Persona to najbardziej zewnętrzna warstwa naszej psychiki – oblicze, które pokazujemy światu. To zestaw cech, zachowań, postaw i atrybutów, które tworzą naszą “społeczną osobowość”.
Słowo Persona pierwotnie odnosiło się do maski teatralnej noszonej przez aktorów w celu przedstawienia odgrywanych przez nich ról.
W modelu psychiki Carla Junga Persona leży ona pomiędzy naszym ego a społeczeństwem. To ta część Ego, którą wystawiamy i prezentujemy społeczeństwu, po to, by na swój sposób się do niego przystosować lub wchodzić z nim w interakcje. To twarz, jaką ukazujemy np. pracodawcy, potencjalnemu klientowi, sąsiadowi z mieszkania obok czy w szeroko rozumianym “towarzystwie”. Jak można się domyślić, persony będą różnić się, w zależności od tego, w jakiej społeczności przyszło nam żyć. Gdybyśmy urodzili się i żyli, przykładowo, w Afryce, nasza społeczna maska byłaby inna niż ta, którą jako Europejczycy nosimy aktualnie.
Ego odnosi się do centrum Świadomości. Jest ono odpowiedzialne za utrzymanie ciągłości poczucia naszej tożsamości w toku naszego życia. Persona zaś, to maska społeczna, którą zakładamy. Wszyscy nosimy różne maski w różnych sytuacjach, ponieważ jest to nasz sposób na dostosowanie się do wymagań społeczeństwa. Pewne cechy świadomie ukazujemy na światło dzienne, pewne zaś chowamy do cienia.
Persona jest czymś bardzo użytecznym i potrzebnym, by znaleźć swoje miejsce w społeczeństwie i tym samym czerpać z niego określone profity.
Można też opisać personę jako skomplikowany system relacji pomiędzy indywidualną Świadomością a Społeczeństwem, stanowiący swego rodzaju maskę, zaprojektowaną z jednej strony po to, by wywierać określone wrażenie na innych, a z drugiej po to, by ukryć prawdziwą naturę jednostki. Jung wskazuje na pewne niebezpieczeństwa z nią związane.
Prezentowanie Persony jest jak najbardziej w porządku, o ile my świadomość, iż to, co pokazujemy nie jest identycznym z tym, kim w pełni jesteśmy. Jest to część nas, ale nie stanowi ona pełnej definicji nas samych. Nie stanowi naszej istoty. jeżeli to rozumiemy, możemy śmiało uczestniczyć w przedstawieniu, jakim jest życie społeczne. Niebezpieczeństwo powstaje wtedy, gdy jesteśmy nieświadomi tej gry lub gdy nadmiernie identyfikujemy się ze swoją personą.
W pewnych okolicznościach, np. na skutek traumy, może dojść do dezintegracji persony, czyli rozpadu osobowości, a w konsekwencji do wewnętrznego chaosu, zagubienia, poczucia utraty tożsamości.
Gdy do dezintegracji dojdzie, możemy zareagować na różne sposoby. Pierwszym z nich jest tzw. przywrócenie negatywne, w którym osoba udaje, iż jest tym, kim była przed dezintegrującym ją doświadczeniem. Jest to próba pozostania w statusie quo. Inną strategią jest życie bez persony. Nieobecność persony może jednak utrudniać lub choćby uniemożliwiać wejście w kontakty społeczne. Dla większości z nas oznaczałoby to “społeczną śmierć”. Trzecim sposobem, z punktu widzenia terapii – najbardziej konstruktywnym, jest przywrócenie. Mówimy o nim wtedy, gdy stajemy się świadomi persony i kształtujemy ją tak, by z jednej strony nie zasłaniała naszego prawdziwego ja, a z drugiej – odpowiadała warunkom społecznym, w jakim przyszło nam funkcjonować.
Temat, któremu warto poświęcić tu nieco więcej uwagi, to niebezpieczeństwa związane z ukrywaniem naszego prawdziwego ja.
Możemy używać Persony po to, aby ukryć nasze słabe strony i inne cechy, których nie chcemy o sobie ujawniać. Możemy też nadmiernie identyfikować się z tym pożądanym, pozytywnym wizerunkiem. Stajemy się wówczas nieautentyczni. Jesteśmy niczym witryna sklepowa, w której wystawiamy tylko te najlepsze, wybrane towary.
