Pielęgniarski galimatias

termedia.pl 1 rok temu
Zdjęcie: iStock


W szpitalach często jest tak, iż na formalnie dwóch różnych stanowiskach pracują osoby wykonujące zawód pielęgniarski – jedna ze średnim, druga z wyższym wykształceniem. Mimo tej różnicy zakres ich obowiązków jest taki sam – otrzymują jednak inne wynagrodzenie. Czy taka sytuacja nosi znamiona braku równości w zatrudnieniu i może być uznana za dyskryminację ze względu na wykształcenie?

Tekst prawnika Piotra Misiorowskiego z Kancelarii Doradczej Rafał Piotr Janiszewski:
Jeśli chodzi o ostatnie akty prawne dotyczące pielęgniarek i ich wypłat, to tym najistotniejszym – i najbardziej kontrowersyjnym – jest na pewno ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych – wraz z jej nowelizacjami – której skutki prawne najlepiej widoczne są od 2 lipca 2022 roku.

Regulacja określiła nowy sposób obliczania minimalnego wynagrodzenia w podmiotach leczniczych oparty na współczynnikach pracy przyporządkowanych poszczególnym grupom zawodowym zgodnie z kwalifikacjami wymaganymi na zajmowanym stanowisku. Słowo „wymaganych” to słowo klucz. Kontrowersje polegają na tym, iż istnieje możliwość takiego opisania stanowisk pielęgniarskich, by większość personelu móc zakwalifikować do grup o niższych wymaganych kwalifikacjach, a więc słabiej płatnych.

Wynika to między innymi z ustawy o zawodzie pielęgniarki i położnej, w której nie doprecyzowano, jakie kwalifikacje powinna posiadać przedstawicielka tego zawodu.

Po 2 lipca 2022 r. podmioty lecznicze przyjęły dwie strategie radzenia sobie z nową rzeczywistością prawną.

Pierwsza, liczniejsza, grupa zakwalifikowała pielęgniarki z tytułem zawodowym magistra oraz specjalizacją do wyższej grupy odpowiadającej posiadanym przez nie kompetencjom – co pociągnęło za sobą wyższe apanaże tej grupy zawodowej.

Druga grupa nie ugięła się pod presją oczekiwania środowiska – które podnosi, iż większość pielęgniarek posiada wyższe wykształcenie, w związku z czym powinny zostać zakwalifikowane do wyższej grupy zgodnie z posiadanymi kompetencjami – i dokonano ich zaszeregowania do niższej grupy wyłącznie na podstawie zmiany nazwy stanowiska. Tymczasem zasadniczy problem polega na tym, iż w wielu podmiotach leczniczych obowiązki dla konkretnych stanowisk pracy określone są nieprawidłowo.

Konsekwencja jest taka, iż bardzo często dochodzi do sytuacji, w której na formalnie dwóch różnych stanowiskach pracują dwie osoby wykonujące zawód pielęgniarski, jedna ze średnim, druga z wyższym wykształceniem, jednak mimo różnicy w wykształceniu zakres ich obowiązków jest taki sam.

Osoby te otrzymują jednak inne wynagrodzenie – czego zakazuje prawo.

Zgodnie z ustawodawstwem obowiązującym w naszym kraju taka sytuacja nosi znamiona braku równości w zatrudnieniu i może być uznana za dyskryminację ze względu na wykształcenie.

W tej sytuacji nie ma co się dziwić, iż od pół roku niezadowolone z niższych zarobków pielęgniarki pozywają placówki ochrony zdrowia do sądu i domagają się wyrównania do poziomu zarobków, które otrzymują ich koleżanki.

Taka sytuacja miała miejsce również w jednym ze szpitali, który jest klientem Kancelarii Doradczej Rafał Piotr Janiszewski.

Powódka pracowała na bloku operacyjnym. Posiadała oczywiście wymaganą specjalizację, natomiast była jedyną instrumentariuszką, która nie miała wyższego wykształcenia. W związku z tym została zakwalifikowana do niższej grupy niż jej koleżanki. A ponieważ wykonywała tę samą pracę co one, ale otrzymywała niższe pobory – pozwała szpital do sądu i sprawę wygrała, gdyż uznano, iż nie tylko formalny, ale także realny zakres obowiązków wszystkich zatrudnionych na owym bloku operacyjnym pielęgniarek był jednakowy. Co więcej, nie wskazywał na konieczność posiadania kwalifikacji z najwyższej grupy.

Orzeczenie sądu pośrednio wskazuje zatem na fakt, iż to nie powódka została zakwalifikowana do złej grupy, ale… wszystkie pozostałe pielęgniarki, które powinny znaleźć się w niższej grupie, a więc zarabiać mniejsze pieniądze.

Tyle interpretacji prawniczej.

Realia są takie, iż szpital otrzymał prawomocny wyrok, który stwierdza, iż doszło do dyskryminacji, i nakazuje wypłacić powódce wyrównanie za ostatnich sześć miesięcy.

Powtórzę – historia jest bardzo kontrowersyjna.

Tego problemu nie sposób przedstawić tak, by nie urazić którejś ze stron konfliktu – pielęgniarek, dyrektorów szpitali lub rządu.

Prawda jest taka, iż środowisko medyczne jest dziś skłócone i traci energię na konflikty z menadżerami placówek ochrony zdrowia, co w dłuższej perspektywie nie przyniesie pożądanych rezultatów.

Zagadnienie może być rozwiązane tylko i wyłącznie na poziomie ministra zdrowia, kiedy ustawa zawodowa zostanie doregulowana, a wymagania na konkretnych stanowiskach – dookreślone.

Na razie dyrektorzy szpitali mają sporą swobodę w kreowaniu obowiązków na poszczególnych stanowiskach, co umożliwia manipulacje.

Zamiast tego radzę jedno – być bardzo skrupulatnym i w sposób precyzyjny, dzięki regulacji wewnętrznych, określić obowiązki na konkretnych stanowiskach w swoim szpitalu. Tylko dzięki temu pracownicy nie będą mieli poczucia niesprawiedliwości, a szpital będzie zabezpieczony przed niekorzystnymi rozstrzygnięciami sporów sądowych.

Idź do oryginalnego materiału