Zagrożenie wojną, widmo cyberataków i rosnąca niepewność ekonomiczna stają się katalizatorami niepokojącego trendu wśród polskich obywateli. Coraz więcej Polaków decyduje się na tworzenie domowych rezerw gotówkowych, zakup walut obcych i złota, a choćby otwieranie kont bankowych poza granicami kraju. Ten wzrost nieufności wobec krajowego systemu finansowego, choć w niektórych aspektach zrozumiały, niesie ze sobą szereg potencjalnie niebezpiecznych konsekwencji zarówno dla indywidualnych gospodarstw domowych, jak i dla całej gospodarki.

Fot. Warszawa w Pigułce
Zjawisko gromadzenia gotówki, określane czasem jako tworzenie „rezerwy kryzysowej”, zyskuje na popularności w obliczu napiętej sytuacji międzynarodowej. Wojna w Ukrainie, która pokazała jak gwałtownie może załamać się dostęp do elektronicznych systemów płatności w warunkach konfliktu zbrojnego, stanowi dla wielu Polaków bezpośredni przykład wartości posiadania fizycznej gotówki. Nie bez znaczenia są również doniesienia z państw takich jak Szwecja czy Holandia, gdzie banki centralne zaleciły obywatelom posiadanie rezerw pieniężnych na wypadek zakłóceń w funkcjonowaniu infrastruktury finansowej wywołanych potencjalnymi cyberatakami.
Według danych Narodowego Banku Polskiego z pierwszego kwartału 2025 roku, sprzedaż złota inwestycyjnego wzrosła o ponad jedną czwartą w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego. Równocześnie obserwuje się znaczący wzrost zapytań o możliwość zakładania kont bankowych za granicą oraz rosnący popyt na waluty obce, w szczególności euro, dolary amerykańskie i franki szwajcarskie. Te statystyki jednoznacznie wskazują, iż coraz więcej Polaków aktywnie poszukuje alternatywnych form zabezpieczenia finansowego, często kosztem tradycyjnych metod oszczędzania dostępnych w polskim systemie bankowym.
Jednak to, co na pierwszy rzut oka wydaje się rozsądną ostrożnością, może przerodzić się w poważny problem zarówno dla pojedynczych osób, jak i dla całego systemu finansowego, jeżeli zjawisko przybierze na sile. Warto przyjrzeć się potencjalnym negatywnym konsekwencjom tej strategii dla przeciętnego Kowalskiego oraz dla polskiej gospodarki.
Przede wszystkim, trzymanie znacznych sum pieniędzy w gotówce naraża oszczędzających na realne straty. W okresie podwyższonej inflacji, która wciąż daje się we znaki polskiej gospodarce, wartość pieniądza systematycznie spada. Banknoty przechowywane w domowym sejfie czy pod materacem tracą na wartości z każdym miesiącem, podczas gdy środki ulokowane na lokatach bankowych czy w funduszach inwestycyjnych mają szansę przynajmniej częściowo zrekompensować inflacyjne ubytki. Ponadto, fizyczne przechowywanie gotówki wiąże się z ryzykiem kradzieży, pożaru czy innych zdarzeń losowych, przed którymi środki w banku są chronione.
Kolejny problem dotyczy ograniczenia płynności finansowej gospodarstw domowych. Pieniądze zamrożone w formie gotówkowej rezerwy nie pracują – nie mogą być gwałtownie wykorzystane do pokrycia nieoczekiwanych wydatków, inwestycji czy skorzystania z nadarzających się okazji. Dla wielu rodzin, szczególnie tych o przeciętnych dochodach, odłożenie kilku tysięcy złotych w walutach obcych i zakup złota może oznaczać znaczne ograniczenie bieżącego budżetu i umiejętności reagowania na codzienne wyzwania finansowe.
Z perspektywy systemowej, masowe wypłaty gotówki mogą prowadzić do destabilizacji sektora bankowego. Banki działają na zasadzie rezerwy cząstkowej, co oznacza, iż tylko część wpłaconych przez klientów środków jest trzymana w formie gotówki, a reszta jest inwestowana lub pożyczana. jeżeli zbyt wielu klientów jednocześnie zażąda wypłaty swoich oszczędności, banki mogą stanąć w obliczu kryzysu płynności. Taka sytuacja, określana jako „run na banki”, historycznie prowadziła do poważnych kryzysów finansowych, od Wielkiego Kryzysu lat 30. XX wieku po kryzys cypryjski w 2013 roku.
