Na początek zadam Ci trochę ważnych pytań. Czy:
- jesteś wobec siebie bardzo wymagający?
- wciąż nosisz w sobie poczucie, iż masz za mało czasu?
- po przebudzeniu stresujesz się i martwisz, czy dzisiaj podołasz i zrealizujesz cele?
- na koniec dnia masz poczucie winy, iż zrobiłeś za mało, a mogłeś dać z siebie więcej?
- Twoja lista rzeczy do zrobienia danego dnia jest za długa i niemal nigdy nie udaje Ci się jej zrealizować?
- nie potrafisz odpoczywać i kiedy nie robisz czegoś pożytecznego, czujesz się źle (jakbyś marnował czas i był leniwy)?
- zazwyczaj jesteś niezadowolony z efektów swojej pracy i uważasz, iż cokolwiek zrobisz, jest niewystarczające?
- nawet, jeżeli coś uda Ci się zrealizować zgodnie z zamierzeniami i osiągniesz sukces, nie potrafisz się tym cieszyć, bo uważasz, iż to normalne, iż właśnie tak powinno być zawsze?
- nie dajesz sobie przestrzeni na najmniejsze potkniecie, karcisz się za najmniejsze błędy i rozpamiętujesz je jeszcze tygodniami, miesiącami i latami, nie mogąc sobie ich wybaczyć?
- nie potrafisz sobie odpuścić, powiedzieć dobrego słowa, docenić swojego wysiłku?
- krytykujesz siebie niemal na każdym kroku?
- boisz się robić nowe rzeczy w obawie, iż jako początkujący nie będziesz w tym dobry, iż się pomylisz, ośmieszysz lub poniesiesz porażkę?
Jeśli odpowiedziałeś twierdząco na większość z powyższych pytań, istnieje duże prawdopodobieństwo, iż wykształcił się w Tobie tzw. neurotyczny* perfekcjonizm, który jest bardzo groźny, toksyczny i zdecydowanie różni się od zdrowego perfekcjonizmu, o czym napiszę w dalszej części tego artykułu (*neurotyczność/neurotyzm to cecha osobowości charakteryzująca się wysoką podatnością na negatywne emocje, nerwicowością i silnymi skłonnościami do odczuwania lęku – jej przeciwieństwem jest stabilność emocjonalna).
Chcę jednak, abyś wiedział, iż to nie jest Twoja wina. To przypadłość wielu, wielu ludzi, z którą borykałam się również ja, co doprowadziło mnie do skrajnego wycieńczenia i utraty zdrowia (o czym napiszę na samym końcu).
Mam nadzieję, iż nie będziesz czuć się podczas czytania oceniany, gdyż dzięki wiedzy chcę poszerzyć Twoją świadomość, abyś mógł polepszyć jakość swojego życia. Chcę, aby moje treści zatrzymały Cię i skłoniły do refleksji, zanim Twoje cierpienie stanie się nie do zniesienia.
Dobra wiadomość jest taka, że możesz wyjść z sideł toksycznego perfekcjonizmu, by móc na powrót cieszyć się życiem i dobrym zdrowiem.
Mam wrażenie, iż to idealny czas na tę tematykę. Mamy nowy rok, a wielu z nas boi się planować, boi się stawiać zdrowe cele w obawie, iż nie podoła, iż poniesie porażkę, narażając się na krytykę innych. Inni z kolei stawiają sobie zbyt ambitne i nierealistyczne cele, aby na koniec dnia, miesiąca, roku być sobą zawiedzeni i nienawidzić siebie za to, iż znów zawiedli, nie dali rady osiągnąć tego, co zaplanowali (a co zwykle nie było realne w tak krótkim czasie).
Czym jest niezdrowy perfekcjonizm
W ogromnym skrócie toksyczny i neurotyczny perfekcjonizm to niezgoda i brak tolerancji na jakiekolwiek błędy i niedociągnięcia – to unikanie za wszelką cenę pomyłek, upadków i niepowodzeń, gdyż ich doświadczanie wywołuje lęk, poczucie wstydu, winy i bycia niewartościowym człowiekiem.
To dopatrywanie się dziur w całym. choćby najlepiej wykonane zadanie nie jest w oczach neurotycznego perfekcjonisty wystarczająco dobre, jeżeli znajdzie się tam choćby niewielkie uchybienie – najmniejszy błąd dorasta do rangi klęski i katastrofy.
