Już w niedzielę 30 czerwca odbędzie się pierwsza tura przyspieszonych wyborów we Francji. Dzieje się to, co przewidywano od dawna – rośnie sympatia do prawicowego, mającego powiązania z Rosją Zjednoczenia Narodowego. Ugrupowanie to w wyborach do Europarlamentu zdobyło 31,5 proc. głosów. Partia prezydencka zaledwie 15.2 proc. W odpowiedzi na ten wynik prezydent Emmanuel Macron już w wyborczy wieczór 9 czerwca zarządził przyspieszone wybory. Socjaliści, którzy w wyborach zdobyli niemal 14 proc., w sondażach przed przyspieszonymi wyborami zajmują drugie miejsce, z wynikiem 19 proc.
We Francji aborcja została zdepenalizowana dzięki wysiłkom ministry zdrowia Simone Veil w 1975 roku – najpierw do 10, potem do 12 tygodnia ciąży.
4 marca 2024 roku francuski parlament przegłosował stosunkiem głosów 780–72 wpisanie aborcji do konstytucji jako „gwarantowanej wolności”.
Nawet prawicowi politycy głosowali w większości za. Léa Chamboncel, lewicowa dziennikarka, przekonuje jednak, iż francuska prawica robi wszystko, by wyglądać nieszkodliwie i nie straszyć swoimi rzeczywistymi poglądami. Marine Le Pen deklarowała, iż nikt już nie podważa prawa do aborcji. Jednak inna prawicowa polityczka narzekała, iż 200 tysięcy aborcji „białych Francuzów” rocznie to 200 tysięcy migrantów.
Jeśli prawica wygra najbliższe wybory, prawdopodobnie maski opadną. Może na przykład podważać zapis na poziomie Trybunału Konstytucyjnego.
O tym, jak Francuzki wywalczyły zapis w konstytucji, opowiadają nam senatorka Mélanie Vogel, która jako jedna z pierwszych zaproponowała takie rozwiązanie, i dziennikarki Alice Coffin i Léa Chamboncel. O tym, jak w praktyce wygląda dostęp do aborcji i antykoncepcji, mówi pracownica organizacji zajmującej się planowaniem rodziny, zaś prof. Michèle Riot-Sarcey pozbawiała nas złudzeń.
Realizacja: Katarzyna Przyborska, Anu Czerwiński.
Film powstał w ramach projektu Sphera.