Wypłacanie gotówki i przenoszenie jej do zagranicznych banków oznacza również odpływ kapitału z polskiego systemu bankowego. To z kolei może prowadzić do ograniczenia akcji kredytowej, wzrostu stóp procentowych i ogólnego spowolnienia gospodarczego. Polskie banki, dysponując mniejszymi zasobami, będą miały mniej środków na udzielanie kredytów hipotecznych, konsumpcyjnych czy inwestycyjnych dla przedsiębiorstw, co ostatecznie uderzy w każdego obywatela poprzez trudniejszy dostęp do finansowania i wyższe jego koszty.
Istnieje również ryzyko, iż rosnąca popularność „funduszy ewakuacyjnych” może stać się samospełniającą się przepowiednią. Im więcej osób wycofuje środki z banków w obawie przed załamaniem systemu finansowego, tym bardziej prawdopodobne staje się, iż taki kryzys rzeczywiście nastąpi. Ten swoisty paradoks sprawia, iż indywidualne decyzje motywowane chęcią zwiększenia własnego bezpieczeństwa mogą w skali makro prowadzić do destabilizacji, przed którą miały chronić.
Warto również zwrócić uwagę na psychologiczne konsekwencje życia w ciągłym oczekiwaniu na katastrofę. Obsesyjne przygotowywanie się na najgorsze scenariusze może prowadzić do chronicznego stresu, lęku i pogorszenia jakości życia. Eksperci w dziedzinie zdrowia psychicznego ostrzegają, iż nadmierna koncentracja na potencjalnych zagrożeniach może negatywnie wpływać na codzienne funkcjonowanie, relacje międzyludzkie i zdolność do cieszenia się obecnym momentem.
Psychologowie wskazują, iż za masowymi wypłatami gotówki często stoi efekt stadny – ludzie podejmują określone działania nie dlatego, iż samodzielnie doszli do wniosku o ich celowości, ale dlatego, iż obserwują podobne zachowania u innych. Media społecznościowe i tradycyjne mogą potęgować ten efekt, nagłaśniając pojedyncze przypadki i tworząc wrażenie, iż „wszyscy” gromadzą gotówkę i szykują się na najgorsze. Tymczasem racjonalne decyzje finansowe powinny być podejmowane na podstawie chłodnej analizy faktów, a nie emocji czy społecznych trendów.
Polscy ekonomiści zwracają również uwagę, iż tworzenie „funduszu ewakuacyjnego” w zalecanej przez niektórych ekspertów formie może być poza zasięgiem znacznej części społeczeństwa. Według danych GUS, ponad 40% polskich gospodarstw domowych nie dysponuje oszczędnościami przekraczającymi trzymiesięczne wydatki. Dla tych rodzin gromadzenie walut obcych, zakup złota czy otwieranie zagranicznych kont bankowych jest po prostu nierealne. Paradoksalnie więc, strategia mająca na celu zwiększenie bezpieczeństwa finansowego może być dostępna głównie dla osób już znajdujących się w relatywnie dobrej sytuacji materialnej, pogłębiając tym samym istniejące nierówności społeczne.
Dodatkowym czynnikiem ryzyka jest brak wiedzy finansowej wśród przeciętnych obywateli. Wielu Polaków, kierując się strachem i doniesieniami medialnymi, może podejmować decyzje finansowe bez pełnego zrozumienia ich konsekwencji. Zakup złota po zawyżonych cenach, przechowywanie dużych sum gotówki w niewłaściwy sposób czy korzystanie z podejrzanych usług finansowych oferujących „bezpieczne” konta zagraniczne – wszystkie te działania mogą prowadzić do realnych strat finansowych, choćby jeżeli żadna z przewidywanych katastrof nie nastąpi.
Dla zwykłych Polaków, szczególnie tych o przeciętnych dochodach, najważniejsze wydaje się znalezienie równowagi między racjonalną ostrożnością a nadmiernym pesymizmem. Eksperci zgodnie podkreślają, iż dywersyfikacja oszczędności jest rozsądna niezależnie od sytuacji geopolitycznej – część środków warto trzymać na kontach oszczędnościowych, część zainwestować długoterminowo, a pewien niewielki procent można przeznaczyć na stworzenie rezerwy gotówkowej. Ważne jednak, by proporcje te były dostosowane do indywidualnej sytuacji finansowej i by decyzje były podejmowane na chłodno, a nie pod wpływem strachu czy doniesień medialnych.
