoś, o ten opatrunek. On przyjechał po trzech tygodniach wyniszczony biologicznie, uzyskaliśmy równowagę - powiedział lekarz.

- On już piąty miesiąc leży, liczymy cały czas, iż będzie dobrze, a jak na razie jest coraz gorzej – alarmuje Robert Krawczyk.

ZOBACZ: Wycięli las deszczowy, budują autostradę. Inwestycja na szczyt klimatyczny

Jakub od miesięcy jest wożony od szpitala do szpitala. Dziś lekarze w Gryficach twierdzą, iż stan jego zdrowia już się poprawia, ale tak mówili już kilka miesięcy temu. Rodzinie jest trudno wierzyć w te zapewnienia. Bliscy boją się, iż Jakub stracił cenny czas na rehabilitację przez zaniedbania kolejnych szpitali.

- Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, każdy z nas kawałek siebie oddałby, by Kuba wrócił do pełnej sprawności. Chwytamy się każdej możliwości, by uratować mu życie - podkreśliła pani Teresa.

- On chce żyć, wszystkiego chwytam się, ale ja już nie wiem, co mam zrobić, żeby ktoś ratował moje dziecko, żeby mu pomógł wrócić do zdrowia, żeby nie musiał leżeć i cierpieć - rozpacza pani Agnieszka.

Materiał wideo "Interwencji" można obejrzeć TUTAJ.

Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni

WIDEO: "Robi pani z ludzi wariatów". Burza w studiu po słowach o dywersji
Idź do oryginalnego materiału