Pułapka, w którą wpada większość rodziców. Psycholożka przestrzega przed zajęciami dodatkowymi

mamadu.pl 19 godzin temu
Kiedyś dzieci wracały ze szkoły, zrzucały plecaki i znikały podwórku, w lesie, na trzepaku lub po prostu w swoim pokoju. Ich czas nie był zaplanowany co do minuty, a kreatywność rodziła się z nudy, nie z grafiku. Dziś rzeczywistość wygląda inaczej.


Kurs języka obcego, zajęcia sportowe, szkółka muzyczna, kodowanie, trening interpersonalny i jeszcze korepetycje – a to dopiero wtorek. Rodzice z najlepszymi intencjami inwestują w rozwój swoich dzieci. Chcą dać im "więcej", by miały "lepiej". Ale coraz częściej słychać pytanie: czy to "więcej" nie staje się zbyt dużo?

Dr Christine Carter, ekspertka w dziedzinie psychologii rozwojowej, ostrzega przed niebezpieczeństwami związanymi z wypełnianiem harmonogramów dzieci zbyt wieloma zajęciami. Podczas gdy niektóre aktywności są wartościowe i rozwijające, zbyt wiele z nich może sprawić, iż dzieci poczują się zestresowane, przytłoczone i wypalone.

Nie chodzi o całkowitą rezygnację z zajęć dodatkowych, ale o mądre wyważenie. Dzieci potrzebują czasu wolnego – nie po to, by "nic nie robić", ale po to, by mogły być. Ze sobą, ze swoimi myślami, z nudą. To w tym czasie rodzi się kreatywność, niezależność, odporność psychiczna. A więc dokładnie te kompetencje, które chcemy w nich wspierać.

Dziecko nie jest twoim projektem


Wielu rodziców wpada w pułapkę "rozwoju na czas". Chcemy jak najlepiej przygotować dziecko do życia: wyposażyć w języki, umiejętności miękkie, sportowe, logiczne i społeczne. Próbujemy przewidzieć przyszłe potrzeby rynku pracy, szansy w rekrutacjach, odporność na stres. To nie do końca tak działa.

I choć każde z tych działań może mieć sens – to ich kumulacja może doprowadzić do paradoksu: dzieci nie rozwijają się, tylko funkcjonują. Z lekcji na lekcję. Z treningu na zajęcia. Z kalendarza na budzik.

Często zapominamy, iż dziecko nie potrzebuje być najlepsze. Potrzebuje czuć się wystarczająco dobre. A poczucie własnej wartości nie rodzi się z certyfikatów i dyplomów. Ono rodzi się z przestrzeni: by popełniać błędy, mieć swoje tempo, marzyć, próbować – bez presji.

Wielu pedagogów i psychologów mówi dziś o zjawisku cichego przeciążenia. Dzieci nie zawsze powiedzą: "jestem zmęczony", "to za dużo". Zamiast tego mogą być drażliwe, niechętne, wycofane, mieć problemy z koncentracją lub snem. Mogą "buntować się" lub wręcz przeciwnie – stać się przesadnie uległe, jakby zrezygnowane. Przeciążenie nie zawsze wygląda jak załamanie. Czasem przypomina wyciszoną, chroniczną nieobecność.

To nie znaczy, iż każde zajęcie dodatkowe to zło. Chodzi o równowagę. O mądre wybory. O rozmowę z dzieckiem, a nie planowanie "dla jego dobra" bez jego udziału. Bo choćby najbardziej wartościowe zajęcia tracą sens, jeżeli dziecko uczestniczy w nich z przymusu albo na autopilocie.

Plan


1. Zaplanuj brak.

Brzmi jak paradoks, ale to jedna z najskuteczniejszych strategii. W kalendarzu dziecka warto zostawić "białe plamy" – czas, który nie jest niczym wypełniony. Bez ekranów, bez instrukcji. Nudę traktujemy jak wroga, a tymczasem jest ona punktem wyjścia do twórczości. To z niej rodzą się pomysły na zabawy, historie, rysunki, budowle z klocków i rozmowy, które nie mają "celu", ale budują więź.

2. Pytaj, słuchaj odpowiedzi.

Zamiast zapisywać dziecko na kolejne zajęcia, zapytaj: czy to naprawdę coś, co cię interesuje? Co chciałbyś robić, gdybyś miał wolny dzień? Czasem odpowiedź może cię zaskoczyć: "Chciałbym mieć czas poleżeć z kotem", "Porysować komiksy", "Pojeździć bez celu na rowerze". Dziecko, które czuje, iż jego głos się liczy, łatwiej też mówi, gdy coś mu nie służy.

3. Obserwuj dziecko.

Nie każde dziecko powie wprost, iż jest mu za dużo. Ale ich ciało, zachowanie, emocje – mówią. Częste bóle brzucha bez przyczyny medycznej, niechęć do wstawania, spadek entuzjazmu, irytacja przy każdej drobnostce – to mogą być objawy, iż tempo życia zaczyna je przerastać. Zatrzymaj się. Czasem lepiej z czegoś zrezygnować, niż próbować "przetrwać" do końca semestru.

4. Daj przykład.

Jeśli dziecko widzi rodzica, który bez wyrzutów sumienia odpoczywa, nie "spina się" przez cały czas, potrafi odmawiać i wybierać mniej zamiast więcej – samo też uczy się tego modelu. A może to właśnie najcenniejsza lekcja, jaką możemy przekazać: iż wartość człowieka nie zależy od tego, ile zadań wykona w tygodniu.

Nuda jest częścią życia


Zajęcia dodatkowe mogą być pięknym narzędziem rozwoju. Ale tylko wtedy, gdy nie zastępują życia. Czas wolny to nie strata. To przestrzeń, w której dziecko uczy się siebie. A to największa inwestycja – nie w CV, ale w przyszłego dorosłego, który będzie wiedział, kim jest i czego potrzebuje.

Nie bójmy się dać dzieciom mniej. Czasem to mniej daje więcej – oddechu, sensu, dzieciństwa.

Idź do oryginalnego materiału