"Oto ja: matka, która poroniła. W szpitalu powiedzieli mi "nie płacz, makijaż rozmażesz"

gazeta.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: nicepix//shutterstock


Wciąż mało mówi się o poronieniach. Wszyscy wiedzą, iż są, ale w sumie nikt nie mówi o nich głośno. To wciąż u wielu osób temat tabu. - Płakałam, krzyczałam do ściany, pytając 'dlaczego ja?!'. Myślałam, iż nikt tego nie przeżył, iż tylko mnie to dotknęło. Musiało minąć kilka lat, żebym pojęła, w jakim wielkim żyłam błędzie. Zrozumiałam, iż o tym trzeba mówić głośno - mówi mi Ula.Ula jest mamą dwójki dzieci: pięcioletniej Zosi i siedmioletniego Wiktora. Kilka lat temu, przed urodzeniem córki dwukrotnie poroniła. Była załamana i zaskoczona. Pierwsza ciąża przebiegła wręcz książkowo, więc była przekonana, iż w drugiej będzie podobnie.
REKLAMA


Zastanawiałam się jak to możliwe, przecież syna urodziłam bez problemu. Byłam zszokowana, przerażona i... zawstydzona. Tak, to chyba odpowiednie słowo. Wstydziłam się sama przed sobą, iż jak to możliwe, iż utraciłam ciąże, ciągle pytałam: dlaczego?- opowiada Ula. - Najpierw godzinami wyłam w poduszkę, potem krzyczałam do ścian. Nie mogłam pojąć, dlaczego mi się to przytrafiło. Czułam taką pustkę, wydawało mi się, iż jestem gorsza od koleżanek, tych wszystkich kobiet z wózkami, które raptem dostrzegałam dosłownie wszędzie. Ukojeniem był bez wątpienia fakt, iż jedno dziecko już miałam. Gdyby nie to, nie wiem, jak bym to przetrwała.Moja rozmówczyni przyznaje jedno - kobiety w Polsce nie są przygotowane na to, iż "coś może pójść nie tak". Niby to wiadomo, ale mało, kto o tym mówi. - Gdy dochodzi do tej tragedii, bo nie zapominajmy, iż poronienie jest dla tych kobiet ogromną tragedią, są tak naprawdę pozostawione same sobie. choćby najbliżsi nie wiedzą, w jaki sposób im pomóc. Więc albo nic nie mówią, albo rzucają hasła typu "na pewno kolejny raz się uda", "nie martw się, zajdziesz w ciążę", "nie płacz, najwidoczniej tak musiało być". I chociaż wiedziałam, iż chcieli pomóc, to te gadki tylko mnie dobijały i jeszcze pogarszały sprawę.


Zobacz wideo


To nie Twoja wina - film stworzony z fragmentów listów kobiet po stracie ciąży


Lekarz kazał przestać płakać. Powodem był makijażUla pierwszą ciążę straciła bardzo wcześnie. Przyznaje, iż wtedy szybciej udało jej się pozbierać i jakoś poradzić sobie z tym, co się wydarzyło. Drugie poronienie miało miejsce zdecydowanie później.Drugi raz straciłam dziecko, gdy byłam w 9. tygodniu ciąży. Już słyszałam bicie serca maluszka, miałam wszystkie dolegliwości ciążowe i cieszyłam się tym stanem. Nagle podczas wizyty kontrolnej, podkreślam - kontrolnej, bo nie działo się nic niepokojącego, dowiedziałam się, iż "płód obumarł". Dla mnie to było dziecko, nie płód, moje maleństwo, mój mały skarbek, którego nosiłam pod sercem- opowiada mi Ula. - Normalne było, iż zaczęłam histerycznie płakać i mówić, iż to niemożliwe, iż przecież jeszcze nie dawno, wspólnie słuchaliśmy bicia serduszka. A lekarz do mnie z hasłem "nie płacz, makijaż rozmażesz". Byłam w takim szoku, iż choćby nie zareagowałam. Dziś myślę, iż zadbałabym o to, by poniósł konsekwencje, jak można coś takiego powiedzieć kobiecie, która dowiedziała się o tym, iż serce jej dziecka przestało bić?! Ale wtedy nie zrobiłam nic. Nie byłam w stanie choćby się wkurzyć, odburknąć, zwrócić uwagę. Nic. Totalnie nic.


