Krąży wiele szkodliwych mitów na temat glikokortykosteroidów, nazywanych potocznie sterydami, tymczasem są to leki bardzo bezpiecznie, muszą być tylko odpowiednio stosowane. Obawa przed sterydami, określana mianem sterydofobii, szkodzi pacjentom z różnymi chorobami, takimi jak astma, gdyż zniechęca do zażywania tych leków, pogarszając stan zdrowia i przebieg schorzenia. „Niestety, nie tylko pacjenci, ale choćby część lekarzy, głównie podstawowej opieki zdrowotnej, obawia się stosowania glikokortykosteroidów – ze szkodą dla chorych” – podkreśla dr hab. Jarosław Woroń, kierownik Zakładu Farmakoterapii Klinicznej Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Jarosław Woroń podkreśla, iż sterydy są bezpieczne, jeżeli tylko prawidłowo się je dobiera i stosuje – „Są skuteczne i bezpieczne w odpowiednich rękach”. W przypadku chorób układu oddechowego zażywane są w postaci wziewnej, w niewielkich dawkach. Nie można ich odstawiać, jak tylko chory poczuje się lepiej, bo może dojść do zaostrzenia schorzenia. Bezpiecznie mogą być stosowane przez wiele lat, a jeżeli jest to konieczne – do końca życia. Niewłaściwe leczenie może pogarszyć stan chorego, a także skrócić jego życie – „Pacjent z astmą oskrzelową bez tych leków w ogóle nie może funkcjonować”.
Glikokortykosteroidy powinny być stosowane, jeżeli tylko jest takie wskazanie i nie można zwlekać z ich wprowadzeniem. Każde opóźnienie jest niekorzystne dla pacjenta, bo choroba jest już bardziej rozwinięta i trudniej poddaje się leczeniu. „To adekwatny lek, jeżeli tylko stosowany jest we adekwatnym czasie i u odpowiedniego pacjenta” – mówi prof. Piotr Kuna, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych, Astmy i Alergii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Profesor Kuna podajw przykład astmy oskrzelowej – „Dawniej częste były ciężkie napady astmy i zgony z tego powodu, a dziś tego nie ma, bo mamy steroidy wziewne”. w tej chwili odnotowujemy w skali roku zaledwie 600 zgonów z powodu astmy. W ciągu trzydziestu lat strategia leczenia tej choroby zmieniła się diametralnie. Polega ona działaniu przeciwzapalnym, a nie tylko rozszerzaniu dróg oddechowych, jak dawniej. Ogromną rolę w tym spełniają właśnie glikokortykosteroidy, podawane często w skojarzeniu z innymi lekami, o odmiennym mechanizmie działania. Taka skojarzona terapia daje zwykle najlepsze efekty.
Na pytanie, co jest powodem rozpowszechnienia się mitów na temat glikokortykosteroidów, prof. Adam Kobayashi z Collegium Medicum Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie tłumaczy, iż leki te mają bardzo dużo wskazań i są zlecane niemal w każdej specjalności medycznej – „W związku z tym, iż są tak rozpowszechnione, częściej może dochodzić do ich nieprawidłowego zastosowania”. Trzeba pamiętać, iż jest wiele odmian tych farmaceutyków, nie można ich „wkładać do jednego worka”. „To tak, jak byśmy powiedzieli, iż do gotowania należy stosować przyprawy, powstaje jednak pytanie, jakie i kiedy należy je użyć, bo jest wiele ich rodzajów” – tłumaczy dr Woroń. Uważa, iż trzeba tak dobrać te leki, by były skuteczne, a jednocześnie nie generowały nadmiernego ryzyka działań niepożądanych – „To właśnie działania niepożądane wywołują największe obawy pacjentów, którzy albo spotkali się z takim zjawiskiem w swojej rodzinie, wśród znajomych, albo sami byli ofiarami nieprawidłowo dobranej farmakoterapii”.
Glikokortykosteroidy nie zwiększają ryzyka cukrzycy, nie powodują tycia ani uszkodzenia śluzówki, układu odpornościowego czy przewodu pokarmowego. „Nic bardziej błędnego, bo mamy dzisiaj takie leki, jak mometazon, flutykazon czy leki łączone, pozwalające wykorzystać synergizm w składnikach leków złożonych, by uzyskać skuteczny profil terapeutyczny przy akceptowalnym profilu działań niepożądanych. Warunkiem jest tylko prawidłowo dobrana farmakoterapia” – dodaje Jarosław Woroń. Debata ekspertów na temat glikokortykosteroidów odbyła się w ramach cyklu „Kontrowersje Medyczne” Naukowej Fundacji Polpharmy.