Polska na krawędzi przepaści. Katastrofa coraz bliżej. Już się tego nie da zatrzymać

warszawawpigulce.pl 5 godzin temu

Główny Urząd Statystyczny przedstawił alarmujące dane – liczba ludności Polski na koniec 2024 roku spadła poniżej 37,5 miliona osób, a liczba urodzeń była najniższa od zakończenia drugiej wojny światowej. W 2024 roku na świat przyszło jedynie około 252 tysięcy dzieci, czyli o ponad 20 tysięcy mniej niż w roku poprzednim.

Fot. Warszawa w Pigułce

Jak informuje TVN24 Biznes, liczba ludności zmniejszyła się o około 147 tysięcy w stosunku do stanu sprzed roku. Stopa ubytku rzeczywistego wyniosła -0,39 procent, co oznacza, iż na każde 10 tysięcy ludności ubyło około 39 osób. To znacznie więcej niż w 2023 roku, gdy na 10 tysięcy ludności ubyło 34 osoby.

COVID, wojna i niepewność młodych

Profesor Agnieszka Chłoń-Domińczak, dyrektorka Instytutu Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej, wskazuje na główne przyczyny tej dramatycznej sytuacji. „Do spadku liczby urodzeń mogły przyczynić czynniki takie jak COVID-19, a następnie wojna w Ukrainie, które wzbudziły niepewność wśród osób młodych” – wyjaśniła w rozmowie z TVN24.

Pandemii COVID-19 przyniosła ze sobą nie tylko bezpośredni wzrost śmiertelności, ale także długofalowe skutki psychologiczne i ekonomiczne. Młodzi ludzie, stojąc przed perspektywą niepewnej przyszłości, częściej odkładają decyzje o założeniu rodziny.

Wojna w Ukrainie dodatkowo pogłębiła te obawy. Konflikt zbrojny tuż za polską granicą sprawił, iż wielu potencjalnych rodziców zaczęło wątpić w stabilność i bezpieczeństwo regionu. Ta niepewność bezpośrednio przekłada się na decyzje reprodukcyjne – w sytuacji zagrożenia ludzie naturalnie odkładają tak fundamentalne życiowe wybory jak posiadanie potomstwa.

Dzietność na poziomie katastrofy

Dane są bezlitosne – według najnowszych szacunków dzietność w 2024 roku spadła do poziomu 1,099 dziecka na kobietę. Jak informuje portal Forsal.pl, to najniższa wartość w całej historii Polski. Dla porównania, jeszcze w 1990 roku kobiety rodziły średnio 1,991 dziecka.

Aby zachować zastępowalność pokoleń, współczynnik dzietności powinien wynosić około 2,1 dziecka na kobietę. Tymczasem w tej chwili jest prawie dwukrotnie niższy. Oznacza to, iż każde następne pokolenie będzie liczyć o połowę mniej osób niż poprzednie.

Dodatkowo, średni wiek kobiet w momencie urodzenia pierwszego dziecka wzrósł do 29,1 lat. Oznacza to, iż starania o potomka przed 27 rokiem życia nie należą dziś do najczęstszych. Eksperci wskazują, iż opóźnianie decyzji o posiadaniu potomka jest jedną z głównych przyczyn spadającej dzietności.

Mniej potencjalnych rodziców, więcej zgonów

Problem pogłębia fakt, iż coraz mniej mamy potencjalnych rodziców. Jak wyjaśnia demograf Krzysztof Szwarc, obecni potencjalni rodzice urodzili się w niżu demograficznym z lat 90. ubiegłego wieku. Oznacza to, iż rodzicami stają się osoby z mniej licznych roczników.

W pierwszym półroczu 2024 roku zarejestrowano 126 tysięcy urodzeń żywych, czyli o 13,4 tysięcy mniej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. Jednocześnie odnotowano ponad 203 tysiące zgonów. Jak informuje Bankier.pl, ubytek naturalny wyniósł -77,7 tysięcy osób, co oznacza współczynnik na poziomie -4,1 promila.

Emigracja młodych pogłębia kryzys

Portal Obserwator Finansowy zwraca uwagę na kolejny czynnik pogłębiający kryzys demograficzny – emigrację młodych Polaków. W latach 2006-2015 saldo migracji w Polsce było ujemne. Skala emigracji po przystąpieniu do Unii Europejskiej mocno uszczupliła potencjał demograficzny kraju.

Emigracja ma podwójnie negatywny wpływ – nie tylko bezpośrednio zmniejsza liczbę mieszkańców, ale także odbiera krajowi osoby w najlepszym wieku reprodukcyjnym. To właśnie młodzi ludzie najchętniej wyjeżdżają za granicę w poszukiwaniu lepszych warunków życia i pracy.

