Słowa Shefali o mediach społecznościowych
"Nie znamy czasów, w których uzależnienie od mediów społecznościowych było realne. To dla nas wszystkich nowy fenomen.
Jako rodzice, nie wiemy, jak z tym pracować. Jako terapeutka mówię więc: potraktujcie media społecznościowe nie jako pole do konfliktu, ale portal do stworzenia jeszcze głębszej więzi z dzieckiem.
Pierwszym krokiem niech będzie akceptacja tego, iż nie jesteśmy w stanie już przeżyć życia bez mediów oraz sieci w ogóle. Zaakceptujmy ich obecność w życiu naszym i naszych dzieci.
Drugim krokiem niech będzie postawienie granic i wyznaczenie limitów. Dzieci potrzebują tego od nas. Zdrowe granice i limity są im potrzebne. Niech one będą elastyczne, niech będzie aktualną odpowiedzią na to, jaki jest proces w nas, w tym momencie. W nas i w naszych układach rodzinnych.
Krok trzeci: pozbądźmy się hipokryzji. Rodzice często okazują się być hipokrytami, kiedy sami wykorzystują telefon do pracy, rozrywki, a jednocześnie zakazują tego dziecku. Ono zrozumie szybko, iż to zastosowanie podwójnych standardów i nie będzie miało szacunku do nas, po takim rozwiązaniu.
Więc krok czwarty brzmi: zwróć szczególną uwagę na swoją relację z telefonem, z mediami. Czy jest zdrowa, czy nie jesteś uzależniona/uzależniony? Czy jesteś w stanie wyznaczać sobie limity i granice, a potem ich przestrzegać? Czym dla ciebie media społecznościowe są?
Kiedy już świadomie się z tym poukładamy, przejdźmy do piątego kroku i wykorzystajmy to pole do nawiązania jeszcze głębszej relacji z naszym, dzieckiem. Bądźmy ponad media społecznościowe, zaproponujmy dziecku żywą obecność, akceptującą, pełną życia, przeżywania przygód. Postarajmy się, by dziecko z własnej woli wybrało nasze towarzystwo aniżeli telefon.
Ponieważ o ile wybierzemy pole walki, konfliktu, będziemy zawstydzać, szydzić, marudzić — nie możemy dziwić się dziecku, które ucieknie".
Być wystarczającą dla swojego dziecka
Słuchałam dziś rano słów Shefali z zapartym tchem. Dlaczego? Dlatego, iż jest we mnie dużo lęku o nałóg od mediów społecznościowych mojej córki. Nie wiem, w jakie kierunku zmierzamy, nie wiem, jak ona poradzi sobie z tym nadmiarem bodźców i czy będzie miała w sobie zdolność do rozróżniania jakościowego czasu, umiejętność odłożenia telefon…
Nie wiem, niczego nie jestem pewna. A słowa Shefali na ten moment mojego życia są dla mnie rodzajem ukojenia i wyciszenia tych obaw.
Są dla mnie jak rzucenie wyzwania. Kolejnego, ponownie, dobrego wyzwania. Stać się, być cały czas, taką matką, do której będzie chciała wracać. Której dłoń wybierze zamiast ekranu telefonu.
A jednocześnie wiecie państwo, tą, która poogląda z nią śmieszne filmy na Instagramie i zachwyci się nowym przepisem z sieci.