Będąc w kontakcie z taką osobą, możemy wyczuć jej sztuczność. Czasem przybiera ona wręcz karykaturalny, przekolorowany wyraz.
Wszyscy znamy takie osoby… Aktor, który pozostaje aktorem nawet, gdy już nie jest na scenie czy przed kamerą. W swoich oczach wciąż jest aktorem, a otaczający go ludzie są publicznością, na której trzeba zrobić wrażenie. Prezes, który po wyjściu z biura, przez cały czas pozostaje prezesem, choćby przy swoich bliskich: żonie czy dzieciach. Sztywny, poważny, z wypielęgnowaną prezesowską prezencją, rozmawiający na prezesowskie tematy, zaznaczający swoją “prezesowość”, choćby wtedy, gdy nie ma takiej potrzeby. Ta persona może mu dawać poczucie mocy i bezpieczeństwa. Nie chętnie zdejmie tę maskę, bo wówczas mogłoby się okazać, iż czuje pewną niezręczność, niepewność, zaniepokojenie, zagubienie.
Taka mocna, sztywna maska zdaje się tak przyrośnięta do twarzy, iż trudno ją zdjąć i odłożyć na półkę. W konsekwencji życie tej osoby zaczyna się kurczyć, ograniczać jedynie do określonej roli. Człowiek staje się zakładnikiem maski, persony. Cierpią jego bliscy, ale przede wszystkim on sam, ponieważ traci kontakt z życiem i samym sobą. Paradoksalnie ratunkiem może okazać się jakiś kryzys: utrata pozycji, rozpad związku, konfrontacja z upływem czasu i nieuchronnością śmierci. Takie momenty stwarzają szansę na przebudowę persony, wzbogacenie jej o cechy, które dotąd odrzucaliśmy lub choćby nie byliśmy ich świadomi.
Jak powstaje persona?
Persona zaczyna kształtować się już w dzieciństwie. Najprościej rzecz ujmując, wyrasta ona z potrzeby dostosowania się do oczekiwań rodziców, rówieśników i nauczycieli. Dzieci gwałtownie uczą się, iż pewne postawy i zachowania są akceptowane i pochwalane, podczas gdy inne są niemile widziane i mogą skutkować karą.
Uczymy się więc, by prezentować akceptowalne cechy, a ukrywać lub tłumić cechy niedopuszczalne.
Te niepożądane aspekty nas samych, które w toku dojrzewania i dopasowywania się do społeczeństwa, spychamy w głąb nieświadomości, nie giną, ale żyją własnym życiem, tworząc nasz Cień. Cień jest kolejnym, obok persony, archetypem, któremu poświęcić należy osobny artykuł. Cień jest ciemną stroną naszej osobowości, przez którą, w pewnych okolicznościach, możemy zostać opętani.
Dla Junga negocjacje z własnym cieniem to proces trwający całe życie, będący częścią samopoznania. Cień, który jest zwykle postrzegany jako negatywny, ma również swoją pozytywną stronę. Staje się wrogi tylko wtedy, gdy jest ignorowany lub źle rozumiany.
Należy wspomnieć o kolejnym niebezpieczeństwie związanym z nadmierną identyfikacją z personą. jeżeli ego jest całkowicie identyczne z Personą, indywidualność zostaje całkowicie stłumiona. Oznacza to maksymalne przystosowanie do społeczeństwa i minimalne przystosowanie do własnej indywidualności. Innymi słowy: zahamowanie własnego rozwoju psychicznego, zablokowanie procesu indywiduacji, czyli stawania się sobą.
Jung pisze, iż każdy zawód czy profesja ma swoją charakterystyczną personę.
Niebezpieczeństwem jest to, iż człowiek może stać się identyczny ze swoją profesją: nauczyciel ze swoim podręcznikiem, a śpiewak ze swoim głosem. W takim wypadku persona staje się tym, co uniemożliwia nam przybliżenie się do siebie.
