– Otóż grono naukowców stwierdziło, iż jeżeli pieniędzy w zdrowiu jest za mało, to znaczy, że... potrzeba ich więcej. No i opublikowali swoje przemyślenia, skąd je można ściągnąć, kogo jeszcze złupić i na co naciągnąć. A może by tak jeszcze jakiś szlachetny podatek? Cukrowy, tłuszczowy, a może od oddychania? – pyta w „Menedżerze Zdrowia” Andrzej Sośnierz.
Zgodnie w tym, o czym pisałem i mówiłem wcześniej, coraz większy brak pieniędzy w Narodowym Funduszu Zdrowia zaczyna pobudzać niektórych do myślenia, iż coś z tym trzeba będzie w końcu zrobić. Na razie impuls zadziałał, ale jakoś opacznie.
Nie szkodzi. Rzeczywistość za chwilę wymusi stopniowe trzeźwienie i racjonalizowanie myślenia. No, bo co sobie może pomyśleć prosty, nieskomplikowany osobnik, gdy mu zabraknie pieniędzy?
Po prostu pomyśli, iż chciałby mieć ich więcej. Potem, w miarę rozwoju intelektu, pomyśli, iż chyba będzie musiał mniej wydawać. A jeżeli jeszcze bardziej się zastanowi, dojdzie do wniosku, iż może mu wystarczy to, co ma, ale musi rozważyć, czy do tej pory dobrze pieniądze wydawał. I jak tak dalej będzie mądrzał, to mogą mu przyjść do głowy całkiem dobre pomysły. Ostatnio zaprezentowano pomysły, jak uporać się z problemami finansowymi i stwierdziłem, iż wprawdzie impuls pobudzający myślenie zadziałał, ale jesteśmy dopiero na pierwszym etapie tego pobudzania.
Otóż grono naukowców stwierdziło, iż jeżeli pieniędzy jest za mało, to znaczy, iż potrzeba ich więcej. No i opublikowali swoje przemyślenia, skąd je można ściągnąć, kogo jeszcze złupić i na co naciągnąć. Wymyślono więc, iż jeżeli ludzie będą dłużej pracować, to dłużej będą płacić składki, czyli zamiast czerpać ze zgromadzonych uprawnień, przez cały czas będą się składali, aż do… śmierci.
Odnoszę wrażenie, iż ktoś tam wymyślił, by ponownie wprowadzić do dyskursu publicznego temat wydłużenia wieku emerytalnego, ale tym razem sprytniej, czyli od strony zatroskania o zdrowie. Niech medycy, a nie politycy gardłują za tym, my, politycy, będziemy się najwyżej życzliwie temu przyglądać, aż w końcu damy się namówić. Cóż, naród chce, sługa musi. Ale to nie koniec pobudzonego myślenia.
Może by tak jeszcze jakiś szlachetny podatek?
Przecież wszyscy wiemy, iż cukier szkodzi, wprawdzie bez niego organizmu nie ogrzejemy, ale czy musimy aż tak bardzo? Podnieśmy więc podatek cukrowy. Wprawdzie nie przyniósł on żadnych efektów zapowiadanych przez tych, którzy go wprowadzili, ale po prostu on chyba był za niski. Gdy go podniesiemy, to pewnie zadziała. Spójrzmy szerzej.
Co tam jeszcze ludzie spożywają, co im szkodzi?
A jakże – tłuszcze.
Wprowadźmy podatek tłuszczowy. Jako pomysł racjonalizatorski proponuję jeszcze wyższą stawkę od tłuszczu smażonego. Idźmy dalej.
A może by tak podatek od oddychania?
Przecież oddychając, wydalamy dwutlenek węgla i szkodzimy środowisku, będzie na Ziemi za gorąco. Zaprzyjaźniony przedsiębiorca uruchomi produkcję oddechomierzy, ustalimy progresywne stawki i kasa popłynie szerokim strumieniem, w szczególności od sportowców. Ha, ha!
Cóż jeszcze zaproponowano?
Oczywiście, trzeba ukarać pracodawców za zatrudnianie pracowników. Niech sobie nie myślą, iż zmuszanie ludzi do pracy ujdzie im bezkarnie. Przecież człowiek jest stworzony do odpoczywania, a jak chcesz go zatrudnić do pracy, to płać karę. Nie wszystkie propozycje są aż tak znakomite. Na przykład wprowadzenie niewielkich opłat za korzystanie ze świadczeń zdrowotnych mogłoby mieć większy sens, jeżeli miałyby zahamować nadużywanie świadczeń. Ale wtedy efekt fiskalny będzie odwrotny. Pacjent pohamuje się od niepotrzebnej wizyty, a lekarz wykona mniej porad, czyli zarobi mniej, chyba iż nadrobi to, skracając kolejkę. Ani słowa nie poświęcono zastanowieniu, czy dobrze wydajemy pieniądze, czy ich nie marnotrawimy, czy niektóre wydatki są potrzebne.
Mam nadzieję, iż kolejne propozycje ujawnią przejście na bardziej skomplikowany etap myślenia.
Tekst Andrzeja Sośnierza, posła koła Polskie Sprawy i byłego prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia opublikowano w „Menedżerze Zdrowia” 1/2025.
Przeczytaj także: „Do czego nam państwo?”, „Wywracanie zdrowotnego stolika” i „Wizja zdrowia Andrzeja Sośnierza”.