Poronienie (zdjęcie ilustracyjne) Fot. Gra?yna Makara / Agencja Wyborcza.pl


Okazuje się, iż wiele kobiet poroniłoNa szczęście po kilku miesiącach od poronień, Ula ponownie zaszła w ciążę i urodziła córeczkę. Nie ukrywa, iż "to było stresujące 9 miesięcy" i drżała przed każdą wizytą u lekarza. Ciągle słyszała w głowie słowa lekarza, które padły w momencie, gdy straciła drugie dziecko - 'przykro mi, serce przestało bić'. Na szczęście nic takiego się nie stało.Po upływie kilku lat moja rozmówczyni przyznaje, iż zaczęła mówić o poronieniach, chociaż długo to ukrywała przed światem. Dlaczego? - Wstydziłam się, dziś uważam, iż to chore, bo czego miałam się wstydzić? Ale wtedy się wstydziłam, wydawało mi się, iż inni będą na mnie patrzeć, jakbym była gorsza - opowiada. Gdy Ula się otworzyła np. przed koleżankami, okazało się... iż wiele z nich przeżyło to samo. I była tym totalnie zaskoczona. I wyszło na jaw, iż wszystkie to ukrywały, choćby nie tyle bały się o tym mówić, ile krępowały się, co pomyślą inni.Jedna z koleżanek powiedziała mi, iż po stracie dziecka czuła się gorsza. Wydawało jej się, iż jest pusta i wybrakowana. I te słowa padły z ust większości moich znajomych, które poroniły. I każda przyznała też, iż nie otrzymała odpowiedniego wsparcia. W szpitalach padały hasła "może pani skorzystać z pomocy psychologa", jednak tak naprawdę nikt się nimi fachowo nie zaopiekował, nie okazał zrozumienia i wsparcia- mówi moja rozmówczyni. - Uważam, iż opieka nad kobietami po poronieniach jest w Polsce żadna. I nie będę tu polemizować z różnymi statykami w mediach, które pokazują, jak to jest lepiej, iż tyle się zmienia. Ja poroniłam kilka lat temu, jedna z moich koleżanek - w tym roku. I przeżywała to samo co ja i inne dziewczyny. W mojej ocenie kobiety nie są kompletnie przygotowane na możliwość utraty dziecka. Wychodzą z założenia 'o są dwie kreski na teście, za 9 miesięcy urodzę' i tyle. Nie mówię o tym, żeby zakładać czarnych scenariuszy, ale o tym, żeby w ogóle je brać pod uwagę. A gdy już wydarzy się najgorsze, kobiety powinny być zaopiekowane, dostać odgórne i fachowe wsparcie. I to bez pytania "chce pani porozmawiać z psychologiem?", bo daję sobie rękę uciąć, iż połowa powie, iż nie chce. Bo wtedy nie chce się z nikim gadać, nikomu opowiadać o uczuciach. Wiem, iż niektórym moim koleżankom choćby nie chciało się żyć. Do tego stopnia nie radziły sobie ze stratą. I niech nikt mi nie mówi, iż mogły skorzystać z jakiejś pomocy, bo one nie były w stanie, by o nią prosić. - dodaje.


Zapytałam Ulę podczas naszej rozmowy, jak jej zdaniem miałoby wyglądać przygotowanie kobiet do tego, iż ciąża może nie przebiec tak, jakby tego chciały i jak pomóc im, gdyby to się wydarzyło. Przyznaje, iż nie wie. - Chyba najlepiej byłoby, gdyby do takich kobiet w szpitalach od razu przychodził psycholog i by nie było to jednorazowe spotkanie. Myślę też, iż przełamanie tego tabu i mówienie głośno o tym, iż tak się zdarza, też pomogłoby wielu niedoszłym mamom. Nie czułyby się "gorsze i wybrakowane", bo wiedziałyby, iż wiele kobiet przeszło to samo co, co one. Byłoby im łatwiej. Dużo łatwiej - dodaje.Co 16 sekund rodzi się martwe dzieckoZ raportu UNICEF wynika, iż na świecie, co 16 sekund rodzi się martwe dziecko. W Polsce w latach 2017-2019 każdego roku dochodziła do około 1700 martwych porodów. W przypadku 40 tys. ciąż - zakończyły się one poronieniem. Trudno to jednak jednoznacznie zweryfikować, ponieważ do wielu z nich dochodzi na wczesnym etapie.Szacuje się, iż około 10-15 proc. wszystkich ciąż kończy się poronieniem (...) U kobiet po poronieniu ponad dwukrotnie częściej występuje depresja niż u kobiet, które nie doświadczyły straty dziecka przed narodzinami. Depresja dotyka prawie 11% kobiet, które poroniły, przy czym doświadczenie depresji po pierwszym poronieniu powoduje nawrót tego zaburzenia w przyszłości.- czytamy na portalstatystyczny.pl. jeżeli potrzebujesz rozmowy z psychologiem, możesz zwrócić się do Całodobowego Centrum Wsparcia pod numerem 800 70 2222. Pod telefonem, mailem i czatem dyżurują psycholodzy Fundacji ITAKA udzielający porad i kierujący dzwoniące osoby do odpowiedniej placówki pomocowej w ich regionie. Z Centrum skontaktować mogą się także bliscy osób, które wymagają pomocy. Specjaliści doradzą, co zrobić, żeby skłonić naszego bliskiego do kontaktu ze specjalistą.
Idź do oryginalnego materiału