"Prywatnie terminy są na październik, na NFZ w przyszłym roku". Tej wizyty dziecko może nie doczekać

mamadu.pl 2 lat temu
Zdjęcie: Terminy wizyt u psychiatrów i terapeutów dziecięcych Fot. Wojciech Olkusnik/East News


Nikt nie lubi chodzić po przychodniach i poradniach. Ale jestem święcie przekonana, iż najgorzej czują się ci, którzy odwiedzają kliniki zdrowia psychicznego, prosząc o umówienie wizyty dla swojego dziecka i słyszą: "nie da się". Oni wiedzą, iż na następne spotkanie z psychiatrą ich dziecko może już nie dotrzeć.


Nie wiem, jak wam, ale mi czasem wystarczy widok drzwi gabinetu psychoterapeuty czy psychiatry, aby poczuć się bezsilnym. Nie tylko w związku ze swoimi uroczymi traumami, ale rozkładając bezradnie ręce nad tym, iż siedząc w poczekalni, znalazłam się w grupie szczęśliwców, dla których znalazło się miejsce w kalendarzu specjalisty.

Wielu nastolatków tego momentu nie doczeka.

Psychiatra dla dziecka na NFZ


"Sytuacja w psychiatrii dzieci i młodzieży od lat jest wyjątkowo dramatyczna – brakuje nie tylko miejsc w szpitalach, ale przede wszystkim lekarzy specjalistów, którzy mogliby udzielać pomocy młodym ludziom. [...] dostępność do stacjonarnej opieki psychiatrycznej dla dzieci i młodzieży - która od lat nie była w stanie zaspokoić potrzeb młodych pacjentów - stała się jeszcze bardziej niewystarczająca" - pisał w maju 2021 roku do Ministerstwa Zdrowia Rzecznik Praw Obywatelskich.

Resort wziął sobie sprawę do serca i obiecał uczynić priorytet z "poprawy trudnej sytuacji w ochronie zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży". Ministerstwo zapowiedziało wdrożenie kompleksowej reformy systemu i nowy sposób udzielania świadczeń.

W wyszukiwarce terminów leczenia na NFZ po wpisaniu wizyty w poradni zdrowia psychicznego pojawiają się tylko: jeden termin na październik i jeden na listopad. Reszta to wyniki grudniowe i noworoczne. Dzienny oddział psychiatryczny wyskakuje tylko jeden.

Prywatnie zapraszamy


Wiedziałam, iż sytuacja w psychiatrii dziecięcej woła o pomstę do nieba, ale dopiero zderzenie się z tym systemem otworzyło mi oczy. Od jakiegoś czasu "chodzę po lekarzach". Diagnozowałam mojego syna w kierunku spektrum autyzmu. Odsyłam do tekstu, który jakiś czas o tym pisałam: "Przed nami w kolejce 400 osób. W tym kraju płaczesz i płacisz, by zdiagnozować dziecko".

Niemniej czekam jeszcze na wizytę u psychiatry, który potwierdzi diagnozę psycholożki. Przez długi czas złościłam się na publiczną służbę zdrowia, która w żaden sposób, moim zdaniem, nie wspiera rodziców dzieci w spektrum. Jednak dopiero wizyta na korytarzu prywatnej poradni zdrowia psychicznego uświadomiła mi, jak bardzo osoby bez zasobnego portfela mają pod górkę.

Do kliniki weszła mama nastolatki po próbie samobójczej, która po kolejnej wizycie na oddziale psychiatrycznym musi być pod superwizją lekarza. Najlepiej regularnie, ale wiadomo, jak jest. Prosiła w recepcji o umówienie wizyty. Usłyszała odpowiedź, którą przeczytaliście w tytule: "Prywatnie mamy terminy na październik, na służbę zdrowia w przyszłym roku".

"Ja na służbę zdrowia", powiedziała. A mi przed oczami stanął obraz jej córki, która walczy z depresją i potrzebuje pomocy, by uwierzyć, iż warto żyć.

Nagromadzenie trudności


"Nagromadzenie trudności w życiu nastolatka, z czym nie potrafi sobie poradzić bez dodatkowego wsparcia, może skutkować pojawieniem się samookaleczeń, prób samobójczych, zaburzeń odżywania, eksperymentowania z używkami czy depresji" - przestrzegała dr n. med. Magdalena Chojnacka, psychiatra, kierownik Oddziału Psychiatrii Szpitala Allenort w rozmowie o lekach na poprawę nastroju.

Tylko aby do nagromadzenia trudności nie doszło, trzeba być uważnym rodzicem, który ma świadomość, iż jeżeli z nastolatkiem nie da się dogadać, to nie jest to kwestia wieku, ale niemożności zrozumienia własnych emocji.

Ja, po kilku przygodach z publiczną służbą zdrowia, korzystam z prywatnych poradni, w których terminy przyjęć nie sięgają następnego roku. W moim otoczeniu jest kilka osób, które były zmuszone umawiać wizyty dzieci u terapeutów i psychiatrów na CITO. Nie mieli wątpliwości, iż muszą wyłożyć pieniądze.

To kolejne potwierdzenie faktu, iż w Polsce trzeba zapłacić, aby ktoś pomógł dziecku. Panuje metoda odwlekania i dopiero gdy nastolatek trafi na płukanie żołądka albo zostanie przywieziony przez ratowników na izbę przyjęć po niemalże skutecznej próbie samobójczej, będzie miał szanse na przyspieszenie "zdrowienia". W cudzysłowie oczywiście, bo o jakim zdrowieniu możemy mówić, gdy żaden z niedorosłych pacjentów nie ma gwarancji ciągłości terapii.

Każda diagnoza ma przydzieloną liczbę dni, którą można spędzić na oddziale psychiatrycznym Czasem krążenie pomiędzy szpitalami i klinikami oraz wznawiane skierowań, przerasta rodziców i dzieci. Tym bardziej, jeżeli po kolejnej próbie samobójczej lub widoku pociętych do krwi przedramion, słyszą: "Woli pani płacić czy czekać?". Tylko żaden rodzic nie wie, czy czekanie nie zabije jego dziecka.

Idź do oryginalnego materiału