"Mamo, chcesz zobaczyć magiczną sztuczkę?"
Caitlin Murray, aktorka, twórczyni, matka. Na swoich oficjalnych kontach społecznościowych publikuje posty i nagrania, które rozbrajają rodzicielską powagę, rodzicielską rzeczywistość. Ponad milion użytkowników czerpie od niej luz, dystans, ale również gorzkie refleksje o tym, iż czasem trudno jest zachować spokój.
Jedno z jej nagrań, które mnie szczególnie poruszyło, rozbawiło mnie przez łzy. Murray mówi o naszej rodzicielskiej sile przebicia się z komunikatem do dzieci, o tym, iż często ma wrażenie, iż po prostu odchodzi od zmysłów. Jestem pewna, iż znacie państwo to uczucie.
Przybliżony cytat słów aktorki:
"Wychodziliśmy dziś rano do szkoły. Stałam tam i prosiłam, jakieś pięć razy: załóżcie buty, musimy wyjść, inaczej się spóźnimy. Moje słowa zostały niewysłuchane.
W końcu podniosłam głos, powiedziałam: ok, stop. Wszyscy macie skończyć to, co teraz robicie, proszę! Możemy porozmawiać, kiedy razem będziemy w samochodzie. Teraz potrzebuję, byście założyli buty i wyszli. Natychmiast!
I wtedy moja córka odwróciła się do mnie, spojrzała mi prosto w oczy i zapytała: mamo, chcesz zobaczyć magiczną sztuczkę?
To są te momenty, w których czuję, iż zaczynam tracić zmysły. Dosłownie wariuję w takich chwilach. Czy to ze mną jest coś nie tak, czy wszyscy ogłuchli, czy robię coś źle?".
Wymagająca rola
Rodzicielstwo jest cholernie trudne.
I chociaż komiczka traktuje akurat te sceny z wymownym uśmiechem, w głębi duszy każdy z nas wie, jak irytujące bywają.
Permanentne zaspokajanie potrzeb drugiej osoby, bycie w gotowości emocjonalnej, fizycznej, psychicznej, tak by być w stanie zawsze "założyć maskę tlenową", stanąć przed dzieckiem jako opiekunka, świadoma, czuła, odpowiedzialna.
I w tym wszystkim te małe momenty, jak te z historii aktorki. W których czujesz, iż jesteś ignorowana, w których czujesz, iż ich świat jest w ich głowach, a ty musisz dopełnić tych dorosłych obowiązków, których oni jeszcze nie pojmują. Dokończyć e-maile, wyjść na spotkanie, zdążyć na wizytę stomatologiczną.
A czasami po prostu: usłyszeć własne myśli. Zasnąć. Więc prosisz: "uspokójmy się już, wycisz się już, proszę, to nie jest czas na fikołki". A twoje słowa rozpływają się gdzieś we mgle, w powietrzu. Znikają gdzieś po drodze, "brak odbioru".
Myślę, iż każdy z nas jako rodzic nieco wariuje. W różnoraki sposób. Z miłości, z uniesień, z poczucia spełnienia, ponieważ rodzicielstwo potrafi być niezwykle satysfakcjonujące.
Z drugiej strony jednak tracimy zmysły z obawy, z lęku, z nadmiaru odpowiedzialności, z przebodźcowania, poświęcania siebie dla dzieci. To dużo do uniesienia.
Trzymajmy rękę na pulsie, nie pozwólmy sobie wytrącić tych małych dłoni z naszych. Równoważmy swoje zdrowie psychiczne, dzieciństwo naszych dzieci minie, jeszcze wszyscy będziemy się śmiać z tych momentów, które teraz są dla nas najtrudniejszą lekcją odpuszczenia.