Ortopedia staje się coraz bardziej personalizowana, małoinwazyjna, precyzyjna

mzdrowie.pl 3 dni temu

Żywy przeszczep kości z własnym ukrwieniem i operacje wymagające zegarmistrzowskiej dokładności to już nie medycyna przyszłości, ale codzienność nowoczesnej ortopedii. Ortopedia wchodzi w nową erę – powiedział prof. Paweł Łęgosz, kierownik Katedry i Kliniki Ortopedii i Traumatologii WUM w wywiadzie dla PAP.

– Z kolanami mamy ten problem, iż chrząstka się w nich wyciera wraz z wiekiem. Prawda czy fałsz?

Prof. Paweł Łęgosz – Prawda, choć warto to doprecyzować. Nie jest tak, iż chrząstka zawsze wyciera się równomiernie i w całości. Bardzo często proces zaczyna się od ogniskowych uszkodzeń chrząstki – niewielkich ubytków, które działają jak zapalnik. To właśnie one inicjują cały proces zwyrodnieniowy. Od takiego punktowego uszkodzenia zaczynają się dolegliwości bólowe, ograniczenie ruchu i dalsza degradacja stawu.

– Pacjenci często mówią: „strzyka, boli, a skutecznej metody leczenia wciąż nie ma”.

– I coś w tym jest. Przez lata rzeczywiście byliśmy w dużej mierze bezradni. Ratowaliśmy się leczeniem farmakologicznym, rehabilitacją, iniekcjami, a w bardziej zaawansowanych przypadkach – endoprotezoplastyką. Dziś jednak metod jest znacznie więcej. Stosujemy techniki biologiczne, począwszy od mikrozłamań i nawiercania w trakcie zabiegów artroskopowych przez techniki membranowe, przeszczepy chrzęstno-kostne po techniki komórkowe. Dysponujemy również miniimplantami, które pozwalają zabezpieczyć konkretne, ogniskowe ubytki.

– Jednym z takich rozwiązań jest nowatorski implant chrząstki, który niedawno zastosowaliście w waszej klinice.

– Tak. To bardzo interesująca i wciąż stosunkowo nowa metoda. Implant jest projektowany indywidualnie dla konkretnego pacjenta, dokładnie pod kształt i wielkość ubytku chrząstki. Wpisuje się to w obecny trend medycyny personalizowanej. W tym przypadku mówimy o implancie drukowanym w technologii 3D, który ma za zadanie precyzyjnie wypełnić ubytek i zahamować dalszy proces zwyrodnieniowy.

– Czy taki implant zrasta się z organizmem?

– Nie w sensie biologicznym, jak przeszczep. On mechanicznie uzupełnia ubytek chrząstki. Dla porównania – w innych metodach możemy pobrać fragment chrząstki z miejsca nieobciążanego i przeszczepić go w miejsce uszkodzenia albo zastosować membrany, na których chrząstka się namnaża. W tym przypadku mówimy o mikroprotezie wielkości pinezki, która wprowadzana jest w uszkodzone miejsce i zapobiega dalszej degeneracji stawu. W przeciwieństwie do metod biologicznych jest to mechaniczne zastąpienie.

– Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, iż lepiej wyhodować własną chrząstkę pacjenta, niż wszczepiać implant.

– Zgadzam się – i często tak właśnie robimy. Nie ma jednak jednego, uniwersalnego algorytmu postępowania. Każdy pacjent jest inny. Bierzemy pod uwagę wielkość ubytku, wiek chorego, jego aktywność fizyczną, stopień choroby zwyrodnieniowej. W tym konkretnym przypadku uznaliśmy, iż implant daje najlepsze rokowania. Metody biologiczne rezerwujemy dla pacjentów młodszych, mocno aktywnych ze względu na wysoki potencjał naprawczy.

– Jak wygląda proces przygotowania takiego implantu?

– Kluczowa jest diagnostyka obrazowa, głównie rezonans magnetyczny wykonany w specjalnym protokole. Na tej podstawie inżynierowie projektują implant idealnie dopasowany do ubytku. Co bardzo ważne, projektowany jest nie tylko sam implant, ale także zestaw narzędzi, który pozwala go precyzyjnie osadzić.

