Położnik nie mógł wyciągnąć dziecka z jej brzucha. "Widziałam płód w bandażach"

gazeta.pl 1 dzień temu
Zdjęcie: Fot. Shutterstock


Rochelle i Dylan długo starali się o dziecko. W końcu parze udało się spełnić to marzenie. Kiedy na świat przyszła ich córka, okazało się, iż cierpi na rzadkie schorzenie i zmarła po kilku dniach od urodzenia. Po traumatycznych doświadczeniach para zaangażowała się w pomoc innym.Rochelle Evrard i jej mąż Dylan bardzo długo starali się o dziecko. Wszystko zaczęło się w grudniu 2020 roku. Przez prawie dwa lata leczenia niepłodności i poronień Rochelle dowiedziała się, iż choruje na endometriozę czwartego stopnia. W związku ze swoim stanem zdrowia w 2022 roku przeszła operację jej usunięcia. Trzy miesiące później dowiedziała się, iż jest w ciąży i w końcu spełniła swoje marzenie. W 2023 na świat miała przyjść córka pary, dla której wybrano imię Milli. Od samego początku ciąży Rochelle miała bardzo złe przeczucia i obawiała się, iż straci swoje upragnione pierwsze dziecko. Jak się później okazało, miała rację.
REKLAMA


Zobacz wideo


To właśnie te osoby wspierały Magdę Stępień w żałobie. "Mówili, iż wyjdzie jeszcze słońce. Nie pozwolili mi się załamać"


Jej córka umarła kilka dni po urodzeniu. Cierpiała na rzadkie schorzenie Rochelle Evrard i jej mąż Dylan z niecierpliwością oczekiwali narodzin swojej córki. Chociaż w trakcie badań kontrolnych zapewniano ich, iż wszystko jest w porządku, w 20. padło pytanie, które wszystko zmieniło. W 20. tygodni Rochelle usłyszała: "czy czuje pani jakieś ruchy dziecka". W związku ze swoimi obawami matka dziewczynki kilkukrotnie zgłaszała się do szpitala, bo ich nie odczuwała, ale lekarze zapewniali ją, iż nie ma żadnego powodu do obaw. Historię kobiety dokładnie opisał australijski portal honey.nine.com.au.Natrętne myśli, których nie mogła się pozbyć, potęgowały lęk matki. Miała wizje, w których widziała swoje nienarodzone jeszcze dziecko w bandażach.Ciągle powtarzałam mojej siostrze, iż nie mogę stracić mojej córki. Opowiadałam jej, iż miałam wizję, w których widziałam ją zawiniętą w bandaże- czytamy na łamach portalu. 14 lipca 2023 roku para zameldowała się w prywatnym szpitalu, gdzie zaplanowano cesarskie cięcie. Na chwilę przed operacją małżeństwo zrobiło sobie pamiątkowe zdjęcie, na którym pozuje uśmiechnięte i podekscytowane tym, co ma nadejść. Kiedy dokonano nacięcia na jej brzuchu, mina lekarza nie zapowiadała nic dobrego. Lekarze mieli problem z wyjęciem jej córki, bo ciało dziewczynki było bardzo wiotkie i utknęło w macicy. Aby wydostanie jej było w ogóle możliwe, dokonano dodatkowego nacięcia.Lekarz ją wyciągnął i podniósł do góry, żebym mogła ją zobaczyć. Od razy położono ją na stole reanimacyjnym. Mój mąż nic nie wiedział, ale ja czułam, iż coś jest nie tak. Krzyczałam i pytałam, czy dziecko żyje- relacjonowała Rochelle. Dziewczynka natychmiast po wyjęciu z brzucha została przewieziona na oddział intensywnej terapii noworodka, gdzie podłączono ją do specjalistycznej aparatury. Podczas wydobywania jej z macicy dziewczynka doznała złamania obu rąk i nóg, ale lekarze nie byli w stanie stwierdzić, co było tego przyczyną. Niedługo potem niemowlę przewieziono do kolejnego specjalistycznego szpitala. To właśnie wtedy na chwilę otworzyła oczy, czego świadkiem był jej tata.


Dziecko żyło sześć dniMillie spędziła sześć dnia na oddziale intensywnej terapii i jej rodzice do ostatniej chwili mieli nadzieje, iż niedługo będą mogli ją zabrać do domu. Specjalistyczne badania wykluczyły uszkodzenie mózgu, ale okazało się, iż dziewczynka cierpiała na rzadką chorobę genetyczną i lekarze praktycznie od razu wiedzieli, iż tego nie przeżyje. Szóstego dnia w szpitalu doszło u niej do zatrzymania akcji serca. Rodzina w wyjątkowy sposób miała okazję pożegnać dziecko przed jej odejściem. Tego dnia bliscy zjawili się w szpitalu, a rodzice mieli możliwość zorganizowania pamiątkowej sesji zdjęciowej ze swoim dzieckiem.Kiedy niemowlę odłączono od aparatury podtrzymującej życie, wydała ostatni oddech, spoczywając na klatce piersiowej swojej mamy. Późniejsze badania wykazały, iż Millie cierpiała na neuropatie i miopatię nemalinową, która jest chorobą związaną z funkcją mięśni szkieletowych. Charakteryzuje się m.in. osłabieniem mięśni, czy problemami z połykaniem i sercem. Ta choroba dotyka jedno na 50 tys. dzieci i zwykle spowodowana jest posiadaniem przez któregoś z rodziców genu recesywnego, ale w przypadku Millie pojawiła się samoistnie. Rochelle straciła córkę. Dziś pomaga innym rodzicom przejść żałobęKiedy Rochelle poznała diagnozę dotyczącą, była początkowo zła na lekarzy. Gdyby wiedziała wcześniej, mogłaby lepiej przygotować się do tej straty. Z drugiej strony, jak sama podkreśliła, może to i lepiej, iż nie wiedziała, iż jej dziecko chwilę po narodzinach umrze. Traumatyczne doświadczenia utraty dziecka skłoniły Rochelle do zaangażowania się w pomoc innym rodzicom, którzy zmagają się z podobnymi doświadczeniami. Właśnie w tym celu założyła podcast 'Little Life Big Loss", gdzie nie tylko dzieli się swoimi doświadczeniami, ale rozmawia z innymi rodzicami, którzy stracili swoje dzieci. "Stworzyłam podcast, aby podzielić się naszą historią i dać innym przestrzeń do tego samego. Zaczęłam przeprowadzać wywiady z innymi rodzicami, którzy pogrążeni są w żałobie i odkryłam w nas bardzo podobne zachowania. Niektórzy ludzie nie patrzą na swoje dziecko, jak umiera. Nie robią mu zdjęć. Jestem ogromnie wdzięczna, iż my mieliśmy taką możliwość i w tak wyjątkowy sposób przeżyliśmy dzień jej odejścia- wyznała Rochelle w rozmowie z portalem honey.nine.com.au. Rochelle Evrard i jej mąż Dylan po stracie córki nie zaprzestali starań o dziecko. Skorzystali z metody in vitro, która w ich przypadku dawała im większe szanse ze względu na wiek Rochelle, która jest 38-latką. Małżeństwo oczekuje narodzin syna, który ma przyjść na świat w maju.
Idź do oryginalnego materiału