Dodatkowo następuje drenaż mózgów – kraj traci wykwalifikowanych pracowników, którzy mogliby przyczynić się do rozwoju gospodarczego i poprawy warunków życia pozostałych obywateli.

Starzejące się społeczeństwo jako bomba zegarowa

Konsekwencje demograficznego kryzysu będą odczuwalne w każdym aspekcie życia społecznego i gospodarczego. Już dziś obserwujemy szybkie starzenie się społeczeństwa – grupa ludności w wieku 80 lat i więcej liczyła w 2023 roku ponad 1,6 miliona osób, czyli prawie 5 procent populacji Polski.

Jak wyjaśnia GUS, „niski poziom dzietności i urodzeń, przy jednoczesnym wydłużaniu się przeciętnego trwania życia, wpływa na coraz szybsze starzenie się społeczeństwa”. Współczynnik obciążenia demograficznego wzrósł z 55 w 2010 roku do 69 w 2021 roku.

Na każde 100 osób w wieku produkcyjnym przypada w tej chwili 31 osób w wieku przedprodukcyjnym i aż 38 osób w wieku poprodukcyjnym. Ta proporcja będzie się systematycznie pogarszać.

Co to oznacza dla Ciebie?

Kryzys demograficzny to nie odległa perspektywa – to realność, która już dziś wpływa na życie każdego Polaka. Najbardziej dotkliwe skutki odczuje system emerytalny, który opiera się na solidarności międzypokoleniowej.

Już w 2040 roku na jednego emeryta przypadać będzie mniej niż dwóch pracujących. Oznacza to, iż osoby w tej chwili pracujące mogą liczyć na znacznie niższe emerytury, chyba iż drastycznie wzrosną składki lub wiek emerytalny.

Dla młodych ludzi oznacza to większe obciążenia podatkowe i składkowe potrzebne do sfinansowania rosnącej liczby emerytów. Dla obecnych emerytów może to oznaczać stopniowe obniżanie realnej wartości świadczeń.

Gospodarka odczuje brak rąk do pracy. Według prognoz, jeżeli trend się nie odwróci, w pewnym momencie zabraknie w Polsce pracowników, co może spowolnić rozwój ekonomiczny i obniżyć konkurencyjność kraju.

System ochrony zdrowia będzie musiał obsługiwać coraz więcej osób starszych wymagających intensywnej opieki medycznej, przy jednoczesnym zmniejszaniu się liczby osób finansujących ten system.

Czy istnieją rozwiązania?

Eksperci są ostrożni w prognozach, podkreślając, iż choćby najlepsze polityki demograficzne przynoszą efekty dopiero po wielu latach. Mimo to istnieją działania, które mogłyby złagodzić skutki kryzysu.

Kluczowa jest kompleksowa polityka prorodzinna wykraczająca poza proste transfery finansowe. Doświadczenia państw takich jak Francja czy kraje skandynawskie pokazują, iż trzeba stworzyć system umożliwiający łączenie pracy zawodowej z rodzicielstwem.

Niezbędne są inwestycje w dostępną i wysokiej jakości opiekę nad dziećmi, elastyczne formy zatrudnienia oraz kulturowa zmiana w postrzeganiu ról rodzicielskich. Potrzebne jest także rozwiązanie kryzysu mieszkaniowego – wysokie ceny nieruchomości i trudności z uzyskaniem kredytu mieszkaniowego to poważne bariery dla młodych par planujących potomstwo.

Prognozy na przyszłość budzą grozę

Jeśli obecne trendy się utrzymają, prognozy są przerażające. Eksperci przewidują, iż do 2060 roku populacja Polski może skurczyć się o 6,7 miliona osób. Niektóre scenariusze sugerują, iż na koniec obecnego stulecia Polska może liczyć zaledwie 19 milionów mieszkańców.

To oznaczałby powrót do poziomów demograficznych z początku XX wieku, ale w zupełnie innych realiach gospodarczych i społecznych. Taki spadek populacji zagroziłby nie tylko gospodarce, ale także pozycji międzynarodowej kraju i samemu istnieniu polskiego państwa w obecnej formie.

GUS ostrzega wprost: „w najbliższej przyszłości nie należy oczekiwać istotnych zmian gwarantujących stabilny rozwój demograficzny”. To jasny sygnał, iż bez zdecydowanych działań systemowych, Polska stoi przed demograficzną katastrofą o bezprecedensowej skali.

Idź do oryginalnego materiału