Niezdrowy perfekcjonizm jest źródłem ogromnego bólu, cierpienia, presji i stresu, gdyż w naszej rzeczywistości unikanie błędów jest po prostu niemożliwe. Każda czynność, zwłaszcza ta wykonywana po raz pierwszy, prawdopodobnie będzie zawierać błędy, gdyż są one wpisane w proces uczenia się i doskonalenia.
Niezgoda na błędy i zbytnie śrubowanie wymagań podcina skrzydła, niszczy zdrowie, życie oraz relacje z innymi ludźmi. Prowadzi do nieadekwatnego postrzegania siebie i rzeczywistości – jako nieidealnych, niedoskonałych, wymagających naprawy. To ciągła walka z sobą i światem.
Z neurotycznym perfekcjonizmem łączy się niskie poczucie własnej wartości i niewiara w siebie. Neurotyczni perfekcjoniści próbują być doskonali we wszystkim, co robią, aby udowodnić innym, iż są wartościowi, ale paradoksalnie sami w swoją wartość nie wierzą.
Perfekcjonizm przez większość czasu był (i wciąż przez wielu psychologów i psychiatrów jest) uważany za dewiację (czyli coś odbiegającego od normy), przejaw psychopatologii i źródło psychicznych problemów.
Wiemy, iż prowadzi on do wielu zaburzeń psychicznych, w tym depresji, która ma wiele wymiarów, jak wycieńczone stresem ciało, ciągle niezadowolony i wypełniony nierealnymi oczekiwaniami umysł, smutek, poczucie beznadziei, niechęć oraz zraniony, złamany (głównie w dzieciństwie) duch – więcej o tym ostatnim przeczytasz w artykule „Możesz samodzielnie uzdrowić swoje życie”.
Niezdrowy perfekcjonizm może przejawiać się na różne sposoby, jak np.:
- obsesja na punkcie swojego wyglądu (ubioru, pielęgnacji, makijażu, a przede wszystkim wagi ciała, co często prowadzi do nadmiernego odchudzania, anoreksji czy bulimii);
- potrzeba kontrolowania swojego życia, planowanie dnia ze szczegółami oraz związana z tym sztywność, brak tolerancji na nieprzewidywalność i spontaniczność oraz zbytnie denerwowanie się, kiedy coś nie idzie zgodnie z planem (co zabija całkowicie kreatywność i twórcze działanie, bo kreatywność to nic innego jak spontaniczne, czasem chaotyczne próby stworzenia czegoś nowego, poza schematami);
- wysokie wymagania i surowe zasady (intensywne treningi, liczenie kalorii i makroelementów, ortoreksja, przesadne dbanie o zdrowie, dążenie do niedoścignionego ideału i stawianie sobie nierealistycznych celów zarówno na polu zawodowym, jak i prywatnym);
- nadmierna skrupulatność (np. czytanie wiadomości wielokrotnie przed wysłaniem), przeznaczanie niewspółmiernie dużej ilości czasu i energii choćby na najmniejsze zadania i ciągłe poprawianie czegoś, co dla innych jest już wystarczająco dobre;
- odczuwanie przytłoczenia i frustracji podczas wykonywania trudniejszych zadań lub opór przed ich wykonaniem, odkładanie ich na później (prokrastynacja) z powodu lęku przed porażką – w myśl zasady „lepiej nie zrobić czegoś wcale, niż zrobić to niedoskonale”;
- nadgodziny w pracy, przepracowywanie się, obsesja na punkcie produktywności oraz brak granic między życiem prywatnym a zawodowym;
- brak umiejętności delegowania zadań w przekonaniu, iż nikt nie zrobi czegoś lepiej, niż my;
- zbytnie poświęcanie się obowiązkom domowym i rodzinnym kosztem swojej wewnętrznej równowagi, odpoczynku i wolnego czasu;
- skrajny pedantyzm, czyli przesadna dbałość o czystość i porządek;
- tzw. myślenie zero-jedynkowe lub czarno-białe („muszę być doskonały we wszystkim”, „tylko jedna osoba może być najlepsza”, „jeśli nie zrobię tego perfekcyjnie, będzie to beznadziejne”, „albo mi się uda, albo to będzie całkowita porażka”, „wygram albo umrę”, „jeśli zjem kawałek ciasta, wszystkie wysiłki pójdą na marne”, „racja jest tylko jedna i musi być po mojej stronie”);
- problemy w podejmowaniu decyzji, niedecyzyjność (obawa, iż podejmie się decyzję nieidealną);
- niezadowolenie z partnera, dziecka, przyjaciół, rodziny (przeświadczenie, iż mogliby być lepsi, niż są: mądrzejsi, ambitniejsi, atrakcyjniejsi, bardziej wyrozumiali, etc.).
