24 lipca w „Menedżerze Zdrowia” cytowaliśmy rektora Akademii Kaliskiej, a niebawem Uniwersytetu Kaliskiego Andrzeja Wojtyłę, który w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” powiedział: „Wojewódzki Szpital Zespolony w Kaliszu ma zostać przekształcony w szpital kliniczny Uniwersytetu Kaliskiego. Plany poparli przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia i Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego w Poznaniu. Pomysł przekształcenia kaliskiego szpitala w placówkę kliniczną pojawił się podczas spotkań w resorcie zdrowia i urzędzie marszałkowskim”. Potwierdza to pani?
– Odbyło się jedno spotkanie, w którym poza mną, jako przedstawicielką organu założycielskiego lecznicy, uczestniczyli pan rektor oraz dyrektor administracyjny uczelni Łukasz Mikołajczyk. W przyjaznej atmosferze rozmawialiśmy o tym, iż uczelnia rozpocznie naukę na oddziale lekarskim, a jej przedstawiciele kontaktowali się już z dyrektorem kaliskiego szpitala Radosławem Kołacińskim, który potwierdził chęć współpracy dydaktycznej. Współdziałanie, które rozpocznie się jesienią tego roku, będzie cennym doświadczeniem, a wielospecjalistyczny szpital znajdujący się w tym samym mieście jest oczywistym partnerem dla uczelni, tym bardziej iż część kadry profesorskiej, która będzie kształcić nowych lekarzy, i tak już tam pracuje. Powiedzieliśmy sobie, iż otwarcie nowego kierunku to dobra okazja do tego, aby znaleźć rozwiązanie, w jaki sposób mogą powstać kliniki w kaliskim szpitalu, w którym zatrudnieni zostaliby pracownicy uczelni. Zajęcia w klinikach zaczynają się dopiero na trzecim roku – mamy jeszcze sporo czasu. Myślę, iż sformułowanie „kliniki na terenie naszego szpitala” spowodowało zamieszanie. Jako członek Zarządu Województwa Wielkopolskiego zapowiedziałam pomoc i wsparcie dla uczelni, ale nie rezygnację z prowadzenia kaliskiego szpitala. Słowa pana rektora to nadinterpretacja.
Rektor mówił, iż była pani pod wrażeniem statystyk rekrutacyjnych.
– I to się zgadza. O jedno z 60 miejsc na kierunku lekarskim ubiega się aż 25 kandydatów. To pokazuje duże zainteresowanie osób, które do tej pory miały obawy, czy na przykład dostaną się na studia na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu lub z powodu odległości między Kaliszem a Poznaniem nie decydowały się na naukę w stolicy Wielkopolski. Liczba chętnych jest imponująca.
Podobnie zresztą jest w Poznaniu, w którym dyrektor szpitala wojewódzkiego Piotr Nowicki podpisał wstępne porozumienie z władzami Akademii Nauk Stosowanych im. Mieszka I w Poznaniu. Ta prywatna uczelnia również od jesieni rozpocznie kształcenie lekarzy.
I w Kaliszu, i w Poznaniu nasze szpitale są oczywistą bazą dydaktyczną, miejscami, w których mogą uczyć się przyszli lekarze. Powtórzę jednak – jeden i drugi pozostają w strukturze samorządu województwa wielkopolskiego. Absolutnie nie ma innej możliwości. Jako urząd marszałkowski wspieramy nasze szpitale i inwestujemy w nie – w szczególności w te wielospecjalistyczne. Nie będziemy się ich pozbywać – wręcz przeciwnie. Zamierzamy je rozwijać – także o dydaktykę, o której rozmawiamy, bo dostrzegamy, iż na rynku pracy lekarzy jest za mało, szczególnie w niektórych specjalizacjach. Chcemy być zapleczem, w którym medycy będą się kształcili, a potem chętnie zatrudniali.
Jako urząd rozważamy też pewne działania, aby zachęcić młodych do studiowania w Wielkopolsce, szczególnie w niektórych specjalizacjach.
Zanim o planach – spytam o to, co pani zdaniem szpitale mogą zyskać na współpracy z nowymi szkołami, kształcącymi lekarzy?
– Zwiększy się prestiż i uczelni, i podmiotów medycznych. Klinicyści będą mogli prowadzić badania w szpitalach, możliwe jest też powiększenie liczby świadczonych usług, których do tej pory nie robiono, bo te są wykonywane w klinikach. I coś, o czym mówiłam – jest szansa, iż wykształcimy lojalnych pracowników naszych szpitali. Wszystko to może spowodować, iż to szpitale będą się rozwijać, aby leczenie pacjentów było coraz lepsze.
Rządzący zwiększają liczbę szkół, w których kształceni są lekarze. Kierunek lekarski i lekarsko-dentystyczny jesienią 2023 r. będzie prowadzony w 32 uczelniach. Prawdopodobnie ta lista jednak niebawem się powiększy. Jak pani ocenia takie działanie?
– To sprawa złożona. W naszym kraju są gigantyczne kolejki do lekarzy. Najprostszym rozwiązaniem tego problemu wydaje się zwiększenie liczby uczelni, które kształcą medyków, aby na rynku personelu medycznego pojawiło się jak najwięcej. Są jednak pewne zagrożenia – w przypadku każdej uczelni powinniśmy pamiętać o jakości kształcenia, zapleczu medycznym, odpowiedniej współpracy ze szpitalami wielospecjalistycznymi i wykwalifikowanej kadrze dydaktycznej. Zapewniam, iż wymienione warunki są spełnione w przypadkach, o których mówiłam, w Kaliszu czy w Poznaniu. Drugim zagrożeniem jest niepodejmowanie przez młodych lekarzy pracy w polskim systemie ochrony zdrowia. To dzisiaj istotny problem.
Wrócę do planów, o których pani wspomniała – jakie zachęty ma pani na myśli?
Kształcenie lekarzy w specjalizacjach deficytowych powinno być w jakiś sposób promowane. Zastanawiamy się, czy nie sfinansować programu stypendialnego dla studentów, chcących się specjalizować w psychiatrii i psychiatrii dzieci i młodzieży, którzy potem zobligowaliby się do przepracowania kilku lat w jednym z naszych szpitali. Mamy też możliwość zagwarantowania mieszkania służbowego w Gnieźnie, czyli mieście, w którym znajduje się należący do samorządu województwa wielkopolskiego Wojewódzki Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych „Dziekanka”. Wydaje się, iż to mogłoby zachęcić młodych do wyboru tej specjalizacji, której przedstawiciele są tak potrzebni. Z badania pod tytułem „Kompleksowe badanie stanu zdrowia psychicznego społeczeństwa i jego uwarunkowań (EZOP II)” przeprowadzonego przez Instytut Psychiatrii i Neurologii wynika, iż ponad 25 proc. Polaków, czyli ponad 8 mln osób, cierpi w swoim życiu na różne zaburzenia psychiczne.
Od kiedy młodzi będą mogli korzystać z programu?
– To wymaga jeszcze pogłębionych analiz, ale będę chciała wprowadzić to w połowie przyszłego roku – już w kolejnym budżecie. O konkretnych planach na pewno poinformuję w „Menedżerze Zdrowia”.
.