– Jak precyzyjnie?

– Zegarmistrzowsko. choćby minimalna niedokładność – rzędu pół stopnia – może sprawić, iż implant zamiast pomagać zacznie uszkadzać powierzchnie stawowe. To jak w mechanizmie zegarka: jeżeli zębatki nie pasują idealnie, całość przestaje działać.

– Drugi głośny zabieg w Państwa klinice dotyczył rekonstrukcji kości piszczelowej z użyciem unaczynionego przeszczepu i mikrochirurgii.

– Przenieśliśmy żywy fragment kości wraz z naczyniami krwionośnymi i fragmentami mięśnia w miejsce dużego ubytku kostnego. Pacjent, który trafił do nas z innego ośrodka, miał powikłanie po złamaniu – doszło do infekcji i znacznego ubytku kości. Po wyleczeniu zakażenia – co wymagało 12 tygodni terapii – okazało się, iż jedyną szansą na uratowanie kończyny jest przeszczep unaczyniony. Jak ciekawostkę podam, iż częścią terapii było wstawienie na miejsce wyciętej zainfekowanej kości plomby cementu z antybiotykiem.

– Czyli kość z jednego miejsca trafia w inne razem z instalacją?

– Dokładnie. Pobieramy fragment kości – w tym przypadku z talerza biodrowego – razem z mięśniem i naczyniami. Następnie pod mikroskopem zespalamy naczynia krwionośne, aby przeszczep żył, był ukrwiony i mógł się wgoić. To wymaga ścisłej współpracy ortopedów i mikrochirurgów.

– W tym zabiegu brał udział prof. Łukasz Krakowczyk.

– Tak, to chirurg światowej klasy, znany m.in. z przeszczepów twarzy i narządów szyi. Przez lata pracował w Instytucie Onkologii w Gliwicach. Jego doświadczenie było tutaj kluczowe. Mam nadzieję, iż to początek dłuższej współpracy.

– A co z miejscem, z którego pobrano kość? Czy pacjent coś traci?

– Talerz biodrowy jest bardzo wdzięcznym dawcą. Ma ogromny potencjał regeneracyjny. Oczywiście mogą wystąpić przejściowe dolegliwości bólowe, ale długofalowo nie ma to negatywnych skutków. W tym przypadku zysk był nieporównywalnie większy – pacjent ma realną szansę odzyskać pełną funkcję kończyny.

– Ilu pacjentów może skorzystać z takich pionierskich metod?

– Coraz więcej. Liczba operacji rośnie, a wraz z nią liczba powikłań, które wymagają zaawansowanych rekonstrukcji. W tym miejscu również oferujemy tę metodę w leczeniu pacjentów onkologicznych. jeżeli chodzi o kolano, dziś degeneracje w jego obszarze diagnozujemy znacznie wcześniej niż jeszcze przed kilkoma laty. Rezonans magnetyczny jest powszechnie dostępny, pacjenci są bardziej świadomi i aktywni. Siedemdziesięciolatek w dobrej formie fizycznej nikogo już nie dziwi.

– Czyli strzykanie w kolanie nie musi być wyrokiem?

– Zdecydowanie nie. Kluczowa jest wczesna diagnostyka i adekwatna kwalifikacja. W naszej klinice mamy zespoły zajmujące się małoinwazyjnymi technikami, jak artroskopia, gdzie wykorzystywane są metody biologiczne, oraz zespół endoprotezowy, który wykorzystuje w tej chwili implant chrząstki i endoprotezoplastykę robotyczną. Dobieramy metodę do pacjenta, a nie pacjenta do metody. Te dwie nowe operacje, jak i szereg nowości wprowadzanych od trzech lat to siła zespołu, z którym mam okazję pracować.

– Jaka jest wizja ortopedii przyszłości?

– To medycyna precyzyjna, spersonalizowana i minimalnie inwazyjna. Taka, która pozwala ludziom być aktywnymi jak najdłużej, bez bólu i ograniczeń. I dokładnie w tym kierunku idziemy.

(rozmawiała Mira Suchodolska, PAP)

Idź do oryginalnego materiału