Zdrowy perfekcjonizm vs. toksyczny perfekcjonizm
Do myśli psychologicznej na podstawie badań wprowadzono podział i odróżniono perfekcjonizm neurotyczny od zdrowego (adaptacyjnego) perfekcjonizmu. Z moich doświadczeń wynika, iż linia między nimi jest bardzo cienka i łatwo jest przejść ze zdrowej sumienności w neurotyczny perfekcjonizm, ale na potrzeby tego artykułu chcę je rozgraniczyć i opisać.
Według tego podziału zdrowy perfekcjonista czerpie prawdziwą euforia ze starannie i solidnie wykonanej pracy. jeżeli napotka na jakieś przeszkody czy niepowodzenia, akceptuje je. Jest elastyczny, potrafi przejść nad problemami do porządku dziennego, wyciągać wnioski, uczyć się, modyfikować działania, dostosowywać się i dalej działać w kierunku obranego celu.
Zauważono, iż adaptacyjny perfekcjonizm skłania ludzi do podnoszenia swoich kwalifikacji, ciągłego doskonalenia się, bycia najlepszym w tym, co robią. Razem z tą cechą idzie w parze większe zadowolenie z życia, pozytywne emocje, zaangażowanie w wykonywane obowiązki, etc.
Obydwa rodzaje perfekcjonistów łączy pracoholizm z tą różnicą, iż zdrowi perfekcjoniści kochają to, co robią, natomiast u perfekcjonistów neurotycznych pracoholizm wynika z lęku przed odrzuceniem (myślenie typu: „muszę dużo i dobrze pracować, żeby inni uważali mnie za osobę wartościową, pracowitą, żeby mnie nie zwolniono, nie skrytykowano”) i często prowadzi do wypalenia zawodowego (czyli zmęczenia miejscem pracy, obowiązkami, negatywnym stosunkiem do szefa, współpracowników, klientów, etc.).
Dla perfekcjonisty neurotycznego nie tyle chodzi o dążenie do celu, ile o unikanie porażek, dlatego często życie wydaje się takiej osobie ciągłym zmaganiem, męką i walką.
Ten typ perfekcjonizmu zniechęca do uczenia się nowych rzeczy, gdyż osoba chce sama siebie postrzegać, jako perfekcjonistę, od razu być na poziomie mistrzowskim choćby w nowych dziedzinach, a nauka czegoś nowego jest frustrująca, gdyż stawia ją siłą rzeczy w pozycji nowicjusza – początkującego i niekompetentnego, narażonego na błędy, co trudno takiej osobie zaakceptować.
Dla perfekcjonisty neurotycznego najbardziej liczą się efekty. Zamiast cieszyć się drogą do celu, taka osoba myśli tylko o dojściu na szczyt, przez co nie żyje tu i teraz (rozpamiętując przeszłe porażki lub stresując się o przyszłość). Traci przez to całą euforia z procesu, jest zniecierpliwiona i niespokojna. Osiągnięcie szczytu nie przynosi również oczekiwanej trwałej satysfakcji, więc neurotyczny perfekcjonista niemal nigdy nie odczuwa zadowolenia z siebie i życia.
Kiedy osiągnie wyznaczony cel, nie potrafi się nad tym pochylić, nie potrafi się tym cieszyć, bo w jego oczach nie osiągnął niczego nadzwyczajnego, a jedynie to, czego oczekiwał. jeżeli z kolei nie uda mu się osiągnąć założonych celów (które często są zbyt trudne i nierealistyczne), myśli o sobie najgorsze rzeczy i nienawidzi siebie.
