Polska stoi w obliczu wielkiego kryzysu. GUS mówi o niebezpieczeństwie. Nasz naród się "kurczy"

g.pl 6 godzin temu
Zdjęcie: robypangy/Istock.com


Dane opublikowane przez Główny Urząd Statystyczny dotyczące liczby urodzeń w Polsce nie napawają optymizmem. Zdaniem ekspertów nasz kraj już teraz mierzy się z kryzysem demograficznym, a to wciąż nie koniec. Co dalej? Wspomniano "pułapce niskiej płodności".
W poniedziałek 30 września 2024 roku GUS opublikował najnowsze dane demograficzne dotyczące liczby dzietności w naszym kraju. Analitycy stwierdzili, iż wkroczyliśmy w okres kryzysu, z którym ciężko będzie się w najbliższym czasie uporać. W tym przypadku liczby mówią same za siebie.


REKLAMA


Zobacz wideo Piotr Szukalski: Nie wiemy, ile tak naprawdę będziemy potrzebować rąk do pracy za 5,10 lat


Demografia Polski: GUS opublikował najnowsze analizy. W 260 roku będzie nas o kilka milionów mniej
W 2023 roku odnotowano widoczny spadek urodzeń, który potwierdza, iż nasz kraj znalazł się w okresie kolejnego kryzysu demograficznego. Polska mierzyła się z nim już przejściowo w latach 1997-2007, ale to, co ma miejsce aktualnie, może przeobrazić się w dłuższą tendencję. GUS w raporcie "Sytuacja demograficzna Polski do 2023 r." wyjaśnił, iż mieszkańców naszego kraju ubywa już od 2012 roku. Co więcej, obliczono, iż w 2060 roku będzie nas o 6,7 mln mniej niż teraz. Pod koniec ubiegłego roku ludności Polski wyniosła zaledwie 37 mln 637 tys., co daje ponad 130 tys. mniej niż w przypadku końcówki roku 2022.


Oznacza to, iż na każde 10 tys. ludności ubyły 34 osoby


- informuje GUS. Wpływ na to mają trendy "w zakresie czynników kształtujących zmiany liczby i struktury ludności Polski, tj. urodzeń, umieralności, trwania życia, zawierania i rozpadu małżeństw oraz migracji". Zdaniem ekspertów to jednak urodzenia są kluczowym czynnikiem wpływającym na liczbę i strukturę ludności w kraju.


Aby zapewnić stabilny rozwój demograficzny kraju, to w danym roku - na każde 100 kobiet w wieku 15-49 lat - powinno przypadać średnio co najmniej 210-215 urodzonych dzieci, w tej chwili przypada ok. 116. Taki stan rzeczy wynika przede wszystkim z odkładania na później przez młodych ludzi decyzji o założeniu rodziny (proces ten został zapoczątkowany w latach 90. XX wieku), a następnie o posiadaniu mniejszej liczby dzieci lub choćby o samotnym życiu


- czytamy w raporcie GUS. Niestety w przypadku naszego kraju stan depresji urodzeniowej trwa już prawie 35 lat. Od 1990 roki wielkość współczynnika dzietności kształtuje się poniżej 2, co oznacza, iż nie gwarantuje prostej zastępowalności pokoleń.


Niż demograficzny w Polsce. Poważnego kryzysu już nie da się uniknąć
Problem się pogłębia, ponieważ w 2023 roku liczba urodzeń zmniejszyła się w stosunku do poprzedniego roku o około 33 tys. i wyniosła jedynie 272 tys. Z analizy GUS wynika, iż jest to najniższa liczba urodzeń odnotowana w całym okresie powojennym. Niestety prognozy nie przewidują "powrotu do wysokiego poziomu dzietności sięgającego istotnie ponad wartość 2".


Utrzymywanie się przez długi czas niskiej dzietności grozi wejściem w tzw. pułapkę niskiej płodności, z której wyjście jest bardzo trudne


- ostrzegają eksperci. Co ciekawe, ujemny przyrost naturalny nie dotyczy matek z innych krajów. GUS informuje, iż na przestrzeni ostatnich lat odnotowywano wzrost liczby urodzeń przez cudzoziemki, które na stałe osiedlają się w Polsce.


Liczba urodzeń przez matki bez obywatelstwa polskiego na stałe zamieszkałych w Polsce wzrosła ponad dziesięciokrotnie


- czytamy w analizie urzędu. W zeszłym roku liczba urodzeń przez cudzoziemki wyniosła 18 219, co stanowiło 6,7 proc. wszystkich noworodków.


Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału