– Na styku prywatnej i publicznej ochrony zdrowia występuje najwięcej patologii. Chodzi o sytuacje, w których lekarz, przyjmując w publicznym systemie, prowadzi równolegle prywatny gabinet i kieruje pacjentów do publicznego szpitala z pominięciem kolejki, z własnego gabinetu prywatnego. To jest sytuacja niedopuszczalna – mówi były wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński.
Jedną z propozycji Prawa i Sprawiedliwości na zmiany w ochronie zdrowia jest całkowite oddzielenie pracy w systemie publicznym i prywatnym – pisaliśmy o tym w tekstach „Służba zdrowia według PiS” i „Kontrowersyjny Stanisław Karczewski”.
Więcej o tym w „Rzeczpopolitej” mówi poseł PiS, były wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński.
– Na styku prywatnej i publicznej ochrony zdrowia występuje najwięcej patologii. Chodzi o sytuacje, w których lekarz, przyjmując w publicznym systemie, prowadzi równolegle prywatny gabinet i kieruje pacjentów do publicznego szpitala z pominięciem kolejki, z własnego gabinetu prywatnego. To jest sytuacja niedopuszczalna i należy z tym walczyć. W uzasadniony sposób budzi to poczucie wielkiej niesprawiedliwości. Płacimy wszyscy składki, a są tacy, którzy dzięki prywatnemu gabinetowi skracają sobie drogę do świadczeń w publicznym systemie. Dodatkowo mamy zjawisko „spijania śmietanki” w systemie. Są obszary, gdzie pieniędzy jest bardzo niewiele. Są też bardzo rentowne, a takim przykładem jest kardiologia. Tak się składa, iż w Polsce w wielu publicznych szpitalach prywatny jest właśnie oddział kardiologii. Co więcej, była minister zdrowia Izabela Leszczyna, z powodów, których nie rozumiem, a mogę się jedynie domyślać, podjęła decyzję, żeby w ramach ustawy o Krajowej Sieci Kardiologicznej ten układ „zabetonować”, umożliwiając jego funkcjonowanie w ramach sieci – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Cieszyński.
W jaki sposób „zabetonowano układ”?
Cieszyński twierdzi, iż pieniędzmi z Krajowego Planu Odbudowy.
– Prywatne podmioty otrzymały setki milionów złotych dotacji i tu już nie chodzi tylko o same pieniądze. Problem polega na tym, iż okres trwałości inwestycji z KPO sprawia, iż bardzo trudno będzie zlikwidować prywatne oddziały, które otrzymały miliony na modernizację. Trudno byłoby też podjąć decyzję o ich wyłączeniu z sieci, bo skoro wydano publiczne pieniądze na modernizację, to nie byłby to racjonalny ruch. To jest właśnie koronny przykład styku medycyny prywatnej z sektorem publicznym – podsumowuje.


