Taki perfekcjonista często też prokrastynuje, czyli odkłada pewne zadania na później w poczuciu braku gotowości do ich wykonania i lęku przed porażką. Towarzyszący odwlekaniu niepokój wywołuje w takiej osobie ogromne napięcie i stres, które mogą prowadzić do zaburzeń i chorób psychicznych, jak nerwice, depresja, etc.
Taka osoba jest bardzo wrażliwa na krytykę. Utworzyła w swojej głowie wyidealizowany obraz siebie, który przez całe życie próbuje bezskutecznie dogonić. Dlatego nienawidzi prawdziwego siebie i wciąż zakłada maskę, aby jawić się przed innymi, jako doskonała, przez co często można wyczuć u niej brak autentyczności, sztuczność (polecam w tym miejscu artykuł „Jak przestać przejmować się opinią innych… lub przejmować się mniej”).
Nieustannie porównuje się z innymi (zazwyczaj lepszymi od siebie), przez co czuje się gorsza. Sukcesy innych są zagrożeniem dla takiego człowieka i obniżają jego samoocenę. W związku z tym, aby poczuć się chociaż przez chwilę lepiej, często sam krytykuje innych ludzi.
Samoocena neurotycznego perfekcjonisty jest bardzo niestabilna, gdyż zależy od dwóch czynników:
- jakości i stopnia poprawności wykonanego zadania;
- subiektywnej oceny i krytyki innych.
Osoby charakteryzujące się tym rodzajem perfekcjonizmu zrobią wszystko, aby mieć rację i postawić na swoim choćby kosztem zniszczenia relacji. Myślą, iż posiadanie i udowadnianie racji doprowadzi ich do szczęścia, nie rozumiejąc, iż ma to zupełnie odwrotny skutek.
W związku z chęcią bycia nieomylnym i doskonałym, takie osoby nie potrafią przyznać się do winy, szukając jej w innych. Często nie chcą zaakceptować i przyznać innym racji, bo to wiązałoby się z przymusem zaakceptowania swojego błędu, więc będą wpadać w gniew i kłócić się, zrzucając winę na innych, zamiast wziąć odpowiedzialność.
A jeżeli zdarzy się, iż neurotyczny perfekcjonista popełni błąd na oczach innych (np. pomyli się podczas wystąpienia, potknie się, wykaże niewiedzą), odczuwa ogromne zażenowanie i poczucie winy, co sprawia, iż coraz bardziej unika ludzi i izoluje się.
Takie osoby deklarują większe niezadowolenie z życia lub utratę sensu życia, poczucie wypalenia, wyobcowania oraz charakteryzują się gorszym stanem zdrowia.
U neurotycznych perfekcjonistów często współwystępują takie zaburzenia psychiczne oraz fizyczne, jak:
- depresja lub długie okresy obniżonego nastroju;
- problemy ze snem;
- nieustające napięcie i stres prowadzący często do chronicznego zmęczenia i braku energii;
- zaburzenia lękowe, napady lęku, ataki paniki, ciągły niepokój;
- wysoka wrażliwość na krytykę (nawet konstruktywną), która w oczach perfekcjonisty ujawnia jego niedoskonałości;
- zaburzenia osobowości (natręctwa, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne);
- zaburzenia odżywiania (anoreksja, bulimia, kompulsywne objadanie);
- uzależnienia;
- niskie libido oraz problemy z aktywnością seksualną;
- problemy trawienne, bóle głowy, napięcie mięśniowe, niewydolność układu sercowo-naczyniowego;
- zaniedbywanie swojego zdrowia na rzecz dążenia do doskonałości (przepracowywanie się, brak snu, ignorowanie zmęczenia i potrzeb ciała).
Skąd bierze się perfekcjonizm
Psychologia nie ma jednej odpowiedzi, ale istnieją badania, które ujawniają, iż perfekcjonizm kształtuje się już w dzieciństwie, a łączą się z nim najczęściej 3 poniższe aspekty.
Naśladowanie rodziców
Dziecko uczy się poprzez obserwację zachowań rodziców i powiela ich schematy, biorąc ich za nieomylnych. jeżeli mama wciąż sprząta, pierze i gotuje, aby czuć się wystarczająco dobra oraz zasłużyć w oczach męża na miano dobrej żony i matki, córka często przyjmuje taki model za swój własny. jeżeli ojciec przesiaduje długo w pracy i podkreśla, iż ambitna praca oraz zarabianie jest ważne, syn w przyszłości może zaniedbywać inne obszary życia, jak relacje czy własne zdrowie na rzecz kariery.
