– Lekarze to też ludzie, i zdarza się, iż popełniają błędy medyczne. Nie chodzi o to, żeby te błędy zamiatać pod dywan, ale żeby zagwarantować prawa pacjenta do zadośćuczynienia doznanej szkody na podstawie systemu no fault – stwierdziła senator dr n.med. Agnieszka Gorgoń-Komor, w trakcie trwającej w Senacie dyskusji pod tytułem „Prawa pacjenta a prawa medyka”.
– W naszej codziennej praktyce chcemy być blisko pacjenta. Czasami w relacjach z pacjentem przeszkadza nam jednak system – dodała, otwierając posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Badań Naukowych i Innowacji w Ochronie Zdrowia, dotyczące zależnościom między prawami pacjentów i medyków.
Debata odbyła się 20 lipca.
Poniżej nagranie z konferencji.
W systemie no fault nie chodzi o bezkarność
Klaudiusz Komor, wiceprezes NRL, zwrócił uwagę na bardzo częstą w przestrzeni publicznej nagonkę na lekarzy, którym zarzuca się błąd medyczny. Jego zdaniem zapomina się o tym, iż uderzając w bezpieczeństwo lekarza, zawsze uderza się w bezpieczeństwo pacjenta.
– Ważne jest zrozumienie, iż każdy wcześniej czy później może być pacjentem – zaznaczył, wskazując, iż bardzo istotne jest w tym kontekście wprowadzenie zasady no fault.
Jak zaznaczył, w ocenie Naczelnej Izby Lekarskiej zasada ta powinna opierać się na trzech filarach. – Pierwszy z nich mówi, iż pacjent ma być leczony zgodnie z najnowszą wiedzą medyczną, a wiedza ta musi być oparta na faktach, które z kolei muszą wypływać z badań klinicznych i rejestrów. Dlatego pierwszym elementem systemu no fault jest rejestr zdarzeń medycznych, który ma służyć wypracowaniu jeszcze lepszych standardów leczenia, a nie karaniu lekarza – wyjaśnił.
Podkreślił, iż z systemem tym wiąże się prawo pacjenta do uzyskania odszkodowania.
– Wiemy, iż choćby kiedy podczas operacji nie dojdzie do błędu, to i tak mogą zdarzyć się powikłania. Stąd drugim filarem systemu no fault jest szybki system kompensacyjny, wprowadzony po to, żeby poszkodowany pacjent od razu otrzymał środki finansowe, co pozwoli mu jak najszybciej je wykorzystać np. do leczenia powikłań, rehabilitacji. Jest to prawo pacjenta do zadośćuczynienia – zaznaczył.
Jako trzeci filar wiceprezes Komor wskazał samą zasadę no fault. – Dosłowne tłumaczenie tego określenia to bezkarność dla lekarza. Tak naprawdę nie o to jednak chodzi. Istotą systemu no fault jest to, żeby lekarz podejmując decyzje terapeutyczne nie był pod presją – ocenił.
– Warto zdać sobie sprawę z tego, iż lekarz musi podjąć bardzo trudną decyzję dotyczącą zdrowia i/lub życia pacjenta, czasami w kilka sekund. Robią to samodzielnie, opierając się na swojej wiedzy medycznej, ponieważ w Polsce nie ma wypracowanych procedur i standardów postępowania. Stąd lekarz, zarówno jeżeli zastosuje jakąś procedurę medyczną, która okaże się niekorzystna, jak i nie podejmie decyzji o danej procedurze, a pacjent poniesie uszczerbek na zdrowiu, będzie mógł być pociągnięty do odpowiedzialności – dodał.
– w tej chwili mamy taką sytuację, iż w każdej z tych sytuacji lekarz może być ukarany karą więzienia. To przekłada się na decyzyjność lekarzy, którzy często w trudnych terapeutycznie sytuacjach nie chcą ryzykować – podkreślił.
– Nie zapominajmy też o tym, iż wprowadzenie do ustawodawstwa zasady no fault mogłoby spowodować większe zainteresowanie młodych lekarzy pracą w szpitalu. Dziś lekarze niechętnie decydują się na specjalności, z którymi wiąże się duże ryzyko powikłań, jak chirurgia czy ginekologia. Unikają też pracy na oddziałach ratunkowych – wyjaśnił Klaudiusz Komor.
– Zasada no fault oparta na trzech wspomnianych filarach byłaby korzystna zarówno dla pacjenta, jak i lekarza – podsumował.
Zwolnienie diagnostów z tajemnicy zawodowej
Monika Pintal-Ślimak, prezes Krajowej Izby Diagnostów Laboratoryjnych, zwróciła uwagę, iż zasada no fault obowiązuje wszystkie zawody medyczne.
– W ramach prac trwających przy Ministerstwie Zdrowia powstał zespół, który opracowuje wytyczne dotyczące wspomnianej zasady no fault. To bardzo dobry kierunek – podkreśliła.
Prezes KIDL zaznaczyła również, iż diagności laboratoryjni to zawód medyczny, dlatego też także tę grupę zawodową obowiązują przepisy ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta oraz ustawa o medycynie laboratoryjnej. – Zgodnie z tymi dwoma aktami prawnymi diagności są zobowiązani do zachowania tajemnicy dotyczącej pacjenta, zarówno jego zdrowia, jak i jego sytuacji osobistej. To prawo odnosi się również do sytuacji, kiedy pacjent już nie żyje – powiedziała.