Rozważmy przykład tancerza, który całą swoją egzystencję i poczucie tożsamości sprowadził do roli “bycia tancerzem”. Taki człowiek, już choćby na etapie przedstawiania się, zaraz obok swojego imienia i nazwiska, dodaje “jestem tancerzem”. Jego ruchy, ubiór, sposób prezentowania siebie mówią, a czasem choćby krzyczą: jestem tancerzem! Taki człowiek zwykle już od dzieciństwa żyje w środowisku tanecznym, tworzy w nim swoje relacje, często również związki, zarabia dzięki tańcowi, buduje swoje poczucie wartości, karmi się podziwem, jaki otrzymuje.
Problem zaczyna się wtedy, gdy z przyczyn losowych, zdrowotnych lub z powodu wypalenia zawodowego, persona zaczyna pękać, a to, co pod nią, zdaje się otchłanią bez dna. Stanięcie twarzą w twarz z pustką swojego prawdziwego, nierozwiniętego JA może prowadzić do poważnego kryzysu egzystencjalnego.
Jest to ogromna szansa od losu, by skonfrontować się z własną psychika, zedrzeć, warstwa po warstwie, fałszywą otoczkę nieaktualnej persony.
Czy można żyć bez persony?
Nie odpowiem na to pytanie, ale myślę, iż persona jest potrzebna. Nosząc swoje maski społeczne, sprawiamy, iż to przedstawienie, zwane życiem, może się toczyć w sposób w miarę przewidywalny. Idąc do restauracji, potrzebujemy mieć pewność, iż spotkamy się z personą kelnera i zostaniemy przez niego uprzejmie obsłużeni. Kelner z kolei może oczekiwać, iż spotka się z personą klienta, który podziękuję za posiłek i w dobrym scenariuszu, uraczy dobrym słowem i napiwkiem. Nie musimy martwić się, iż coś pójdzie nie tak. Oczywiście, może pójść, ale zwykle wszystko toczy się zgodnie z planem. Potrzebujemy tej przewidywalności i reguł społecznych. Bez nich świat byłby anarchią.
Więc persona służy nie tylko naszym osobistym interesom, ale jako cząstka większego systemu, ma również swój wkład w sprawne toczenie się życia danej społeczności.
Z jednej strony persona jest czymś indywidualnym, ponieważ to my decydujemy, jaką maskę zdecydujemy się przybrać. Z drugiej jednak strony nie jesteśmy wolni od naszego tła kulturowego i historycznego oraz od nieświadomości zbiorowej. Można więc uznać, iż persona jest pewnego rodzaju kompromisem między tym, co indywidualne a tym, co zbiorowe. Pogrążenie się tylko w jednym lub tylko w drugim biegunie, nie jest korzystne dla naszego zdrowego funkcjonowania. Tym, co zapewnia nam równowagę psychiczną jest kooperacja pomiędzy tymi dwiema pozornie sprzecznymi stronami.
Na koniec wyobraźmy sobie, iż persona jest naszą skórą psychiczną. Potrzebujemy skóry, ponieważ stanowi ona naszą warstwę ochronną. Bez niej wszystko mogłoby nas nadmiernie ranić, a to, co wewnątrz nas, mogłoby się w sposób niekontrolowany rozlać na zewnątrz.
Z kolei zbyt twarda, sztywna, zgrubiała skóra, uniemożliwia nam skuteczną wymianę ze światem zewnętrznym. Taka persona staje się skorupą i tym samym naszym więzieniem.
Warto pielęgnować naszą personę, ale pamiętajmy, iż jest ona jedynie częścią nas samych i nie definiuje w pełni naszej tożsamości. Możemy ją modyfikować, wzbogacać o nowe jakości, osiągać dzięki niej swoje cele. Możemy też zmieniać swoje oblicza, w różnych sytuacjach eksponując swoje różne cechy. Zdrowa skóra to skóra oddychająca, elastyczna, zachowująca ciągłość, ale też przepuszczalność; reagująca na to, co zewnątrz, jak i na to, co w nas samych.
Jeśli doświadczyłeś traumy w naszym zespole znajdziesz psychoterapeutów specjalizujących się w pracy z traumą. jeżeli przeczytany artykuł zainspirował Cię do przyjrzenia się sobie w ujęciu psychoanalizy jungowskiej zapraszamy do naszej specjalistki Ani Treli.