Badania pokazują, iż dziecko rodzica perfekcjonisty ma znacznie większą szansę zostać perfekcjonistą. Dowiedziono, iż córki częściej upodabniają się w tym aspekcie do matek, a synowie do ojców.
Wywieranie presji i stawianie oczekiwań
„Czemu tylko 4, a nie 5?”, „czemu nie ma paska na świadectwie?”, „czemu nie pierwsze miejsce, tylko drugie?”, „Czemy Krysia się dostała, a Ty nie?”. Znasz to?
Dla dziecka najważniejsze jest, aby podołać oczekiwaniom jego rodzica czy opiekuna, bo od tej osoby zależy jego przeżycie. Jednak najczęściej rodzice nie tylko wymagają od nas tego, czego sami nie osiągali (np. słabo się uczyli, ale od nas wymagają wybitnych osiągnięć). Nie rozumieją oni, iż taka presja z ich strony i podnoszenie poprzeczki zbyt wysoko, choćby wynikały z najlepszych intencji, prowadzą często do rozwoju lęków, braku pewności siebie i silnego samokrytycyzmu u dzieci.
Nagradzanie wyłącznie wysokich osiągnięć doprowadza do wykształcenia w dziecku sztywnego przekonania, iż będzie kochane i akceptowane tylko wtedy, kiedy będzie osiągało sukcesy.
Bezwzględny sposób wychowywania
Autorytarny i despotyczny (nieznoszący sprzeciwu), krytykujący, chłodny styl wychowania rodzi w dziecku przekonanie, iż jego potrzeby, jego zdanie są nieważne, a ono samo nie liczy się.
W takim środowisku najczęściej nie stosuje się nagród, gdyż „chodzenie , jak w zegarku” jest uznawane za normę. Kiedy dziecko osiąga sukcesy, nie jest nagradzane, ale kiedy popełnia błędy, jest za nie karane.
Na skutek wyolbrzymiania niedoskonałości (poprzez karę) i ignorowania sukcesów (poprzez brak nagrody) dziecko tworzy w sobie przekonanie oparte na strachu przed karą: „nie mogę popełniać błędów, muszę być idealny”.
Większość neurotycznych perfekcjonistów cechuje strach przed odrzuceniem oraz chęć bycia nieomylnym, by zasłużyć na pochwałę, akceptację i miłość…
Wszyscy zapomnieliśmy, iż prawdziwa miłość to nie kochanie „za coś i pod warunkiem, że”. To miłość, która nie stawia warunków ani nierealnych wymagań. To akceptacja człowieka takim, jakim jest.
Jak uzdrowić toksyczny perfekcjonizm
W mojej książce „Przypomnij sobie, kim jesteś naprawdę” napisałam:
„Nasze systemy edukacji i wychowania są tak naprawdę antyedukacyjne. To systemy, gdzie błąd uznawany jest za porażkę, która najczęściej niesie za sobą karę. Czasem jest to zła ocena, czasem kara słowna, cielesna, a czasem brak aprobaty czy akceptacji.
Na szczęście świadome życie pozwala nam zrozumieć, iż porażka nie istnieje. Jest tylko doświadczenie, za pomocą którego możemy się uczyć i doskonalić. Zacząć od nowa, będąc mądrzejszym.
Porażka nie jest przeciwieństwem sukcesu. To nieodłączna jego część. Każde doświadczenie już samo w sobie jest sukcesem.
Jeśli nie spróbujemy czegoś osiągnąć, mamy 100% szansy na niepowodzenie. jeżeli spróbujemy, prawdopodobieństwo powodzenia jest znacznie większe. Błędem jest więc nie próbować”.
Ja zdecydowałam, iż wolę ponieść milion porażek, upadać i podnosić się, nieustannie doskonalić w drodze na szczyt, niż wieść „bezbłędny”, płaski i monotonny żywot, wolny od potknięć, wyzwań i magii. Dziś wiem, iż magia i komfort nie mieszkają w jednym domu.
