Brak skuteczności tak zwanej „alternatywnej medycyny” jest potwierdzony, ale to badanie wykonane po raz pierwszy na ogromnej puli 2 milionów pacjentów wskazuje, iż stosowanie tych metod jest wręcz niebezpieczne. Te wyniki badań „Complementary Medicine, Refusal of Conventional Cancer Therapy, and Survival Among Patients With Curable Cancers” („Medycyna Zastępcza, Odmowa Konwencjonalnej Terapii Nowotworowej i Przeżycie Wśród Pacjentów z Wyleczalnym Rakiem”) opublikowane zostały w periodyku JAMA Oncology wydawanym przez Amerykańskie Stowarzyszenie Lekarzy i wskazują jednoznacznie, iż z 1 901 815 pacjentów zbadanych kohortowo, osoby stosujące niesankcjonowane medycznie sposoby leczenia umierały dwa razy częściej. Choć jak wierzy 2/3 zbadanych pacjentów medycyna „alternatywna przedłuży im życie”, a 1/3 wierzy iż wyleczą nią raka, rzeczywistość mija się z tymi oczekiwaniami.
Co ważne, w grupie badanych pacjentów znalazły się tylko osoby z nowotworami rokującymi na wyleczenie między innymi raka piersi, płuc, prostaty i jelita grubego. W badaniu oczywiście uwzględniono pacjentów różnych ras, płci, wykształcenia, miejsca zamieszkania, a choćby dochodów, aby uzyskać obraz nie zniekształcony nadmierną reprezentacją jakiejś grupy.
Alternatywna medycyna, taka jak tajemnicze zioła obiecujące uzdrowienie, „sok Noni” czy „zastrzyki z ozonu” i inne głupoty, nie mają adekwatności leczniczych i mogą prowadzić do śmierci.
Typowy pacjent „medycyny alternatywnej”
Z tego badania wyłonił się również typowy obraz pacjenta „medycyny alternatywnej”. Najczęściej jest to kobieta (77,1% pacjentów tej formy terapii) w wieku 56 lat (vs. 62 dla pacjentów prawdziwej medycyny), ma ponadprzeciętne dochody i znajduje się w pierwszej lub trzeciej fazie raka piersi.
Medycynę alternatywną określono tu jako zioła, specyfiki tradycyjnej medycyny chińskiej, witaminy i minerały, homeopatia i naturopatia, jak również „diety antyrakowe”. Jak się okazuje, stosowanie „terapii alternatywnych” jest bardzo szeroko rozpowszechnione u osób chorych i stosuje je ponad połowa pacjentów.
W Polsce orędownikiem „medycyny alternatywnej” jest mieszkający w USA szarlatan Jerzy Zięba, który twierdzi iż wynalazł lek na koronawirusa. Zdobył on w naszym kraju wielu zwolenników, chętnie kupujących jego „lewoskrętną witaminę C” przez Internet.
Wnioski: dlaczego medycyna alternatywna zabija pacjentów leczących się na raka?
Autorzy badań konkludują, iż nie istnieją żadne naukowe podstawy stosowania „alternatywnych metod” które nie znajdują potwierdzenia w badaniach i przyczyną zgonów jest zaprzestanie stosowania metod medycznych (takich jak radioterapia, chemioterapia, leki hormonalne). Pacjenci stosujący medycynę alternatywną nie ufają szpitalom i w rezultacie nie stosują metod adekwatnego leczenia, a to podwaja ich szansę na zgon z powodu choroby. „Medycyna alternatywna” szkodzi więc nie samym stosowaniem nieistniejących środków leczniczych takich jak „lewoskrętna witamina C” czy jakieś wlewy ze związków srebra, tylko przez to, iż sprzedawcy tych pseudo-preparatów przekonują o nieskuteczności leczenia we adekwatnym systemie medycznym, odwodząc pacjentów od szpitali.
Warto o tym pamiętać, ponieważ skuteczność leczenia raka bardzo mocno wzrosła w medycynie w ostatnich latach i dostępne są coraz skuteczniejsze metody chemioterapii, radioterapii i terapii hormonalnej.
Ten wykres przedstawia odsetek osób które przeżyły raka piersi w Wielkiej Brytanii. W latach 70. było to 53%, a dziś liczba ta przekracza 86%. Dobrze zastosowana terapia medyczna i wczesna diagnoza zapewnia wysoką przeżywalność.
Abstrakt badań można przeczytać tutaj.