– Oczywiście, są sytuacje, iż diagności zostają zwolnieni z tajemnicy zawodowej. Dotyczy to sądów powszechnych, sadów dyscyplinarnych oraz sytuacji, kiedy należy przekazywać informacje o alarmujących czynnikach zakaźnych. Takie dane musimy przekazywać do sanepidu. Kwestie te reguluje ustawa o zakażeniach – mówiła.
Ekspertka zwróciła też uwagę na aspekt związany z poradą diagnostyczną. Jak wyjaśniła, dobrze by było, gdyby diagnosta mógł takiej porady udzielać. To przełożyłoby się z jednej strony na skrócenie ścieżki diagnostycznej, a z drugiej – uchroniłoby pacjenta przed wykonaniem badań niezgodnych z wiedzą medyczną, jak np. często oferowane w przestrzeni publicznej badanie kleszcza na obecność krętka boleriozy.
Udzielanie informacji pacjentowi przez pielęgniarkę
Andrzej Tytuła, wiceprezes NIPiP, odniósł się z kolei do kwestii związanych z udzielaniem informacji pacjentowi przez pielęgniarkę. Jak ocenił, to trudny temat, nie tylko dlatego, iż pielęgniarka ma dużo zadań do wykonania i jest zabiegana, ale także z tego powodu, iż pokutuje przekonanie, iż całym procesem leczenia kieruje lekarz i tylko on uprawniony jest do udzielania informacji o pacjencie.
– Nic bardziej mylnego. Ustawa o zawodzie pielęgniarki i położnej wskazuje, iż jest to zawód samodzielny. Co więcej, pielęgniarka ma coraz więcej kompetencji, jak chociażby prawo do wypisywania recept i samodzielnego ordynowania leków. Dodatkowo zgodnie z prawami pacjenta chory ma prawo do rzetelnej informacji – mówił.
Wyjaśnił też, iż pielęgniarka ma prawo do udzielania pacjentowi informacji w zakresie opieki i pielęgnacji, a pacjent ma prawo zapytać pielęgniarkę o wykonywane przez nią wobec niego pewne czynności, jak np. co podawane jest w kroplówce, którą podłącza mu pielęgniarka.
Dodatkowo pielęgniarki mają prawo informować wskazanych przez pacjenta członków rodziny, jaki jest ogólny stan pacjenta. – To jest obszar pielęgnacyjno-opiekuńczy – zauważył Andrzej Tytuła.
Prawa pacjenta w ujęciu rzecznika
Rzecznik praw pacjenta Bartłomiej Chmielowiec przyznał, iż ulepszanie praw pacjenta to bardzo ważna kwestia, a stwierdzenie, iż bezpieczny lekarz to bezpieczny pacjent, pokazuje, jak nierozerwalnie powiązane są te sytuacje.
Przyznał również, iż w tej chwili największym problemem polskiej medycyny jest dostęp do świadczeń zdrowotnych. Na drugim miejscu znajduje się jednak jakość tych świadczeń towarzysząca bezpieczeństwu lekarzy i pacjentów.
– Nie ma innego wyjścia, trzeba wprowadzić system no fault polegający na dokładnej analizie zdarzeń niepożądanych w placówkach opieki zdrowotnej i opartym na niej systemie szkoleń dla kadr medycznych – zaznaczył rzecznik.
Dodał również, iż istotny dla Rzecznika Praw Pacjenta jest szybki model uzyskania zadośćuczynienia przez pacjenta. – W tym modelu zależało nam na tym, żeby odejść od tego, co jest w procesie cywilnym, opartym na sporze, a ten z natury rzeczy powoduje emocje. Jestem przekonany, iż jak nowelizowana ustawa wejdzie w życie i mechanizm funduszu kompensacyjnego zacznie obowiązywać, to w pewnym momencie znajdziemy się w takiej sytuacji jak Skandynawia. Tam nie są uruchamiane procedury karne, ponieważ w ramach systemu no fault sprawy dotyczące pacjentów są gwałtownie rozpatrywane. Wiemy, co się stało, a pacjent albo jego rodzina gwałtownie otrzymuje zadośćuczynienie – powiedział.
Do omawianych kwestii odniosła się również Monika Potocka, rzecznik praw lekarza przy Naczelnej Izbie Lekarskiej. Podkreśliła, iż w ostatnim czasie zwiększyły się postępowania karne wobec lekarzy prowadzone przez prokuratora. – Dotyczą one kwestii powikłań. Niestety bardzo często prokuratorzy nie wiedzą, iż dane powikłania nie są błędami medycznymi. Wszczynają postępowania, niepotrzebnie narażając lekarza na stres, a często hejt w przestrzeni medialnej. W takiej sytuacji choćby późniejsze umorzenie postępowania przez prokuratora nie rekompensuje poniesionych przez lekarza strat psychicznych. Dlatego tak ważne jest, żeby ten system nie był represyjny. Nikomu nie zależy bowiem na tym, żeby leczył nas przerażony lekarz. System no fault jest remedium na tę sytuację – podsumowała.