Przewlekła choroba nerek na początku nie boli, nie daje innych wyraźnych objawów, ale jest równie groźna jak rak. Choruje na nią prawie 5 mln. ludzi po 40. i co trzecia osoba po 60. - Musimy motywować lekarzy do tego, żeby szukali choroby nerek jak nowotworu - mówi prof. Ryszard Gellert. Wcześnie zdiagnozowaną PChN można skutecznie leczyć.
Jak podczas panelu dyskusyjnego w trakcie Priorytetów w Ochronie Zdrowia 2024 mówił prof. dr hab. n. med. Ryszard Gellert, dyrektor Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, konsultant krajowy w dziedzinie nefrologii, na przewlekłą chorobą nerek choruje w Polsce prawie 5 milionów ludzi po 40. roku życia i co trzeci pacjent po „60”. Skraca ona oczekiwaną długość życia co najmniej o 30 proc. Przedwcześnie umiera z jej powodu w Polsce 80–100 tys ludzi – dokładnie tyle samo co na nowotwory.
– Obydwie te choroby łączy jeszcze to, iż na początku nie dają żadnych objawów. Ale różnica jest taka, iż nowotworów się boimy, więc ich szukamy. A o chorobie nerek nikt nie wie, bo jej się nie wykrywa. A szkoda, bo jest bardzo prosta do zdiagnozowania i stosunkowo łatwa do leczenia: wystarczy zrobić badanie ogólne moczu i oznaczyć stężenie kreatyniny (test eGFR). Natomiast u osób z grup ryzyka trzeba oznaczyć ACR, czyli stosunek stężenia albuminy do kreatyniny w moczu – zauważył prof. Gellert.
Nerki chronią serce
W grupie ryzyka przewlekłej choroby nerek znajdują się osoby:
- z cukrzycą,
- otyłe,
- z nadciśnieniem tętniczym,
- z niewydolnością serca,
- chorobami nerek u krewnych.
Jak stwierdził ekspert, warto wiedzieć, iż nerki i serce chorują razem. Nie ma pacjenta z przewlekłą chorobą nerek bez choroby serca. jeżeli nerki są nadmiernie obciążone, zdecydowanie rośnie ryzyko choroby wieńcowej, w efekcie także zawału. Zalecenia kardiologiczne i diabetologiczne mówią jednoznacznie, iż należy badać nerki i oznaczać stężenie kreatyniny. Tymczasem pacjenci trafiają do nefrologa wtedy, kiedy nerek już adekwatnie nie mają…. Wystarczy dodać, iż co drugi pacjent, który rozpoczyna leczenie nerkozastępcze, nigdy nie miał zdiagnozowanej choroby nerek, chociaż leczony był przez kardiologa czy diabetologa przez 10–20 lat.
Pacjenci z zaawansowaną przewlekłą chorobą nerek są też wykluczani ze wszystkich badań klinicznych. Niestety jest to wynik złego rokowania w tej grupie. Ponieważ te osoby mogą mieć wiele różnych stanów chorobowych, wymykają się prostej statystyce i zaciemniają obraz kliniczny leku.
Bezdradność pacjenta wobec systemu
Jak dalej tłumaczył prof. Gellert, powinniśmy zrobić wszystko, żeby jak najszybciej diagnozować chorobę nerek jeszcze we wczesnym stadium, kiedy można ją skutecznie leczyć. Dlatego w Polsce w październiku 2023 r. wprowadzono opiekę koordynowaną w PChN, a także – w ramach Profilaktyki 40+ – testy eGFR.
Podczas debaty zobaczyliśmy też wyniki projektu wczesnego wykrywania tej choroby – Nephrohero. – Moja uwagę zwróciło to, iż tylko 8 proc. osób podało, iż pali papierosy. Podejrzewam, iż w tej grupie ryzyka palących jest znacznie więcej, tylko ludzie pewnie niechętnie się do tego przyznają – ocenił ekspert. – Kolejna rzecz, to – co moim zdaniem absolutnie pokazuje bezradność pacjenta wobec problemu – to, iż co drugi pacjent, wiedząc o tym, iż ma chore nerki, nie konsultował tego z lekarzem. Najpewniej to były osoby, które w ramach projektu Nephrohero dostały voucher, zrobiły badanie, ale nie wiedziały, co z tym dalej zrobić. A co druga osoba w ogóle nie poszła na drugie badanie – jeżeli pierwszy wynik był nieprawidłowy, należy po 3 miesiącach powtórzyć badanie – dodał.
– Wyniki tego projektu wskazują wyraźnie, iż ludzie są w dużym stopniu bierni. jeżeli my, lekarze i cały system opieki zdrowotnej, nie będziemy szukać, to nie znajdziemy. Musimy być aktywni, bo pacjenci po prostu nie wiedzą, co z tymi badaniami zrobić. Najczęściej słychać od chorych: „Nie, nie mam wiedzy na temat choroby. Nie wiem, jak mam się odżywiać. Nie wiem, nie wiem, nie wiem” – stwierdził konsultant krajowy.
Szukać choroby nerek jak nowotworu
Badania nie są powtarzane tak, jak trzeba, mimo iż są nieprawidłowe i to jest poważny problem. Pacjent często myśli: „Skoro mnie nie boli, to na co mam się skarżyć?”. Lekarz myśli: „Skoro pacjent się nie skarży, to dlaczego mam go badać?”. To jest prosty mechanizm psychologiczny. – Musimy to zmienić. Musimy motywować lekarzy do tego, żeby szukali choroby nerek jak nowotworu, bo jest tak samo groźna. Żeby rozmawiali z pacjentami, przekazywali im wiedzę w sposób jasny i zrozumiały, pokazując korzyści. Przekonywali, iż przy pierwszym nieprawidłowym wyniku konieczne jest powtórzenie badania – apelował prof. Gellert.
Motywujmy do działania diagnostów
Jak zwrócił uwagę ekspert, w kontekście PChN rozmawiamy o lekarzach nefrologach, o lekarzach podstawowej opieki, o rodzinnych. A co z diagnostami? Co z laboratoriami diagnostycznymi? Przecież to one stwierdzają, iż wynik jest nieprawidłowy. To one powinny alarmować, mówiąc pacjentowi, iż przy takim wyniku istnieje groźba przewlekłej choroby nerek, i iż powinien się skonsultować z lekarzem, powtórzyć badanie.
Przy nieprawidłowym wyniku eGFR powinna automatycznie pojawiać się informacja: „Powtórz wynik za trzy miesiące”. Myślę, iż co najmniej 10 proc. tych pacjentów się przejmie. Zwiększyłoby to wykrywalność przewlekłej choroby nerek z 10 do 20 proc. – to gra warta świeczki.
Życie ci się kończy teraz, jeżeli temu nie zapobiegniesz...
– Do pacjentów musi dotrzeć, iż choroba nerek jest groźna jak nowotwór – podkreślił prof Gellert. – Przestańmy się martwić dializami czy przeszczepami nerek. Bo raptem 3 proc. pacjentów, którzy mają chore nerki, dożywa do tego momentu, cała reszta umiera wcześniej. Przedwcześnie. Nie straszmy ludzi, iż czeka ich sztuczna nerka czy przeszczep: „Jak ty będziesz żył? Życie ci się skończy...”. Bo ono kończy ci się teraz, jeżeli temu nie zapobiegniesz – podsumował.
Dobra wiadomość jest taka, iż PChN można leczyć i to skutecznie. Skuteczniej niż nowotwory. Zatem jest o co walczyć.