„Mózg zachowuje się jak kolejny mięsień naszego ciała: używanie go bez przerwy prowadzi do gromadzenia się potencjalnie toksycznych neuroprzekaźników w korze przedczołowej, dokładnie w taki sam sposób, w jaki kwas mlekowy odkłada się w mięśniach nóg po szczególnie długim i intensywnym biegu.”
cytat z książki
Jestem naprawdę poruszona treściami tej książki. Nie tylko dlatego, iż to książka o dziecięcych (choć nie tylko) traumach kumulacyjnych, czyli małych powtarzalnych zranieniach, których jad sączy się w nasze dorosłe życie. To dla mnie przede wszystkim książka o naszym dobrostanie. O równowadze, która jest bardziej osiągalna niż szczęście. O relacjach i tym, jak różnorodnie (i czasami autodestrukcyjnie) kompensujemy napięcie z nimi związane. O wypaleniu (nie tylko zawodowym). O technikach przetrwania najgorszego. O przywiązaniu i kopiowaniu w dorosłym życiu dziecięcego chaosu. O adaptacji hedonistycznej. O śnie, bezsenności i tym, jak trauma i bezsenność współgrają (i jeszcze o odwetowej prokrastynacji snu), oczywiście też o roli marzeń sennych w naszym zdrowieniu. O ziewaniu jako neurobiologicznej klimatyzacji (uwielbiam tę metaforę). O akceptacji i wartościach (brzmi znajomo dla terapeutów akceptacji i zaangażowania, prawda?). O byciu w egzystencjalnym „pomiędzy” i o wychodzeniu z niego. Dziękuję Wydawnictwo FILIA za tę odświeżającą i wzbogacającą autoterapeutyczną lekturę. Bardzo polecam!