– Rak piersi u kobiet budzi różne emocje: od strachu, przerażenia po depresję, a choćby wrogość. Każdy, choćby najmniejszy krok w kierunku poprawy samopoczucia pacjenta jest niezwykle istotny. Nasz instytut jest pierwszym ośrodkiem w Polsce i jednym z niewielu w Europie, w którym wykonano ten zabieg – poinformowała prof. Iwona Maroszyńska, dyrektor Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki.
Każdego roku w łódzkiej placówce wykonuje się 20–30 zabiegów profilaktycznej obustronnej mastektomii połączonej z rekonstrukcją piersi.
– Dotyczy to pacjentek, często młodych kobiet, które są nosicielkami mutacji genetycznych predestynujących do rozwoju raka piersi, m.in. BRCA1 i BRCA2, u których w rodzinie występowały przypadki zachorowań na nowotwory piersi i jajnika. Zabiegi są refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Na przestrzeni tych kilkunastu lat staraliśmy się jak najlepiej udoskonalić ich technikę. Poszukujemy metod, które także dałyby jak najlepszy efekt kosmetyczny – podkreślił kierownik Kliniki Chirurgii Onkologicznej i Chorób Piersi w ICZMP prof. Marek Zadrożny.
Na doniesienia o nowej technice laparoskopowej natknął się zastępca prof. Zadrożnego, prof. Piotr Pluta. Aby jej się nauczyć, spędził trzy tygodnie na Tajwanie.
– Od 15 lat wykonuję zabiegi mastektomii, ale muszę przyznać, iż ta technika jest absolutnie niezwykła. Mam nadzieję, iż zmieni ona nasze spojrzenie na rekonstrukcję piersi. W Europie w zasadzie nie wykonuje się zabiegów z dostępu jak przy operacji chirurgii plastycznej, a więc malutkie cięcie, bardzo precyzyjne preparowanie tkanek, usunięcie całej piersi, założenie przez to niewielkie cięcie implantu – zaznaczył prof. Pluta.
Jak wyjaśnił, klasyczny zabieg mastektomii wymaga wykonania mniej więcej 15-centymetrowego nacięcia, co pozwala na usunięcie całej tkanki gruczołowej.
– Musimy usunąć cały miąższ piersi, dlatego taki dobry dostęp jest niezbędny, ale w przypadku zabiegu endoskopowego robimy małe cięcie, a na doskonały wgląd pozwala nam laparoskop. Przy zastosowaniu specjalnych zastawek z cięcia w okolicy pachowej, które miało 5 cm, możemy usunąć całą pierś. A dokładność tego zabiegu jest niezwykła dla wszystkich chirurga – dodał.
Zdaniem prof. Pluty, nową, oszczędzającą technikę można zastosować nie tylko u większości pacjentek, które planują poddanie się zabiegowi profilaktycznej mastektomii, ale także u wielu tych, które muszą poddać się zabiegowi z powodu już stwierdzonego raka. W jego opinii laparoskopia pozwoli na ograniczenie powikłań, które w tej chwili ze względu na rozległość cięcia i rozmiar ciała obcego, jakim jest implant, są częste. Chodzi przede wszystkim o trudne gojenie się ran na styku z implantem.
– Tu cięcie jest nie tylko niewielkie, ale też odsunięte od implantu, dlatego mamy nadzieję, iż powikłania będą mniejsze. Moim marzeniem jest także możliwość zachowania unerwienia i tego, by pacjentka nie traciła nie tylko swojego piękna, ale również czucia. Są już kamery, które pozwalają wizualizować nerwy i chcielibyśmy, aby taka kamera była produkowana w Polsce. Szukamy wsparcia technologicznego – podkreślił.
Jako pierwsza nową metodą zoperowana została 26-letnia pacjentka ze Zduńskiej Woli. Po tygodniu od zabiegu czuje się świetnie. Podczas spotkania z mediami zachęcała wszystkie kobiety, które miały w rodzinie przypadki raka piersi i jajnika, do wykonania badań genetycznych.
Pani Natalia razem z siostrą poddały się takim badaniom trzy lata temu, ponieważ zarówno ich babcia, jak i mama chorowały na nowotwór. Okazało się, iż pechowa mutacja genów dotyczy tylko jednej z sióstr.
– Przez dwa lata badałam się, chodziłam od lekarza do lekarza. Dwóch odmówiło mi wykonania mastektomii i dopiero prof. Pluta zdecydował, iż ją przeprowadzi. Nowa metoda to było duże ryzyko, ale było warto, bo cięcia są niewielkie i wszystko to wygląda pięknie, choćby lepiej niż wcześniej – dodała.
Pacjentka wyjaśniła, iż jej mama od 10 lat walczy z nowotworem piersi i jajnika. – To bardzo trudna droga, nie chciałam przechodzić tego, co ona – mówiła.
Kontrowersje wokół zabiegu profilaktycznej mastektomii rozwiał prof. Zadrożny.
– Obserwujemy ogromny postęp w dziedzinie badań genetycznych i o ile kiedyś mieliśmy jeszcze wątpliwości, czy u wszystkich pacjentek proponować mastektomie profilaktyczne czy obserwację, to teraz jednak widzimy, iż uniknięcie choroby jest lepsze dla kobiet, bo jest mniej obciążające dla organizmu. Nosicielkami zmutowanego genu jest ok. 10 proc. wszystkich kobiet z rakiem piersi. To dość duża grupa, biorąc pod uwagę, iż jest to zwykle nowotwór złośliwy – stwierdził.