Powiem Ci coś, co uratowało mi życie. Perfekcja w naszym ludzkim rozumieniu nie istnieje. To iluzja naszego umysłu. Każdy w swojej głowie stworzył swój własny obraz perfekcji, który próbuje doścignąć przez całe życie. Niestety przykra prawda jest taka, iż nigdy perfekcji nie dościgniemy, bo nasz umysł nam na to nie pozwoli.
Za każdym razem, kiedy będziemy choćby zbliżać się do tego, co uważaliśmy za idealne, umysł będzie podwyższał poprzeczkę i chciał więcej, a my zawsze będziemy nienawidzić siebie za to, iż nie umiemy osiągnąć ideału, który z definicji nie może zostać osiągnięty.
Gdybyśmy osiągnęli tę wyimaginowaną perfekcję, ta przestałaby być perfekcją, bo przecież zawsze można osiągnąć coś doskonalszego – możliwości są nieskończone.
Żeby więc przestać być neurotycznym perfekcjonistą, który odbiera sobie szansę na szczęśliwe życie i nie przekazywać tego niezdrowego wzorca dzieciom, potrzebujemy zaakceptować swoje „niedoskonałości” i zrozumieć, iż każdy z nas je posiada. Potrzebujemy zaakceptować siebie i innych dokładnie takimi, jacy są.
Jeśli pragniemy zastąpić lęk przed porażką na chęć rozwijania się, potrzebujemy zrozumieć, iż błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi.
Potrzebujemy przestać nakładać na siebie presję, zapomnieć o wymogach rodziców i otoczenia. Potrzebujemy przestać udawać znawcę, specjalistę od wszystkiego i zamienić się w otwartego na rozwój i pilnego ucznia. Nie obawiać się popełniania błędów, ale akceptować je i traktować, jako naturalne i cenne lekcje na drodze wewnętrznego rozwoju.
Zmiana przekonań na mniej sztywne oraz akceptacja swoich niedoskonałości (które każdy posiada), jest pierwszym krokiem do większej euforii z życia. Większy dystans do siebie i odpuszczenie idei perfekcji sprawi, iż będziemy bardziej wyrozumiali, zarówno dla siebie, jak i dla innych.
Najważniejsze jest jednak skupianie się na postępach, na małych sukcesach i drobnych krokach, które zbliżają nas do celu. Docenianie i dbanie o siebie, wyrozumiałość są kluczem w tej drodze.
Musimy zrozumieć, iż nasz umysł nigdy nie ma dość i choćbyśmy osiągnęli w życiu dosłownie wszystko, czego kiedyś chcieliśmy, umysł będzie krzyczał: „Więcej proszę!” (żeby nie wpaść w tę pułapkę i nie biegać, jak pies z wywieszonym ozorem przez życie, przeczytaj proszę ten artykuł).
Najwspanialszym narzędziem do ucinania perfekcjonistycznych zapędów jest więc wdzięczność, która jest tak potężna i uzdrawiająca, iż poświęciłam jej również cały pełny ważnych informacji artykuł.
Bardzo istotne jest, aby sobie nasze sztywne przekonania i perfekcjonistyczne zapędy uświadomić, dlatego mam dla Ciebie małe zadanie, które składa się jedynie z 5 kroków:
- Zapisz (to ważne), na jakich polach przejawia się Twój perfekcjonizm. Jakie nosisz w sobie przekonania zaczynające się od „muszę/powinienem/nie mogę” (np. „zawsze muszę świetnie wyglądać”, „mój dom musi być zawsze czysty”, „spóźnienie jest niedopuszczalne”, etc.)
- Zastanów się, w jaki sposób Twój perfekcjonizm i wyśrubowane oczekiwania utrudniają Twoje codzienne funkcjonowanie, w jakie stany emocjonalne Cię wprowadzają i do czego prowadzą w kontekście zdrowia i relacji z innymi ludźmi.
- Spójrz teraz na te przekonania z boku i zakwestionuj je. Zapytaj, czy naprawdę zawsze musisz zrobić coś najlepiej? Czy naprawdę ktoś Cię odrzuci, partner Cię zostawi, szef Cię zwolni, jeżeli zrobisz coś po prostu wystarczająco dobrze, zamiast perfekcyjnie? Czy świat się zawali, jeżeli w Twojej pracy czy wiadomości e-mail znajdzie się literówka lub błąd ortograficzny?
