Żyjemy w czasach, w których niemal wszyscy odczuwają nieodpartą potrzebę relacjonowania swojego życia w internecie. Pokusa, by pokazać, gdzie jestem i co robię, jest szczególnie silna w wakacje. To czas wyjątkowy – nie chodzimy do pracy, tylko wyjeżdżamy w różne piękna, często egzotyczne miejsca. Jest więc czym się pochwalić.
Twarz dziecka ukryta pod emotką. Czy to skuteczne?
Zasadzie "nawet najfajniejszy wyjazd nie jest do końca udany, jeżeli nie pochwalisz się nim w social mediach" ze szczególną lubością hołdują rodzice. Oni na codzień robią masę zdjęć swoim pociechom, żeby mieć pamiątkę z każdego etapu rozwoju. A już pamiątki z wakacji produkują w ilościach hurtowych. I sporą część z nich udostępniają na Facebooku, Instagramie czy innych portalach społecznościowych.
Część rodziców wrzuca zdjęcia pociech bez jakiejkolwiek dbałości o anonimowość. Choć policjanci i psychologowie od lat ostrzegają, iż pokazywanie twarzy dziecka to prezent dla przestępców, niektórzy kompletnie się tym nie przejmują.
Bardziej wyczuleni na kwestie ochrony prywatności sięgają jednak po popularną metodę ukrycia twarzy dziecka pod emotką. Wystarczy nałożyć na zdjęcie uśmiechniętą buźkę bobasa, czerwone serduszko czy zabawne zwierzątko i już można publikować. Lajki i pełne zachwytów komentarze zapewnione, a wizerunek dziecka ochroniony. Wilk syty i owca cała.
Gwiazdy tak robią, więc musi działać
Zaklejanie twarzy dziecka uchodzi za skuteczny sposób ochrony z jeszcze jednego powodu. Chętnie sięgają po niego celebryci. Anna i Robert Lewandowscy od pewnego czasu pokazują już na zdjęciach twarze swoich córek, ale przez lata zasłaniali je emotkami. Cały czas robi tak aktorka Joanna Opozda, mama Vincenta, czy muzyk Aleksander "Baron" Milwiw, tata Leona.
Polskie gwiazdy nie są wyjątkiem. Na początku czerwca zdjęcie z wizyty w Disneylandzie pokazała opublikowała na swoim profilu na Instagramie Meghan Markle. Do fotki zapozowała z mężem, księciem Harrym, oraz synem Archiem i córką Lilibet. Twarze obu pociech zakryła serduszkami.
Można więc pomyśleć, iż skoro Harry i Meghan, którzy mają własnych ochroniarzy, a ich dzieci mogą być celem porywaczy, korzystają z "emotkowego zabezpieczenia", to znaczy, iż jest ono bardzo skuteczne.
Emotka nie chroni prywatności
Otóż nic bardziej mylnego. Zdaniem Lisy Ventury, amerykańskiej ekspertki do spraw cyberbezpieczeństwa i założycielki Cyber Security Unity, rodzice, którzy zasłaniają twarze dzieci emotkami, uspokajają swoje sumienie. Ale dzieci nie chronią. "Muszę być brutalnie szczera: umieszczenie emoji na twarzy dziecka nie zapewnia praktycznie żadnej ochrony prywatności" — stwierdziła w rozmowie z "The Independent".
Jej zdaniem rodzice, którzy pieczołowicie zaklejają twarze dzieci emotkami, jednocześnie nie dostrzegają, iż na zdjęciu widać masę innych szczegółów, które pozwolą zidentyfikować dziecko. To mogą być szczegóły ubrania, charakterystyczne miejsca, w którym dziecko bywa, czasem choćby szczegóły pozwalające ustalić miejsce zamieszkania.
Im więcej zdjęć dziecka z podobnym tłem czy w tej samej lokalizacji rodzice umieszczają na swoim profilu, tym łatwiejszą robotę mają przestępcy, którzy chcą się dowiedzieć, gdzie dziecko mieszka, gdzie chodzi do przedszkola czy w której szkole się uczy.
"Większość rodziców nie publikuje tylko jednego zdjęcia starannie chronionego przez emotkę. Zwykle udostępniają wiele obrazów na przestrzeni czasu. A połączone dane ze wszystkich tych postów stwarzają znacznie ryzyko ujawnienia prywatności niż pojedynczy obraz" – wyjaśnia Lisa Ventura.
Długo pomyśl zanim opublikujesz w sieci
Dla rodziców, którzy chcą się dzielić zdjęciami swoich pociech w mediach społecznościowych, ekspertka ma kilka rad. Pierwsza – zadaj sobie pytanie, czy naprawdę musisz pokazać to konkretne zdjęcie. A jeżeli uznasz, iż musisz, to dokładnie je obejrzyj. I sprawdź, czy nie ma na nim szczegółów, które zdradzają cenne informacje.
Kolejny krok to odpowiedź na pytanie, co za kilka lat pomyśli moje dziecko, gdy znajdzie tę fotkę w sieci. Czy napewno będzie zadowolone, iż tysiące obcych mu ludzi oglądało jego zabawę w piaskownicy czy kąpiel w morzu? Bo to, co dla ciebie jest zabawną i słodką focią, dla twojego dziecka za kilka lat może być powodem do wstydu.
Najważniejsza zasada, którą właścicielka Cyber Security Unity poleca wszystkim rodzicom, streszcza się w jednym zdaniu. "Jeśli nie dałbyś odbitki tego zdjęcia obcej osobie na ulicy, to nie publikuj go w Internecie" – zaleca Lisa Ventura. choćby z twarzą zasłoniętą zabawną emotką. Proste, prawda? Nic tylko stosować. Nie tylko na wakacjach.