Pojawiły się dowody na kolejne zbrodnie Lucy Letby, pielęgniarki o morderczych skłonnościach. W 2023 r. kobieta została skazana na bezwzględne dożywocie bez możliwości wcześniejszego ubiegania się o zwolnienie przedterminowe za zabójstwo siedmiorga dzieci i usiłowanie zabójstwa kolejnych sześciu. Wówczas detektywi zebrali ponad 32 tys. stron dowodów, które zostały opracowane m.in. na podstawie dokumentacji medycznej szpitali, w których pracowała. Dziennikarze śledczy programu BBC Panorama, którzy przez lata badali jej sprawę, trafili na kolejne poszlaki.
REKLAMA
Zobacz wideo Czy z noworodkiem powinniśmy pójść do fizjoterapeuty? "W niektórych krajach te wizyty są obowiązkowe"
"Podejrzanie wysoki poziom insuliny"
Zgodnie z informacjami przekazanymi przez BBC w 2015 roku Letby opiekowała się niemowlęciem, które kilka godzin po rozpoczęciu jej dyżuru, doświadczyło nagłego, potencjalnie niebezpiecznego spadku poziomu cukru we krwi. W trakcie badań okazało się, iż poziom insuliny w jego krwi jest "podejrzanie wysoki", a poziom peptydu C - białka powstającego w trakcie produkcji insuliny, pozostaje niski. Dziennikarze podejrzewają, iż insulina została podana dziecku, a nie przez nie wytworzona.
W toku śledztwa dotarli do dokumentacji medycznej, która wskazuje, iż niemowlę miało prawidłowy poziom cukru we krwi w momencie objęcia dyżuru przez Lucy Letby. Potem nastąpił gwałtowny spadek i powrót do normy, gdy pielęgniarka skończyła dyżur. Mark McDonald, prawnik Lucy Letby twierdzi, iż metoda wykorzystana do zbadania poziomu insuliny u dziecka, nie jest rzetelna. Dodatkowo tłumaczy, iż niemowlę cierpiało na hiperinsulizm.
"Dziecko nie byłoby w stanie wytworzyć takich ilości insuliny"
Eksperci, z którymi BBC konsultowało swoje dowody, zaznaczają, iż choćby chore na hiperinsulinizm dziecko nie byłoby w stanie wytworzyć takich ilości insuliny, jakie odnotowano w organizmie niemowlęcia. Kolejne niepokojące incydenty miały miejsce na szkoleniu, które Letby odbyła w szpitalu w Liverpoolu. Jak ustalili dziennikarze BBC, na prawie jednej trzeciej jej zmian doszło do incydentów, które potencjalnie zagrażały życiu dzieci. Na 40 proc. dyżurów 34-latki doszło do przemieszczeń rurek intubacyjnych, podczas gdy normą jest 1 proc. Służby kontynuują śledztwo w sprawie.