- Zapisz sobie nowe przekonania, które ściągną z Ciebie ciężar przymusu bycia nieomylnym – np. „perfekcja nie istnieje”, „błądzić to rzecz ludzka”, „wszyscy popełniamy błędy”, „błędy to cenne lekcje i szansa na rozwój, najgorsze to nie próbować”, „mam prawo mieć słabszy dzień”.
- Stosuj nową perspektywę! Za każdym razem, kiedy złapiesz się na toksycznym dążeniu do perfekcji, prokrastynacji wynikającej z lęku przed porażką albo niezadowoleniu z efektów swojej pracy, powiedz do siebie kojące: „Dałem z siebie tyle, ile potrafiłem na ten moment”, „następnym razem będzie lepiej”, „to był dobry dzień – mam prawo odpocząć”.
Jak było ze mną i jak jest dzisiaj
Zawsze uczyłam się najgorzej z rodzeństwa i czułam się z tego powodu gorsza, głupsza, niewystarczająco dobra. Nikt nie powiedział mi nigdy, iż nie muszę być najlepsza we wszystkim i iż oceny nie definiują ani naszej inteligencji, ani tym bardziej naszej wartości, więc wychodziłam z siebie, żeby nadrobić swoje „braki”.
Od piątej klasy zaczęły się czerwone paski, potem najlepsze liceum i prestiżowy kierunek na renomowanej uczelni – bez żadnej poprawki, praca magisterska na 5. Wielokrotne wyróżnienia w pracy i propozycje awansów.
Owszem, wykształcenie pomaga w życiu, sukcesy są cudowne, ale w pierwszej kolejności należy zastanowić się, dlaczego to robimy. Co jest naszą motywacją – doskonalenie się czy udowadnianie swojej wartości? Wykorzystywanie swojego potencjału i talentu czy lęk przed krytyką, karą, odrzuceniem?
Kiedy zapytałam siebie, czy byłam dzięki temu wszystkiemu szczęśliwa, musiałam odpowiedzieć sobie szczerze, iż absolutnie nie. Nic z tego nie dało mi satysfakcji, bo nie robiłam tego dla siebie. To był dosłownie wyścig okupiony załamaniem nerwowym, utratą zdrowia, sensu i euforii życia.
W pracy bałam się awansować. Odmawiałam, bo to wiązało się z nowymi zadaniami, a ja chciałam zostać przy tym, co już w wielkim stresie opanowałam i robiłam dobrze. Każda nowa rzecz była szansą na porażkę, a ja nie umiałam sobie na nią dać przyzwolenia. Chciałam być perfekcyjna, kompetentna, czuć się ekspertem i zasługiwać na pochwały, na akceptację.
Każdy błąd wiązał się ze wstydem i ogromnym poczuciem winy, więc zamykałam sobie szanse na rozwój, co w konsekwencji sprawiało, iż czułam się leniwa i nieambitna.
Mój daleko posunięty perfekcjonizm i samokrytycyzm blokowały moje wzrastanie, moje działania, moje poczucie zadowolenia z siebie. Nigdy nie czułam się spełniona, wartościowa, ani wystarczająco dobra.
Aż któregoś dnia coś we mnie pękło. Pewna część mnie zbuntowała się i powiedziała: „Dość! Zawsze daję z siebie wszystko i robię, co mogę, ale dla Ciebie to wiecznie za mało!”. Wtedy dotarło do mnie, jaką krzywdę wyrządzałam sama sobie i jak destrukcyjny wpływ miało to na całe moje życie.
Zrozumiałam, jak głęboko zakorzenione było we mnie przekonanie, iż wszystko, co robię, to za mało. Że cokolwiek bym nie zrobiła, zawsze było niewystarczająco dobre. Że ja nigdy nie będę wystarczająco dobra…
Nawet kiedy w dorosłym życiu słyszałam ciepłe słowa uznania, nie potrafiłam ich przyjąć. Byłam swoim najokrutniejszym krytykiem i najsurowszym sędzią. To zrozumienie spowodowało, iż któregoś dnia zapragnęłam raz na zawsze usunąć z siebie tego wewnętrznego kata. Tego osądzającego i wiecznie niezadowolonego perfekcjonistę.