System bankowy w Polsce, mimo wszelkich wyzwań, pozostaje stabilny i bezpieczny. Depozyty do równowartości 100 000 euro są gwarantowane przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny, co stanowi solidne zabezpieczenie dla zdecydowanej większości oszczędzających. Infrastruktura płatnicza jest regularnie modernizowana i zabezpieczana przed cyberatakami, a banki inwestują znaczne środki w systemy awaryjne i procedury kryzysowe. Choć stuprocentowego bezpieczeństwa nie ma i nie będzie, to ryzyko całkowitego załamania systemu finansowego w Polsce jest minimalne.
Bardziej racjonalnym podejściem niż masowe wypłacanie gotówki wydaje się budowanie wszechstronnej odporności finansowej. Składają się na nią nie tylko oszczędności w różnych formach, ale także inwestycje w podnoszenie kwalifikacji, budowanie sieci społecznych kontaktów, dbanie o zdrowie fizyczne i psychiczne oraz rozwijanie praktycznych umiejętności, które mogą okazać się przydatne w różnych scenariuszach. Taka holistyczna strategia zapewnia większe bezpieczeństwo niż poleganie wyłącznie na fizycznej gotówce czy złocie.
Warto również pamiętać, iż historie uchodźców z Ukrainy, które często inspirują tworzenie „funduszy ewakuacyjnych”, pokazują także wartość niematerialnych zasobów – znajomości języków obcych, uniwersalnych kwalifikacji zawodowych czy międzynarodowych sieci kontaktów. Te aktywa, w przeciwieństwie do gotówki czy złota, nie mogą zostać skradzione, zagubione czy skonfiskowane, a w sytuacji kryzysowej często okazują się bezcenne.
Dla przeciętnego polskiego gospodarstwa domowego bardziej palącym problemem niż przygotowanie się na wojnę czy cyberatak jest zabezpieczenie się przed bardziej prawdopodobnymi ryzykami – utratą pracy, chorobą, nieprzewidzianymi wydatkami czy konsekwencjami zmian klimatycznych. Tradycyjny „fundusz awaryjny” – pokrywający 3-6 miesięcy normalnych wydatków i ulokowany w bezpieczny, ale relatywnie płynny sposób – pozostaje podstawowym elementem zdrowych finansów osobistych, znacznie istotniejszym niż wyszukane strategie na wypadek katastrof.
Świat zawsze był pełen niepewności i zagrożeń. To, co wyróżnia obecne czasy, to nie bezprecedensowy poziom ryzyka, ale bezprecedensowy dostęp do informacji o nim. Zalew doniesień o potencjalnych zagrożeniach może tworzyć wrażenie, iż żyjemy w wyjątkowo niebezpiecznych czasach, podczas gdy obiektywne wskaźniki – długość życia, poziom przemocy, dostęp do opieki zdrowotnej – wskazują raczej na przeciwne wnioski. Ta dysproporcja między postrzeganym a rzeczywistym ryzykiem może prowadzić do nieracjonalnych decyzji finansowych, w tym nadmiernego gromadzenia gotówki kosztem bardziej produktywnych form oszczędzania i inwestowania.
Podsumowując, zjawisko masowych wypłat gotówki przez Polaków i tworzenia „funduszy ewakuacyjnych” odzwierciedla realny niepokój społeczny związany z niepewną sytuacją międzynarodową. Jednak działania te, choć zrozumiałe z psychologicznego punktu widzenia, niosą ze sobą szereg potencjalnie negatywnych konsekwencji zarówno dla jednostek, jak i dla całego systemu finansowego. Dla przeciętnego Kowalskiego bardziej rozsądnym podejściem wydaje się zrównoważona strategia finansowa, uwzględniająca różne scenariusze przyszłości, ale oparta na racjonalnej analizie prawdopodobieństwa, a nie na strachu czy doniesienia medialne. W niepewnych czasach najcenniejszym aktywem pozostaje nie gotówka czy złoto, ale zdolność do adaptacji, krytyczne myślenie i zrównoważone podejście do ryzyka.