Dziś jestem dla siebie znacznie łagodniejsza. Czuję, jak mój neurotyczny perfekcjonizm stopniowo przechodzi w ten zdrowy, adaptacyjny. Wciąż trzymam poprzeczkę wysoko, ale potrafię cieszyć się i być dumna z dobrze wykonanej pracy. Kiedy ktoś mnie pochwali za kawał dobrej roboty, potrafię to przyjąć i szczerze podziękować, bo wiem, iż solidnie na to zapracowałam.
Codziennie uczę się wręcz być nieperfekcyjna, choć to niełatwe!
Wciąż łapię się na tym, iż czasem bardzo trudno mi zostawić coś w stanie „nieidealnym” i bezbłędnym, ale robię to. Wiem np., iż moja książka, moje artykuły czy wpisy mogą zawierać literówki, drobne niedociągnięcia. Czasem umysł podpowiada, iż można by było lepiej (tak jest np. w kwestii tego artykułu), ale mam też świadomość, iż w żaden sposób nie narusza to niesamowitej wartości mojej pracy.
Zamiast poprawiać i dopieszczać książki, artykuły, nagrania dni, tygodnie, miesiące i lata, postanowiłam je po prostu publikować w myśl zasady, iż lepiej zrobić coś, co nie jest perfekcyjne i wyjść z tym na zewnątrz, dając innym wartość, niż nie zrobić tego wcale, dopracowując to w nieskończoność. Bo przecież zawsze coś można poprawić…
Czasem wciąż zdarza mi się dopieszczać coś znacznie dłużej, niż to konieczne, ale wtedy włącza mi się lampka ostrzegawcza, dzięki której wiem, kiedy powiedzieć „stop”. Kto chce się przyczepić do jakichś niedociągnięć i tak się przyczepi, a kto chce wyciągnąć wartość z mojej pracy, nie będzie zwracał uwagi na rzeczy nieistotne lub drugorzędne.
Zbyt wielu z nas nigdy nie wystawia siebie i swoich talentów na światło dzienne w przeświadczeniu, iż są niewystarczająco dobrzy, iż ich zdolności nie są wystarczająco doszlifowane, iż potrzebują jeszcze czasu. Tkwią w tej wymówce, aż czas minie i sądzą, iż jest już za późno.
W efekcie ludzie przestają robić to, co kochają. Idą dla pieniędzy do pracy, która ich nie interesuje, marnując swoje talenty, które otrzymali nie tylko dla siebie, ale również po to, aby dzielić się nimi ze światem.
Kluczem jest zrobić coś wtedy, kiedy nie jest się gotowym. Ja nigdy nie czułam się gotowa, żeby założyć firmę, blog, wydawać książki, nagrywać filmy, tworzyć kursy, dlatego nauczyłam się działać na przekór myślowym nawykom, które mnie blokowały i ściągały w dół.
To jest głęboko transformujące doświadczenie – bać się, czuć niepokój i niepewność, wiedząc jednocześnie, iż i tak się to zrobi. Że ten strach mnie nie powstrzyma. To decyzja, aby zaufać sobie, zamiast swoim wątpliwościom.
Kiedy czegoś nie uda mi się zrealizować zgodnie z planem, umiem to sobie wybaczyć i powiedzieć do siebie kojące: „Dałam z siebie tyle, ile dziś potrafiłam, jestem z siebie dumna”. To daje mi wewnętrzny spokój. Czuję, iż mam swoje wsparcie i jestem po swojej stronie – nie potrafię wyrazić, jak bardzo to uzdrowiło moje życie i moją relację z samą sobą.
Wszystkim nam brakuje w życiu jednej szalenie ważnej rzeczy – współczucia do samego siebie. Współczucia, które w żadnym wypadku nie może być mylone z użalaniem się nad sobą i robieniem z siebie ofiary. Współczucia, które prowadzi do wyrozumiałości i lepszego traktowania siebie.
Życzę każdemu z nas tego głębokiego zrozumienia, iż nasza wartość nie leży w tym, jak wyglądamy, gdzie pracujemy, ile mamy pieniędzy na koncie, ale w tym, iż istniejemy, iż jesteśmy.
P.S. jeżeli chcesz nauczyć się być dla siebie dobry, uzdrowić swoje sztywne przekonania, brak wiary w swoje możliwości i odmienić swoje życie, zapraszam Cię do lektury mojej książki „Przypomnij sobie, kim jesteś naprawdę”: